Menu
Kalifornia / USA

Jak nie umrzeć w Dolinie Śmierci?

Dolina Śmieci zasłużyła na miano najciekawszego punktu wycieczki po USA. Po zmroku, kiedy wyjeżdżaliśmy z parku było mi żal opuszczać te upalne okolice. Mogłabym spędzić tam kolejne dwa dni, podziwiać krajobrazy i odkrywać coraz to nowe opuszczone miasteczka. Mam wrażenie, że odwiedziliśmy tylko kluczowe miejsca w Dolinie Śmierci, a jeszcze tyle punktów na mapie pozostało do odkrycia. Koniecznie chcę tam wrócić. Dlaczego?

Dolina Śmierci słynie ze śmiertelnie wysokich temperatur. My mieliśmy szczęście, ponieważ w dniu naszej wizyty termometr pokazywał tylko 32 stopnie C. Mimo wszystko i tak było upalnie i jedynym schronieniem był nasz samochód z klimatyzacją. Nie zmienia to faktu, że chciałabym poczuć na własnej skórze jak, to jest żyć w piekarniku. To jest cały urok Doliny Śmierci.

Plan zwiedzania Doliny Śmierci

Na pierwszy ogień poszedł punkt widokowy Dantes View. To tylko przedsmak tego co czeka nas dalej. Podejrzewam, że zachód słońca z tego miejsca wygląda niesamowicie. Ze szczytu góry mamy widok na Badwater Basin i Devil’s Golf Course. Ostre promienie słoneczne w połączeniu z wiatrem pozwoliły nam dłużej przyglądać się widokom z góry. Ale to był dopiero początek mojej fascynacji…

Jeżeli miałabym wybrać jedno miejsce w Dolinie Śmierci, na podium stanęłoby Zabriskie Point. Kolorowe pagórki i egzotyczne widoki sprawiły, że nie mogłam oderwać wzroku od malowniczych pejzaży. Nic dziwnego, że Zabriskie Point uchodzi za najciekawsze miejsce w Dolinie Śmierci. Poza tym słynie z filmu z lat 70. o oryginalnej nazwie „Zabriskie Point”.

Podobnych, kolorowych doznań dostarcza punkt Artist Palette. A skąd ta niesamowita barwa skał? Kolor czerwony, fioletowy i żółty powstaje w wyniku utlenienia się związków żelaza, a zielony w efekcie rozkładu miki. Tak czy inaczej skały wyglądają bardzo fotogenicznie 🙂

Kwintesencją parku jest oczywiście słone jezioro Badwater. Spacerowaliście kiedyś po wielkiej plamie soli, gdzie kiedyś znajdowało się jezioro? Przeszliśmy kawałek, ale zawróciliśmy w dobrym momencie. Wysoka temperatura nie dawała nam żyć, a jeszcze musieliśmy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie pod tabliczką „855 metrów p.p.m”. Jest to najniżej położony punkt w Ameryce Północnej i uchodzi za jedno z najgorętszych miejsc na ziemi. Latem temperatura może sięgać tutaj nawet do 60 stopnia C.

Chwilę wcześniej warto zatrzymać się przy Devil Golf Course. Przyznaję, że na zdjęciach to miejsce wyglądało bardziej spektakularnie, ale i tak warto strzelić tam fotkę i pojechać dalej. Teren charakteryzuje się kamieniami, bryłami które są mieszanką soli i ziemi. Już na pierwszy rzut oka widać, że mają twarde krawędzie i spacer bosą stópką mógłby być wyzwaniem. Ale skąd nazwa pewnie się zastanawiacie? Mówi się, że na takiej powierzchni spokojnie diabeł mógłby zagrać w golfa.

Najbardziej jest mi żal wydm Mesquite Flat Sand Dunes. Dosłownie zabrakło nam 15 minut, aby zobaczć falujące wydmy w świetle dziennym. Pzyjechaliśmy kiedy słońce było już w fazie końcowej ukrywania się za chmurami. To niesamowite miejsce musieliśmy podziwiać po zmroku i czuję, że dużo straciłam. Mimo wszystko przez chwilę poczułam się jakbym teleportowała się na Saharę.

Bieg przez piekło

Badwater to także nazwa jednego z najtrudniejszych ultramaratonów na świecie, który odbywa się właśnie w Dolinie Śmierci. 217 kilometrowy bieg rozpoczyna się przy wyschniętym jeziorze Badwater, a kończy się na górze Mount Whitney Portal (2530 m n.p.m). Uczestnicy mają 48 godzin na pokonanie trasy w piekielnie wysokiej temperaturze. Żeby nie było za łatwo maraton odbywa się latem, gdzie upały mogą sięgać nawet 55 stopni C. Do tego dochodzi kolejny problem – przy takim skwarze buty się topią i przylegają do powierzchni. Łatwo nie jest. Sama temperatura dobija, ale zasady są bezlitosne. Nie można w żaden sposób się schładzać. Sprytne pomysły ochraniania się parasolem również nie przejdą przez komisję.

Podczas kwalifikacji organizatorzy biorą pod uwagę wyniki z innego ultramaratonu na 100 km oraz kilku krótszych ultrabiegów. Spełnienie tych warunków to dopiero początek. Aby wziąć udział w biegu trzeba mieć nie tylko stalowe nerwy i nienaganną formę, ale również posiadać wypchany portfel. Opłata startowa to koszt 1200$. Do tego trzeba doliczyć lot, zakwaterowanie, wyżywienie. Ale to nie wszystko. Każdy z zawodników musi posiadać wsparcie 2 osób i 1 samochodu.

Pewnie myślicie, że w takim biegu można wygrać worek dolarów. Niestety, jedynym zyskiem jest własna satysfakcja oraz pamiątkowa koszulka. Maraton pod każdym kątem wydaje się wyzwaniem, ale co roku znajdują się śmiałkowie, którzy podejmują walkę.

Jak nie umrzeć w Dolinie Śmierci?

Przed wjazdem do Parku Narodowego zadbajcie o pełen bak paliwa. Na terenie Doliny Śmierci ciężko o stację benzynową, a jak już jakaś pojawi się na horyzoncie, to ceny są zabójcze – ok. 4 $/galon. Poza tym w razie awarii telefony komórkowe mogą być zbędne. Zasięg pojawia się tylko w niektórych miejscach, ale szybko znika. W tej sytuacji najlepiej jest zostać przy samochodzie z włączoną klimatyzacją. Nie martwcie się, strażnicy regularnie patrolują drogi, więc pomoc nadejdzie.

Jak na jedno z najgorętszych miejsc na ziemi przystało w Dolinie Śmierci ciężko o wodę. Przy informacji turystycznej znajdziecie kraniki z wodą, ale to by było na tyle. Warto zadbać o baniaki z wodą jeszcze przed wejściem na teren parku. 4 litry wody na osobę to minimum. Nic nie zaszkodzi, aby zadbać o więcej płynów. Jeżeli nie wypijecie od razu, będziecie mieli na później. W Dolinie Śmierci będziecie pić więcej wody, niż po dobrej imprezie.

Do Doliny Śmierci zawitaliśmy we wrześniu, czyli temperatury były już stosunkowo niskie, czyli 32 stopnie C. Mimo wszystko po wyjściu z samochodu czułam, że wchodzę do piekarnika. Wokół nie było drzew pod którymi moglibyśmy się schronić. Słońce było ostre i szybko wracaliśmy do auta. Ciężko mi sobie wyobrazić zwiedzanie parku w 46-stopniowym upale. Jak nie umrzeć w Dolinie Śmierci? Pojechać w te strony na jesień.

Pozostałe informacje praktyczne

Po wjeździe do parku narodowego powinniście od razu udać się do miejscowości Furance Creek, aby uiścić zapłatę za wstęp (20$). Posiadacze karty Annual Pass również powinni się zameldować, aby otrzymać naklejkę na auto. Przed visitor center znajduje się kranik z wodą, więc to dobra okazja aby uzupełnić baniaki.

Furance Creek jest największą miejscowością w Dolinie Śmierci. Tutaj znajduje się stacja benzynowa, camping, hotele, restauracja.

W lecie warto nastawić się na zwiedzanie z samego rana lub po południu. W ciągu dnia temperatury mogą być zabójcze, a na pewno wyssają z Was energię. Nie omijajcie znaków odradzających wszelakie trekkingi, nawet te krótkie.

Park Narodowy Doliny Śmierci jest ogromny. W jeden dzień można, co najwyżej zobaczyć najważniejsze punkty. Żeby zagłębić się w Dolinę Śmierci i dokładnie ją poznać, dobrze jest spędzić w parku kolejne dwa dni. Chciałabym tu wrócić, nawet do miejsc, które już widziałam, zajrzeć pod każdy kamień i przejść liczne trasy trekkingowe. Nie omijajcie Doliny Śmierci, naprawdę jest to wyjątkowe miejsce;)