Menu
Włochy / Złombol

Weekend nad jeziorem Garda cz. I

Złombol – Żukiem w Alpy

Przejazd Żukiem przez Przełęcz Stelvio

W poszukiwaniu kryształowych ścian w Val Daone

Czas na kolejny, złombolowy wpis. Tym razem pora na weekend nad jeziorem Garda.

Dwa dni przed wyjazdem przeglądałam strony internetowe, aby dowiedzieć się co mają do zaoferowania północne Włochy. Długo nie musiałam szukać. Po obejrzeniu zdjęć, przeczytaniu pochlebnych opinii wiedziałam, że koniecznie podczas tegorocznego Złombola musimy udać się do miejscowości Riva del Garda. Zdjęcia na tej stronie mówią same za siebie. Klimatyczne widoki, góry na tle szafirowego jeziora i malutkie miasteczko. Wiedziałam, że nikt nie pożałuje, że się tam wybraliśmy. Początkowo może tak było, ale w efekcie polecamy każdemu to miejsce. Nie ważne czy młody, stary, z dzieckiem czy bez. Dosłownie każdy znajdzie coś dla siebie. Rive można nazwać miastem renesansu, ponieważ ma wszystko – góry, jezioro, miasteczko, trasy rowerowe i górskie. Spędziliśmy weekend nad jeziorem Garda, ale gdybyśmy zostali tam nawet na tydzień nie nudzilibyśmy się. Chyba po raz pierwszy byliśmy w miejscu, gdzie można robić wszystko i każdy był zadowolony. No i o dziwo pogoda dopisała. Ale po kolei…

riva del garda 2

Jezioro Garda jest największym i najczystszym  jeziorem we Włoszech. Siedząc na jednym brzegu ujrzymy jedynie horyzont, a nie drugi koniec jeziora, ponieważ Garda rozciąga się na 55 km. Leży także u podnóża Alp Trydenckich, dzięki którym mamy najlepsze widoki. Najwyższym szczytem i jednocześnie najczęściej wybieranym jest Monte Baldo. Riva del Garda leży na północnym końcu jeziora i jest drugą co do wielkości miejscowością nad tym jeziorem. Jak już wybierać to największe i najlepsze miejsca.

DSC_2922

Jak już mówiłam w Riva del Garda jest wszystko i skorzystaliśmy prawie ze wszystkich dobrodziejstw jakie oferuje to miasteczko. Warto wiedzieć, że jest to bardzo turystyczne miejsce. Zazwyczaj staram się takich unikać, bo to niewiele ma wspólnego z poznawaniem innych miejsc czy krajów. Tym razem było inaczej. Turystyczna Riva del Garda się lubić. Polaków również można spotkać na każdym kroku. Wcześniej nie wiedziałam, że aż tylu rodaków wybiera Rive na wakacje.

DSC_2826

DSC_2820

Może na plaże?

Pierwszego dnia część ekipy postawiła na plażowanie. Matej postanowił zanurzyć stopy w jeziorze i okazało się, że powiało chłodem. Górska woda to zimna woda. Zatem zamiast kąpać się w mroźnym jeziorze postanowiliśmy tylko je podziwiać i skorzystać ze słonecznego dnia na plaży. Z kolei od strony gór trochę wiało, ale nie aż tak jak na kieleckim dworcu, więc nie odczuwało się gorąca. Pierwszy raz mogłam leżeć na plaży i nie narzekać, że zaraz się roztopię. Trochę obserwowaliśmy co robią inni i okazało się jak ludzie różnorodnie wykorzystywali czas nad jeziorem. Wynająć można sobie łódkę, jachcik i popatrzeć na góry i jezioro z innej perspektywy. Z Maliną stwierdziłyśmy, że łódką jeszcze nie zwiedzaliśmy okolic. Garda to także raj dla windsurferów. Było ich mnóstwo i niektórzy naprawdę śmigali jak zawodowcy. Aż sama stwierdziłam, że może kiedyś spróbuję tego sportu, który podobno nie jest łatwy. Gdzieś w oddali widać było pary, które zdecydowały się poznawać jezioro z perspektywy kajaka. Ale to nie wszystko. Garda jest także doskonałym miejscem na nurkowanie, połów ryb czy z innej beczki wspinaczkę, a nawet paralotniarstwo. W sumie gdybyśmy zostali jeszcze jeden dzień, to postawiłabym na żeglowanie. W końcu musi być to dobre miejsce na takie rzeczy, skoro tylu ludzi wybierało tę opcję. Chociaż czytałam, że byli i tacy co objechali jezioro dookoła. Ja w takim razie wolałabym je przepłynąć – łódką oczywiście. Aaaa jeszcze jedno warto wiedzieć, że plaże w Rivie są kamieniste, także musimy się odpowiednio przygotować na takie warunki.

DSC_2714

DSC_2711

DSC_2736

DSC_2819

DSC_2825

Włoska kuchnia

Po jakiś 2-3 godzinach na plaży postanowiliśmy sprawdzić, co do zaoferowania ma centrum miasta. Ścieżką tuż przy jeziorze udaliśmy się w stronę starówki. Na dzień dobry, aby uzupełnić siły zaszyliśmy się we włoskiej restauracji. Szkoda, że nie pamiętam jak się nazywała, bo tak nam smakowało, że następnego dnia ponownie udaliśmy się w to samo miejsce. I tutaj jest dobry moment, aby wspomnieć o naszym odkrywaniu kuchni włoskiej. Na pierwszy ogień w Rivie poszła carbonara. Dowiedziałam się, że ta prawdziwa, włoska jest bez śmietany, tylko samo jajko i boczek. Dla chętnych parmezan. Dużą zaletą było to, że w knajpach donoszą starty parmezan do woli. Pizza również była na porządku dziennym. Przeciętna cena 8-10 euro za dużą pizze. Naprawdę można najeść się na pół dnia, a przez cały wspominać jakie to było dobre.

Nie przypominam sobie, abyśmy narzekali na którekolwiek jedzenie we Włoszech. Kiedy nie jedliśmy żarcia ze słoików to jedliśmy pizze. Do tego białe winko, może być Prosecco. Nie wiem jak Wy, ale nie wiem dlaczego wszyscy zachwycają się tym winem. Zdecydowanie lepszy był Aperol Spritz. W skład drinka wchodzi: aperol, prosecco (na szczęście niewiele), woda sodowa i pomarańcza dla wyglądu, bo chyba nie dla smaku. Jeżeli nie podadzą rozwodnionego drinka, naprawdę nie ma na co narzekać.

Włoskie lody także możemy odhaczyć. Nie wiem jak w innych budkach, ale tam gdzie byliśmy porcje były solidne. Nie dało się tego przejeść, ale wybór smaków był. Włoskie tiramisu jakoś poszło w zapomnienie. Michał podjął wyzwanie – codziennie jedna, włoska kawa. Z tego co wiem to każda była dobra. Zresztą chyba każdy wie, że Włosi są kawowymi mistrzami. Eksplorację kuchni włoskiej uważam za udaną.

DSC_2829

Jest i miasto

A więc miasto i starówka. Najprościej jest zgubić się w labiryncie wąskich uliczek i chłonąć klimat miasteczka. Centrum jest na tyle małe, że z pewnością nie umknie żadna, ciekawa atrakcja turystyczna. Na pewno na pierwszy plan wysuwają się ładne widoki. Możemy spojrzeć na jezioro z innej strony. Port San Nicolo ładnie komponuje się z górami w tle i kolorowymi budynkami. Nie zabraknie także sklepów z pamiątkami czy włoskich knajpek, gdzie na szybko można napić się kawy i zjeść croissant’a. Nie sposób również ominąć wieży Apponale, która była centrum handlu dawno temu. Kościoły również były, ale tę tematykę pominę. Wspomnieć mogę jednie to, że we Włoszech klepsydry są zdecydowanie większe, niż te w Polsce. Jakoś to wzbudziło moje zainteresowanie.

DSC_2754

DSC_2756

DSC_2753

DSC_2752

DSC_2740

DSC_2815

DSC_2745

W drodze na miasto natknęliśmy się także na tzw. most miłości, gdzie pary przypinają kłódki ze swoimi imionami, datami ślubu czy innymi ważnymi słowami.

riva del garda

DSC_2724

Wodospady

Jak wiecie lubimy wodospady. Te zwykłe, zamrożone czy jak w tym przypadku kolorowe. Okazało się, że w małej miejscowości 3 kilometry od Rivy znajduje się nie byle jaki wodospad. Doszliśmy tam pieszo podziwiając jednocześnie nieturystyczną część miasta, czyli tak jak lubię. W miejscowości Varone podziwialiśmy wodospad o dumnej nazwie Parco Grotta Cascatta Varone który spada z 90 metrów, a pod nim znajdują się dwie groty skalne. Nie wspomnę już o tym, że chlapał na wszystkie strony. Zgodnie stwierdziliśmy, że kąpiel w wodospadzie mamy zaliczoną. Robił wrażenie, podświetlone na kolorowo ściany również niczego sobie. Czas umilała nam muzyka Vivaldiego w tle.  Aby dostać się do wodospadu dostać musimy pokonać nie mało schodów, całe 115, ale podróż umilają nam rośliny typowe dla klimatu śródziemnomorskiego. No dobra, robią średnie wrażenie. Ponoć pod wodospadami znajduje się hodowla pstrągów. Hmm…pstrąg wyłowiony z wodospadu?

DSC_2760

DSC_2757

cascata varone 4

cascata varone 3

cascata varone 2

cascata varone

DSC_2790

wodospad varone

DSC_2788

DSC_2789

Imprezy

Widać, że Riva del Garda jest tak imprezowa jak Lloret de mar w Hiszpanii. Na dzień dobry, a raczej na dobranoc trafiliśmy na imprezę w okolicach plaży. Minusem było młode, bardzo młode (gimnazjum? liceum?) i pijane towarzystwo. A zdecydowaniem plusem tej imprezy był DJ na żywo. Można było poczuć klimat, ale tylko sprawdziliśmy jak impreza się ma i poszliśmy dalej. Kładąc się do namiotów słyszeliśmy, że impreza ma się dobrze. W końcu był weekend i wakacje. Spacerując po nocy postanowiliśmy także przyjrzeć się przycumowanym łodziom i uwiecznić je na zdjęciach. Michał okazał się bardziej spostrzegawczy i stworzył te najlepsze zdjęcia poniżej.

DSC_2684

DSC_2690

DSC_2697

DSC_2693-2

Koniec części I. W następnym wpisie z Michałem przedstawimy jak męska część ekipy podbijała górskie szczyty na rowerach, a żeńska w tym celu wykorzystała swoje nogi.

Ktoś był nad Gardą i poleca inne miasteczko??

riva del garda 4

riva del garda 3