Menu
Bez kategorii / Refleksje

Praca i podróżowanie – czy idą ze sobą w parze?

Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili pracować w podróży, jeżeli zaszła taka konieczność. Sama pierwszy raz na dłuższy wyjazd wzięłam ze sobą laptopa. W pewnym sensie był to dla mnie eksperyment, ponieważ nigdy dotąd nie łączyłam podróży z prowadzeniem bloga. Kiedyś po prostu wyjeżdżałam, a blog w tym czasie szedł w zapomnienie. Tym razem miało być inaczej.Obecnie do bloga podchodzę poważniej i staram się, aby prezentowane treści były coraz lepsze i bardziej profesjonalne. Z tego względu dłuższe przestoje nie wchodzą w grę. Podczas ostatniego wyjazdu miałam możliwość sprawdzenia, czy w moim przypadku da się połączyć pracę ze zwiedzaniem i jeszcze czerpać z tego przyjemność. Czy mi się udało? Po kolei.

W USA spędziłam 5 tygodni. Moja przygoda rozpoczęła się w Los Angeles, a skończyła w Chicago. Przez trzy tygodnie żyłam w drodze, a przez dwa ostatnie bardziej stacjonarnie. W międzyczasie odwiedziłam m.in. Las Vegas, San Francisco, Wielki Kanion, podziwiałam ogromne Sekwoje i walczyłam z upałem w Dolinie Śmierci. Pomiędzy zachwycaniem się cudami natury, pracowałam nad swoim blogiem i zleceniami.

1 (4)

Komputer w podróży ułatwia planowanie trasy

W USA na bieżąco musieliśmy rezerwować noclegi. Nie było to możliwe wcześniej, ponieważ nie wiedzieliśmy którego dnia, gdzie dotrzemy. Nie lubię wyszukiwać, ani tym bardziej rezerwować hoteli za pomocą telefonu. Jest to dla mnie totalnie niewygodne i mało przejrzyste. Lubię w spokoju usiąść i przejrzeć wszystkie możliwości, poczytać opinie, zobaczyć lokalizację na mapie i dopiero potem dokonać wyboru.

 

Dzięki temu, że miałam ze sobą laptopa, cały proces rezerwacji był szybszy i przyjemniejszy. Podobnie było z wyszukiwaniem atrakcji, czy planowaniem dalszej trasy. Na laptopie wszystko jest bardziej funkcjonalne i lepiej widoczne. Osobiście lubię organizować podróże i szperać w Internecie w poszukiwaniu najlepszych miejsc na trasie, ale dzięki komputerowi jest to o wiele przyjemniejsze. Komputer zabrałam ze sobą w celu prowadzenia bloga, ale też ułatwiał mi organizację podróży na miejscu. Przy okazji dłuższych wyjazdów jest to bardzo wygodne.

Obróbka zdjęć i relacja z podróży

Jednym z elementów mojej pracy nad blogiem była relacja z podróży w mediach społecznościowych. Zawsze podobało mi się, kiedy inni twórcy dzielili wrażeniami i zdjęciami z wyjazdu – czułam jakbym była tam z nimi. U siebie ten aspekt wprowadziłam jakiś czas temu, ale teraz postanowiłam coś w nim zmienić…

Nie jestem zadowolona ze zdjęć, które wykonuje mój telefon. Daleko im do artystycznych i dobrych jakościowych kadrów. Jako że fotografia jest dla mnie równie ważna jak treść, tym razem postanowiłam bardziej zadbać o ten aspekt.

Nie wiem jak Wy, ale ja nie lubię obrabiać zdjęć podczas jazdy samochodem. Nie za bardzo mam gdzie rozłożyć się z komputerem, a ograniczona przestrzeń dodatkowo mnie demotywuje. Postanowiłam, że do przeróbki zdjęć będę siadała wtedy, kiedy będę miała do tego warunki – tj. nocleg w hotelu. Następnie fotografie zgrywałam na telefon i każdego dnia dzieliłam się nową porcją zdjęć. W trasie korzystałam z programu graficznego na moim telefonie i mimo, że nie spełniał wszystkich moich oczekiwań zdjęcia wyglądały dużo lepiej.

Pewnie domyślacie się, że było to niemałe wyzwanie, ale warte poświęcenia. Potrzebny był mi ekran w wysokiej rozdzielczości. Choć mój sprzęt nie jest stworzony dla grafików, to z podstawową obróbką radzi sobie całkiem dobrze i póki co nie narzekam.Jeśli jednak macie większe wymagania,  w tym temacie nieźle spisuje się nowy Lenovo Yoga 920 posiadający ekran 4K.

Jeszcze jeden, ważny aspekt: kopia zapasowa zdjęć. Co 2-3 dni zgrywajcie fotografie z aparatu na laptopa. Zawsze to dodatkowy duplikat i spokój, że po powrocie będziecie mieli wszystkie zdjęcia. Ja jeszcze swoje materiały dodatkowo wgrywałam na dysk przenośny. Aby zaoszczędzić czas, najlepiej jest kopiować zdjęcia w samochodzie, przemieszczając się z jednego punktu do drugiego.

1 (7)

Tu trzeba jednak zadbać o to, by laptop miał na tyle wytrzymałą baterię, żeby komputer nie wyłączył się w najmniej oczekiwanym momencie. Mój wytrzymuje do 2 godzin, więc mogłam bez obaw przerzucić zdjęcia, a nawet filmy które zgrywają się długo. Choć są i takie, które na jednym ładowaniu działają nawet 15 godzin – to taki sprzęt do zadań specjalnych. Zanim dojedziecie do celu, zdążycie jeszcze obejrzeć odcinek serialu.

Jest jeszcze jedna kwestia o której często zapominamy – bezpieczeństwo. Chyba nie ma osoby, która nie chce zabezpieczyć swoich danych w razie kradzieży. Oprócz tradycyjnych haseł, ciekawym rozwiązaniem jest możliwość odblokowania sprzętu za pomocą linii papilarnych. W ten sposób, nawet jeśli stracisz komputer, będziesz miał pewność, że nikt nie wykradnie Twoich cennych danych.

Praca w podróży

Przez pierwsze trzy tygodnie moim domem był samochód i sporadycznie hotel. Zajmowanie się blogiem i zleceniami podczas „roadtripu” jest sporym wyzwaniem. Chciałam wszystko tak zorganizować, aby zrobić tylko to co niezbędne i cieszyć się wyjazdem. Nie chciałam sobie narzucać dużych wymagań, aby prowadzenie bloga nie kojarzyło mi się z przykrym obowiązkiem. Chciałabym podzielić się moimi radami i obserwacjami na temat pracy w podróży, ale czekam również na Wasze sugestie. Chętnie usprawnię i poprawię moją pracę w drodze.

Na początku wykupiłam duży pakiet Internetu za 40$ – uważam, że cena była przyzwoita. Dzięki temu miałam dostęp do sieci cały czas. No dobrze, prawie, w USA na pustkowiu ciężko o zasięg. Ułatwiło mi to pracę na tyle, że nie musiałam szukać  do wifi i można powiedzieć, że byłam niezależna. Zaoszczędziłam dzięki temu czas i miałam po prostu spokojną głowę.

Na pewno nie chciałam narzucać sobie dużo pracy. Działam w taki sposób, że jak czegoś nie zrobię od razu i odkładam na później, czuję jak to nade mną ciąży. Chciałam sobie oszczędzić takiego dyskomfortu i po prosto rano (o ile jechaliśmy samochodem, a nie zwiedzaliśmy) załatwiałam blogowe sprawy – publikowałam zdjęcia, odpisywałam na e-maile, komentarze czy dogadywałam współpracę. Po takim porannym maratonie moja głowa była wolna, a ja mogłam podziwiać widoki i cieszyć się spełnionym marzeniem.

Jeśli z telefonu nie mogłam wykonać niektórych czynności lub było to zbyt trudne dodawałam takie zadanie na listę i po zameldowaniu się w hotelu (czyli raz na jakiś czas) zabierałam się za realizację. Od razu siadałam do swojej listy – nie traciłam czasu na przeglądanie Facebooka czy innych pożeraczy czasu – byłam po prostu skoncentrowana na tym co ważniejsze. Wierzę, że w podróży ciężej się skupić, ponieważ myślami jesteśmy przy zwiedzaniu kraju, a nie przy pracy. Z tego względu pełna mobilizacja i koncentracja na zadaniu jest wskazana. Czasami także warto trochę się poświęcić i skrócić swój sen o godzinę. Osobiście nie odczuwałam tego, a moja strona mogła się cały czas rozwijać.

Nocleg w hotelu to także czas na ładowanie sprzętu, zgranie zdjęć i filmów. W trasie korzystaliśmy z ładowarki samochodowej i powerbanka, ale laptopa naładować można było tylko w klasycznym gniazdku. Zakładam, że w trasie komputer jest Waszym narzędziem pracy, także pamiętajcie o tym, aby cały czas miał pełną baterię.

Z czasem nauczyłam się, aby tematy wpisów wymyślać już w trakcie wyjazdu, a nie po powrocie. Dzięki temu mam szansę zrobić odpowiednie zdjęcia i zebrać potrzebny materiał. Przykładowo, w głowie miałam plan, aby stworzyć artykuł o rzeczach, które warto zrobić w USA. Wiedziałam, że chcę w tekście umieścić wizytę w motelu jak z filmów i kino samochodowe. A to sprawiło, że w trakcie atrakcji myślałam nad kadrami, które chce uwiecznić i zbierałam niezbędne informacje. Później wystarczy tylko napisać artykuł 🙂

Inspiracje na nowe treści na bloga są wszędzie i zawsze z łatwością wymyślałam tematy na wpisy. Czasami pomysły same wpadały  do głowy, a bywało i tak że wizja nowego artykułu na blogu  mobilizowała mnie do działania. Moja rada: już w trakcie wyjazdu pomyślcie nad treściami, a odpadanie Wam połowa pracy po powrocie. Pamiętajcie, aby w jednym miejscu zapisywać wszystkie pomysły, które mają to do siebie, że szybko wylatują z głowy.

1 (5)

W trakcie wyjazdu pracowałam jeszcze nad dwoma, krótkimi zleceniami. Nie musiałam ich przyjmować, ale chciałam. Stwierdziłam, że wszystko da się pogodzić i wiecie co? Przy dobrej organizacji pracy nie ma rzeczy niemożliwych. Obecnie nawet podczas krótszych wyjazdów jestem w stanie znaleźć czas na bloga i coraz sprawniej mi to wychodzi. Zaznaczam, że są w czasie krótkich podróży są to drobne, bieżące sprawy, a nie praca na pełen etat.

Druga część mojej podróży była już stacjonarna. Dwa ostatnie tygodnie spędziłam w Chicago i tutaj czas musiałam rozdzielić na rodzinę, zwiedzanie i bloga. Nie ukrywam, że w Chicago zrobiłam najwięcej – obrobiłam wszystkie zdjęcia, napisałam 2-3 posty, zajmowałam się Facebookiem i jeszcze udało mi się trochę poczytać o afiliacjach i marketingu

I na koniec jeszcze jedna rada: w zależności od długości podróży, róbcie sobie co jakiś czas dzień w którym nie dotykacie ani komputera ani spraw zawodowych.Takie przerwy pomagają mi się zdystansować, a to sprawia, że cały czas lubię to co robię.

Co warto wiedzieć o podróżowaniu po USA?

Połączenie podróży i pracy nie jest łatwym zadaniem, ale przy dobrej organizacji – możliwe do zrobienia. Warto też zabrać ze sobą sprzęt, który nie będzie kulą u nogi, ale ułatwi nam pracę. Dla mnie ważne są parametry, takie jak: lekkość, kompaktowy rozmiar, ładowanie USB, wytrzymałość baterii i przejrzysty ekran. Jeżeli już mam pracować w podróży to staram się maksymalnie to ułatwić i przyspieszyć. W kolejnej podróży planuję jeszcze bardziej usprawnić swoją pracę. Przed wyjazdem zadbałam także oto, aby zamknąć wszystkie ważniejsze sprawy związane z blogiem, aby na miejscu skupić się już tylko na bieżących sprawach.

U mnie taka forma połączenia pracy i podróży zdała egzamin, ponieważ odpowiednio się do tego przygotowałam i zaplanowałam odpowiednią ilość zadań biorąc pod uwagę czas podróży.