O naszych, białoruskich przygodach…
Mimo, że nasz wyjazd na Białoruś nie zakończył się pozytywnie, to generalnie wypad zaliczam do udanych. No i odkrywczych – warto było w końcu zobaczyć inny kawałek Europy. Początkowo trochę błądziliśmy we mgle bez konkretnego planu, ale mimo wszystko udało nam się zobaczyć najciekawsze zakątki w Mińsku. Wielu ludzi, których spotkaliśmy w trakcie jazdy nie kryło zdumienia i śmiechu, kiedy mówiliśmy, że jedziemy na Białoruś w celach turystycznych. Inni z kolei dopytywali co my chcemy tam zwiedzać. Uważali, że w tych stronach nie ma nic co mogłoby przyciągnąć turystów. Chcę pokazać, że jest inaczej:) Mińsk może nie ma zabytków na miarę Rzymu czy Paryża, ale na pewno warto zawitać tam chociaż na weekend. Chyba nigdzie nie widziałam tak czystego, ułożonego miasta, gdzie każdy człowiek wygląda jak z obrazka. Co prawda nie brakuje także dużej ilości betonu, ale i zieleni.
Naszą wycieczkę zaczęliśmy od Placu Niepodległości. Betonowy plac z masywnym pomnikiem Lenina trochę nas przytaczał swoimi rozmiarami. Mówi się, że jest to największy plac w Mińsku. Na pewno jest to miejsce, gdzie rozgrywają się największe wydarzenia w mieście. Jeżeli dzieje się coś ważnego, to na pewno na Placu Niepodległości. Tuż obok możemy dostrzec uniwersytet. Chyba akurat trafiliśmy na rozdanie dyplomów, ponieważ studentki przyodziały ponadprzeciętny strój. Swoją drogą na Ukrainie także dostrzegliśmy przesadną elegancję na zakończenie roku akademickiego. Urody i klasy nie możemy odmówić kobietom na wschodzie.
Szukaliśmy siedziby KGB. W końcu jej nie znaleźliśmy. Później po przejrzeniu zdjęć w internecie okazało się, że codziennie mijaliśmy to miejsce.
Jeżeli macie ochotę na zakupy to na placu znajduje się podziemne centrum handlowe „Stolica„. Brzmi interesująco, co nie? Oglądając zdjęcia z tego miejsca, a w szczególności przeszklonego sufitu bardzo chciałam tam zawitać. Nie było warto. I tu nawet nie chodzi mi o asortyment rodem z lat 90, bo na wyjazdach nie lubię chodzić po sklepach, ale o architekturę budynku, którą się zawiodłam.
Z kolei warto na dłużej zatrzymać się przy Kościele św. Szymona i św. Heleny, który potocznie nazywany jest Czerwonym Kościołem. Na pewno go nie przeoczycie. Jest to najbardziej charakterystyczny katolicki kościół w Mińsku. Od 1990 roku znajduje się pod wpływami katolickimi. Obecnie jest to centrum kulturalne i religijne. Możemy skorzystać z miejscowej biblioteki, wybrać się na lekcję chóru czy wstąpić do teatru młodzieżowego. Warto wiedzieć, że w tym miejscu odprawiane są msze m.in w języku polskim.
W kierunku kolejnych atrakcji udaliśmy się Prospektem Niepodległości, czyli główną ulicą w Mińsku. Poza dużą ilością nagrzanego betonu dostrzegliśmy mnóstwo knajp, restauracji, które aż zachęcały, aby wstąpić na zimne piwo. Ceny obiadów były bardzo zróżnicowane. W końcu jesteśmy w centrum, więc nie ma co liczyć na budżetowe jedzenie. Ulica ciągnie się przez 15 kilometrów. Jeżeli chcielibyście skosztować nocnego życia to zapewne warto zacząć od Prospektu Niepodległości.
Kawałek dalej znajdujemy się na kolejnym placu – Placu Październikowym. W pierwszej kolejności rzuci nam się w oczy Pałac Republiki. Łukaszenko maczał palce w jego powstaniu, także dzięki niemu mamy siedzibę, gdzie odbywają się koncerty i konferencje. Z kolei na samym placu często odbywają się protesty. Podczas naszej wizyty Białorusini świętowali swoją niepodległości, także plac boju chwilowo zamienił się na radosne miejsce wspólnej imprezy.
Po drugiej stronie ulicy znajduje się cyrk. Warto podejść bliżej, aby dostrzec niecodzienne figurki zwierząt -czy ktoś kiedyś widział pomnik, gdzie na żółwiu stoi kot, a na kocie słoń? Takie rzeczy tylko przed cyrkiem w Mińsku. Obok znajduje się jeszcze jedna dziwaczna rzeźba – zobaczcie sami jaka.
Następnie udaliśmy się na poszukiwanie cerkwi, która jak się okazało znajdowała się w całkiem innej części miasta. Mimo wszystko poszukiwania upłynęły nam miło, ponieważ trafiliśmy do Parku Gorkiego. Biorąc pod uwagę upały, które nas tam zastały to trochę drzew i cienia było jak najbardziej wskazane. Im więcej parków widziałam, tym większe mam wrażenie, że niewiele się różnią. Park Gorkiego wyróżniał się wielkim, diabelskim młynem z którego można było skorzystać. Ja zostałam na ziemi, a Rafał udał się na poszukiwanie widoków z góry. Zdecydowanie London Eye mi wystarczy.
Przy Placu Październikowym zawitaliśmy do Parku Yanki Kupały. Tutaj zachwyciliśmy się fontanną z rzeźbą w środku. A także regularnie przychodziliśmy się tutaj schodzić wodą z fontanny. Mimo, że w Mińsku uświadczymy duże ilości betonu to również nie brakuje zielonych terenów, gdzie można wstąpić na przerwę.
Kawałek dalej znajduje się Gmach Opery. Ponoć najlepsze wrażenie robi po zmierzchu. Nam zostało jedynie podziwianie opery za dnia. Poza pięknym widokiem wokół budynku jest sporo miejsca na odpoczynek po całym dniu zwiedzania. Przyjemna okolica.
Będąc w pobliżu koniecznie trzeba udać się w kierunku Górnego Miasta. Jest to historyczna część miasta, która była zniszczona w całości po II wojnie światowej, ale z czasem została odbudowana. Nie jest to duża dzielnica, ale na pewno na uwagę zasługuje ratusz, sobór prawosławny (mój numer jeden) oraz kamieniczki, które jeszcze bardziej podkreślają klimat tego niewielkiego „starego miasta”.
Schodząc niżej znajdziemy się nad brzegiem rzeki Świsłoczy. Brzeg rzeki jest dobrze zagospodarowany. Można powiedzieć, że tętni życiem za dnia i w nocy.
Najbardziej zawiodło mnie Przedmieście Troickie. Naoglądałam się pięknych zdjęć, a na żywo nawet bym nie zauważyła tego miejsca, jakbym nie wiedziała czego szukam.
Tuż za rogiem znajduje się Wyspa Łez. Bardzo chcieliśmy tu trafić i drugiego dnia się udało. Miejsce, które robi wielkie wrażenie – budzi uczucia smutku oraz przerażenia pomieszanego ze współczuciem. Na wyspie znajduje się pomnik upamiętniający białoruskich żołnierzy, którzy polegli na wojnie w Afganistanie. Tutaj z pewnością warto zatrzymać się na dłużej.
Idąc w kierunku Biblioteki Narodowej natknęliśmy się na kilka, fajnych miejsc. Niestety nie udało się zlokalizować opuszczonego dziecięcego szpitala. Po drodze z daleka rzuciliśmy okiem na Plac Zwycięstwa, gdzie mieści się 40-metrowy pomnik upamiętniających poległych w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Następnie w końcu trafiliśmy do Cerkwi Aleksandra Newskiego. Chciałam na żywo zobaczyć tą niezwykłą i kolorową budowlę. Może i nie udało mi się złapać dobrego kadru, ale cerkiew naprawdę jest zachwycająca. Położona jest na Cmentarzu Wojskowym. Najbardziej nasza uwagę przykuły groby położone tuż przy samym wejściu na betonie. Przez chwilę miałam wrażenie, że chowają zmarłych gdzie popadnie. Zaraz po bibliotece jest to mój numer jeden, jeżeli chodzi o Mińsk. Może dla mieszkańców jest to po prostu cmentarz i cerkiew, ale dla mnie naprawdę niezwykłe miejsce.
Po drodze natknęliśmy się na Ogród Botaniczny mimo, że chcieliśmy trafić do parku obok. Krótki postój i postanowiliśmy jednak wsiąść do autobusu, aby już dziś dotrzeć do biblioteki. Zrobiliśmy sobie zbyt długi spacer jak na lejący się z nieba żar. Dokonaliśmy dobrego wyboru, ponieważ czekało nas jeszcze kilka kilometrów drogi. Do Biblioteki Narodowej doszliśmy tuż przed zachodem słońca. Obeszliśmy cały budynek, zanim trafiliśmy do wejścia na taras widokowy. Uwielbiam widoki z góry i tym razem też się nie zawiodłam. Zdecydowanie jest to miejsce do którego warto trafić mimo, że jest oddalone od centrum. Okolica wydaje się dość brutalistyczna, trochę niebezpieczna. Mimo wewnętrznego niepokoju będąc na górze warto nacieszyć oko widokami szaro-zielonego Mińska.
Praktycznie:
- W Mińsku nie uświadczymy biletów dobowych. Pozostaje nam jeździć na jednorazówkach, które kosztują około 1, 30 zł.
- CityMaps2Go – mapa działająca offline nie raz uratowała naszą wycieczkę. Pamiętajcie, aby mapy ściągnąć wcześniej.
- Nie w każdym kantorze wymienimy złotówki na ruble. Zdecydowanie lepiej przyjechać z euro lub z dolarami.
- Linia autobusowa 100 tzw. linia turystyczna zatrzymuje się przy najważniejszych miejscach w Mińsku. Poznamy ten pojazd po żółtym kolorze.
- Spaliśmy w Guesthouse Yanka – obiekt znajduje się daleko od centrum, ale nie żałujemy, że się tu zatrzymaliśmy. Pani na recepcji była bardzo miła, łazienka lśniła – można było jeść z podłogi. Bardzo przytulne miejsce 🙂
Z pewnością zostało nam jeszcze kilka parków i cerkwi do zobaczenia, ale i tak jestem usatysfakcjonowana naszym wypadem. Mieliśmy szansę zobaczyć na żywo stolicę Białorusi i choć trochę liznąć kultury tego państwa.