Menu
Opuszczone miejsca / Ukraina

Czarnobylska Strefa Zamknięta

W Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej doszło do największej katastrofy w historii energetyki jądrowej. Eksplozja raz na zawsze zmieniła dzieje nie tylko tego sposobu pozyskiwania energii, ale także kilkudziesięciu tysięcy ludzi zamieszkujące tereny wokół elektrowni i jak twierdzą niektórzy – całego Związku Radzieckiego. Od dawna marzyliśmy, aby zobaczyć to miejsce. Dlatego też, 30 lat po katastrofie, pojechaliśmy na Ukrainę zobaczyć jak wyglądają nowożytne Pompeje.

O godzinie 8:00 opuściliśmy Kijów, aby po 2 godzinach znaleźć się u bram Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej. Przeszliśmy przez dwa checkpointy, gdzie sprawdzono nas dosadnie. Potem świat Czarnobyla i Prypeci stał przed nami otworem, ale zacznijmy od początku i od najważniejszego miejsca, które odwiedziliśmy…

DSC_0771 DSC_0761 DSC_0758 DSC_0788

Test, który miał trwać jedną minutę

W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku podczas testu bezpieczeństwa doszło do poważnej awarii reaktora 4 w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Jak w przypadku większości katastrof – złożyło się na nią wiele mniejszych błędów i zbiegów okoliczności. Od za mało doświadczonego personelu, przez niedopracowane procedury po błędy w konstrukcji samego reaktora. W ich wyniku nastąpiły dwie eksplozje – parowe, czyli rozerwanie rurociągów pod wpływem dużego ciśnienia i wybuch wodoru. Izotopy promieniotwórcze zaczęły się uwalniać w szybkim tempie.Test, który zmienił dzieje setki tysięcy osób miał trwać tylko minutę. Po pierwszym wybuchu liczniki Geigera zanotowały odczyt przekraczający kilkukrotnie swój zakres.

DSC_0890 DSC_0889 DSC_0885

Akcja ratunkowa

Dwie minuty po uruchomieniu się alarmu pojawili się strażacy. Zalewali płonący reaktor hektolitrami wody. Dopiero po wielu godzinach okazało się, że nie jest to zwykły pożar, który można ugasić wodą – potrzebny jest ołów, piasek i bor. W tym czasie z reaktora wydobywała się śmierć. Strażacy przyjechali do tego zdarzenia jak to każdego innego. Nie byli świadomi powagi sytuacji, nie wiedzieli jak poważną tragedię mają za zadanie ugasić. Bez żadnej ochrony przerzucali rękami grafit, który był palił się w rękach. Otrzymali dawkę promieniowania 25 Sv, gdzie za dawkę śmiertelną przyjmuje się 6 Sv! Do akcji wkroczyli również piloci zrzucając z góry glinę i ołów. Jak się później okazało ołów parując się jeszcze zwiększył promieniotwórczość radioaktywnej chmury unoszącej się nad elektrownią. Piloci w sumie odbyli 410 lotów, aby uratować ludzkość. Byli oni tylko prowizorycznie zabezpieczeni przed skutkami promieniowania. Niestety był to wyrok śmierci, ponieważ ilość promieniowania była nieuleczalna, a zabezpieczenie tak naprawdę żadne. Po kilku godzinach pracy likwidatorzy cierpieli na poparzenia, wymiotowali, a z nosa leciała im krew. W ciągu kilku sekund przyjęli roczną dawkę promieniowania. W ustach pojawiał się metaliczny smak, a radioaktywny jod unosił się w postaci pary. Już wtedy było czuć, ze dzieje się coś naprawdę złego.

DSC_0884

Ludzie z chorobą popromienną trafiali do ukraińskich szpitali, ale szybko zaczęło im przewozić do szpitali w Moskwie. Był to jedyny ośrodek, gdzie dysponowali oddziałem dla osób napromieniowanych. Choroba początkowo objawiała się wymiotami, a później chory przechodził w fazę utajoną. W tej fazie pacjenci czuli się najlepiej, rozmawiali ze sobą, żartowali, ale lekarze już wiedzieli, że większość z nich pożegna się z życiem. W końcowej fazie cierpi się najbardziej ze względu na poparzenia. Ci którzy stali w napromieniowanej wodzie mieli amputowane nogi… Wiedzieli, że jak nie oni to nikt nie podejmie się usuwania szkód…Pracowali przez 7 dni 24 h na dobę…

13895349_1300077593337548_1580701020746776252_n

Przez długi czas pracownicy nie wiedzieli, że rdzeń reaktora został zniszczony. Na dodatek ZSSR nie powiadomił nikogo o katastrofie. Sądzili, że z łatwością zatuszują skutki eksplozji. Mieszkańców Kijowa cały czas zachęcano do świętowania dnia 1 maja. Nikt nie chciał zakłócić tego święta. Dopiero nasi naukowcy zauważyli, że w Czarnobylu był jakiś incydent. W tym czasie cząstki radioaktywne rozprzestrzeniały się po Europie. 28 maja w elektrowni w Szwecji (1 tys. km. od Czarnobyla) zauważono podwyższony poziom promieniowania. Wiedzieli, że ta awaria nie tyczy się ich elektrowni, więc poinformowali instytucje międzynarodowe o tym co się dzieje. Dopiero wtedy władze zabrały głos minimalizując to wydarzenie – stwierdzili, że reaktor 4 został uszkodzony, ale wszystko jest już opanowane. Z powodów politycznych zrzucili winę na operatorów reaktora. Z kolei w mediach na zdjęciach z miejsca katastrofy usuwali dym wydostający się z reaktora…

DSC_0874 DSC_0876 DSC_0873

Gaszenie pożaru trwało 2 tygodnie. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że ugaszenie reaktora nie oznacza, że przestał być on niebezpieczny. Bitwa została wygrana, ale nie cała wojna. Szacuje się, że skutki tragedii będą odczuwalne jeszcze przez 3 dekady.

Ważne było także zabezpieczenie zniszczonego reaktora. Z tego względu został osłonięty betonowo-ołowianym sarkofagiem. Obecnie osłona jest już porządnie zniszczona i na jej miejscu na powstać ulepszona warstwa ochronna. Do 2017 roku ma być zbudowany nowy sarkofag „Arka”, który zostanie przesunięty po szynach na obecny. Konstrukcja ma 108 metrów wysokości i 260 metrów szerokości. Z czasem władze planują zdemontować stary sarkofag za pomocą robotów. Zależy im przede wszystkim na wyciągnięciu paliwa jądrowego. Nowy sarkofag finansowany jest ze środków światowego banku, UE, swoje „trzy grosze” dorzucili i Amerykanie. Nasz rząd na budowę sarkofagu przeznaczył 1,5 miliona euro. W trakcie nasuwania Arki Zona zostanie zamknięta dla turystów ze względu na niebezpieczny wzrost promieniowania.

DSC_0883

Katastrofa w Czarnobylu pochłonęła 31 osób, które zginęły na skutek wybuchu. Pierwszą ofiarą był operator pompy. Nie było dane odnalezienie jego ciała. Nie do końca wiadomo ile osób zmarło po katastrofie w wyniku choroby popromiennej, a ile ludzi poprzez radioaktywny pył zachorowało na inne przypadłości.

Dzięki działaniom strażaków udało się uniknąć trzeciej, najpoważniejszej eksplozji. Nie bez powodu na pomniku poświęconym strażakom gaszącym pożaru w elektrowni widnieje napis „Dla tych co uratowali świat”. Gdyby nie oni to znaczna część Europy przestałaby być możliwa do zamieszkania. Za bohaterów uznaje się także 3 inżynierów, którzy weszli do reaktora pełnego skażonej wody, aby otworzyć zawór. Mieli świadomość, że skazali się na śmierć. Po kilku godzinach zmarli na chorobę popromienną. Dzięki im poświęceniu nie doszło do kolejnej eksplozji.

DSC_0798 DSC_0802

Po katastrofie

W 1991 roku w bloku numer 2 wybuchł pożar. Mimo, że awaria nie była poważna rząd Ukrainy postanowił zamknąć reaktor. W ciągu 2 lat wszystkie pozostałe również miały zostać zlikwidowane. Ze względu na wysokie koszty i bilans energetyczny dopiero w grudniu 2000 r. zamknięto ostatni reaktor. Tego dnia elektrownia przeszła do historii. Niestety Ukraina pozostała z wysokimi kosztami usunięcia szkód po wybuchu. Pomoc finansową zaproponowała Unia Europejska.

DSC_0804 DSC_0797

Skutki psychiczne

Katastrofa w Czarnobylu to nie tylko katastrofa ekonomiczna czy jądrowa to również tragedia umysłowa. Masa mieszkańców, która z godziny na godzinę musiała się przesiedlić, zostawić cały swój dobytek i pójść w nieznane do dziś odczuwa skutki tej decyzji. Wielu z nich wpadło w depresję, próby samobójcze były na porządku dziennym, alkoholizm również nie należał do rzadkości. Nie mówiąc już o lękach czy traumie. Głównie wspomina się o szkodach zdrowotnych, ale niewielu skupia się na na tych co przetrwali i teraz muszą egzystować w całkiem nowej rzeczywistości. Czarnobyl nie zniszczył tylko ciała, ale także umysły.

Obecnie Strefa Czarnobylska jest zamknięta i obowiązuje tam zakaz przebywania. W okolicznych wioskach można spotkań mieszkańców, którzy nielegalnie postanowili wrócić do swoich domów. Żyją w skromnych warunkach, niektórzy nie maja dostępu do elektryczności, utrzymują się dzięki uprawom rolnym. Z kolei władze zrobili z Czarnobyla atrakcję turystyczną budzącą krew w żyłach. Miasteczko było regularnie rozkradane przez odwiedzających i złomiarzy. Ludzie przywłaszczali sobie nawet najbardziej skażone przedmioty jak np. kombinezony likwidatorów. Niektóre rzeczy znikają, a inne się pojawiają. Dla atmosfery, dla przygody i dla atrakcyjności miejscówki pracownicy zwieźli do Prypeci np. lalki i inne przedmioty.

Prypeć

Prypeć -miasteczko powstało z myślą o pracownikach elektrowni  szybko stało się przykładem idealnego miasta radzieckiego. Przyjeżdżali tutaj ludzie z całej Ukrainy, bowiem w Prypeci łatwo było o dobrą pracę i mieszkanie. Do tego sklepy były dobrze wyposażone, co należało do rzadkości w tamtych czasach. Mieszkańcy mieli do dyspozycji basen, boisko, kawiarnie, liczne szkoły i przedszkola, sale koncertowe i domy kultury. Można powiedzieć, że życie w Prypeci to sielanka i prestiż. Na dodatek wokół miasta nie było żadnych fabryk i zanieczyszczeń. Miejscowość czerpała czystą energię z elektrowni z Czarnobyla.

DSC_0892

W miasteczku Prypeć toczyło się normalne życie. Dzieci chodziły do szkoły, bawiły się na podwórku, dorośli chodzili do pracy. Nikt nie spodziewał się, że już za chwilę odmieni się całe ich życie…

Mieszkańcy rozpoczęli kolejny, normalny dzień. Wiedzieli tylko, że w elektrowni wydarzył się wypadek w wyniku którego zginęły dwie osoby, nic więcej. Nikt nie był świadomy, że wdycha radioaktywny pył. Nikt nie wiedział, ze wycieczka na działkę w okolicach Czerwonego Lasu doprowadzi ich do śmierci. Tego samego dnia trafili do szpitala z poparzeniem stóp, nic nie udało się zrobić. Mieszkańcy kupowali na targu owoce, warzywa nie wiedząc, że to trucizna…Żyli w totalnej nieświadomości. A na dodatek dorośli zabierali swoje dzieci na most kolejowy, aby pokazać im ciekawostkę w postaci płonącego reaktora. Mówiło się, że był to piękny widok. Dym unoszący się pionowo przybierał kolory tęczy. Widok mógł być śmiertelny, ponieważ w tym kierunku wiał wiatr pd strony reaktora roznosząc radioaktywny pył. Most ten później został nazwany Mostem Śmierci…

DSC_0882

27 kwietnia, 35 godzin po awarii nadeszła decyzja o ewakuacji miejscowości. 1200 autobusów wywiozło 50 tysięcy osób. Mieszkańcy mieli tylko 2 godziny na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Początkowo twierdzono, że po 3 dniach wszyscy wrócą do swoich domów. Niestety nigdy nie powrócili poza nielicznymi, którzy nielegalnie zdecydowali się na powrót. W miasteczku pozostali władze, lekarze, pracownicy elektrowni…Ewakuacja nie była najłatwiejszym zadaniem. W końcu nikt nigdy w tak krótkim czasie nie ewakuował tylu osób na raz. Problemem było promieniowanie, a konkretniej przewiezienie ludzi najbezpieczniejszą drogą. Trasa niestety przebiegała przez Most Śmierci, więc w miarę możliwości trzeba było szybko przez niego przejechać. Tylko jeden kierowca odmówił współpracy, kiedy dowiedział się o zaistniałej sytuacji. O 16:20 ostatni autobus odjechał z Prypeci. Miasto umarło raz na zawsze.

DSC_0897

Autobusy zmierzały w różnych kierunkach. Największy dramat rozegrał się w wiosce Iwankowo. Nie każdy z miejscowych chciał wziąć pod swój dach wysiedleńców. Bali się po prostu promieniowania. Mieszkańcy zostali skazani na samych siebie, nikt im nie pomógł, a autobusy odjechały. Dramatycznym widokiem były kobiety, dzieci z niewielkim bagażem udające się na pieszo w stronę Kijowa. Nie wiadomo co się z nimi stało.

Na pewno ciężkim doświadczeniem był rozkaz, aby swoich pupilów zostawić w miejscu. Ponoć widok psów biegnących za autobusami był przerażający. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Z czasem zwierzęta zostały rozstrzelane przez milicję. Obawiano się mutacji i rozprzestrzeniania się pyłu radioaktywnego przez sierść.

Likwidatorzy postanowili wyrzucić wszystko z mieszkań z Prypeci. Rzeczy zostały wywiezione i zakopane głęboko pod ziemią. Miało to na celu zniechęcić mieszkańców do powrotu, a także oczyścić teren ze skażenia. Cały czas w głowach mieli cel: powrót mieszkańców do swoich domów. Ciężarówki jeździły po mieście, czyściły budynki, ulice. Szybko okazało się, że to zadanie jest niewykonalne, a więc zaniechali prac.

28 kwietnia podjęto decyzję, aby ewakuować wszystkie wioski w promieniu 10 kilometrów od elektrowni. Na terenie Czarnobyla widnieją symboliczne tabliczki z przekreślonymi miejscowościami. Mają one symbolizować miejsca, które były zamknięte po katastrofie. Jest ich mnóstwo i przerażają jak mało co. Setki miast raz na zawsze zniknęło z mapy.

333 2-2 1-2 4-1

Przedszkole

Najbardziej napromieniowana była wioska Kopaczki, która z tego względu musiała zostać zniszczona. Zachowało się po niej przedszkole od którego zaczęliśmy naszą eksplorację opuszczonych budynków. Przedszkole obecnie znajduje się w objęciach lasu i poza szkieletem budowli podziwiać możemy zniszczone łóżeczka i lalki. W pewnym momencie miałam wrażenie, że jest to szpital psychiatryczny. Łóżka wyglądały przerażająco, a porozrzucane lalki jeszcze bardziej pobudzały wyobraźnię. Zazwyczaj, gdy odwiedzamy opuszczone miejsca to niewiele w nich jest. W tym przypadku było inaczej i to było fascynujące. Niektóre ławki, tablice czy materiały do nauki nadal niszczeją. Po podłodze walają się klocki, zabawki dla dzieci…

DSC_0818 DSC_0820 DSC_0825 DSC_0835 DSC_0838 DSC_0843 DSC_0845 DSC_0846 DSC_0849 DSC_0858 DSC_0860 DSC_0868

Kawiarnia „Prypeć”

Kawiarnia mieściła się w pięknych okolicznościach przyrody, tuż nad rzeką i w pobliżu portu promowego. Można było wypić kawę w pięknej okolicy. Niestety tylko kawę, ponieważ w Prypeci alkohol można było kupić tylko w jednym sklepie monopolowym. Kawiarenka była miejscem spotkań towarzyskich, gdzie można było się zrelaksować. Obecnie po słynnym lokalu pozostały tylko mury i mozaika na ścianie. Jeżeli nie przerażają Was egipskie ciemności to zajrzycie do piwnicy. Po wyjściu z kawiarni przejdźcie się na mostek, gdzie z oddali wyłania się zardzewiały prom. Przykro jest patrzeć jak to miejsce powoli pochłania natura.

DSC_0905 DSC_0903 DSC_0907 DSC_0909 DSC_0915 DSC_0918 DSC_0926 DSC_0931 DSC_0936 DSC_0941

Kino „Prometeusz”

Idealne miejsce na spędzania wolnego popołudnia. Obecnie sala kinowa już tylko odrobinę przypomina miejsce do którego była przeznaczona. Fotele w większości zostały rozkradzione, kasy są otwarte, ale biletów już w nich brak, a patrząc w stronę ekranu czujemy, że żadna projekcja już tutaj nie zostanie wyświetlona. Po kinie pozostała tylko ciemność.

DSC_0954 DSC_0950 DSC_0944

Praktycznie:

  • O wiele taniej jest skorzystać z usług ukraińskiej firmy, niż rezerwować wycieczkę w Polsce. Najczęściej takie wyjazdy kosztują około 1600-1800 zł (w tym 1 dzień w Kijowie). U Ukraińców płacimy 90-130 dolarów.Transport można sobie tanio zorganizować. Tym bardziej, że od niedawna Wizzair uruchomił trasę z Polski do Kijowa.
  • My skorzystaliśmy z oferty tej firmy. Zapłaciliśmy 90 dolarów. Wszystko było by perfekcyjnie, gdyby nie nasz przewodnik, który po angielsku potrafił powiedzieć kilka, kilkanaście słów. Let’s go i 2 minute już wkradło się do naszych, hermetycznych żartów. Może mieliśmy pecha, co do wodzireja, albo po prostu jest to słaba strona tej firmy.
  • Na wycieczkę należy ubrać długie spodnie oraz długą bluzkę. Ważne, aby odzież przykrywała jak największą część ciała. Obowiązkowe są również pełne buty, klapki czy sandałki odpadają. To nie Morskie Oko. Po wizycie w Zonie nie trzeba wyrzucać ubrań. Tak samo nie trzeba zakładać kombinezonów zabezpieczających. Można sprawić sobie maskę i rękawiczki, ale nie jest to niezbędny gadżet.
  • Nie można jeść na otwartej przestrzeni. Tylko w busie można zaspokoić swój głód. W tracie wycieczki przysługuje nam obiad w stołówce. Ponoć produkty przywożone są z Kijowa, ponoć:) Spożywanie wody z tych okolic również nie jest wskazane.
  • Alkohol i wszelakie dropsy również nie wchodzą w grę. Głodu nikotynowego w Czarnobylu nie będziemy mogli zaspokoić.
  • Myjcie ręce i nie obgryzajcie paznokci w czasie wycieczki.
  • Nie należy nigdzie siadać, ani niczego dotykać. Zabieranie pamiątek do domu także odpada. Niektóre miejsca, rzeczy są jeszcze bardzo napromieniowane, a w szczególności ziemia.
  • Poruszać musimy się wyznaczonymi ścieżkami i słuchać się przewodnika. Trasy są sprawdzane pod kątem promieniowania. Przewodnik wie co robi nawet jeżeli nie umie nam tego zakomunikować.
  • Nie możemy fotografować robotników pracujących nad nowym sarkofagiem.
  • Przed wjazdem do Zony musimy podpisać świstek, że wjeżdżamy tutaj na własną odpowiedzialność. Chyba, że nie macie skończonych 18 lat, wtedy nie wjedziecie.
  • Niestety po wizycie w Czarnobylu nie będziecie świecić w ciemności, także nici z oszczędności na prądzie. Druga głowa Wam nie wyrośnie, niestety nadal będziecie musieli korzystać z jednego mózgu. Nie zostaniecie bezpłodni, miejcie to na uwadze. Jeżeli kiedyś zachorujecie na raka, nie szukajcie przyczyny w tej wycieczce.
  • O bezpieczeństwie w Czarnobylu możecie przeczytać tutaj.