Michał przedstawia:)
Kasia kilkukrotnie wspomniała o wyjeździe w Bieszczady do jej babci. Pomysł mi się podobał pomimo tego, że nie jestem fanem gór. Nie chodzi o to, że mam coś przeciwko, po prostu nie bardzo mam coś za 🙂 Miało być różnorodnie, trochę tego, trochę tamtego, więc dałem się namówić. Pojechaliśmy do babci Kasi, korzystając z tego, że wyjechała:)
Byłem bardzo ciekaw jak Bieszczady wyglądają, bo po pierwsze nigdy tam nie byłem a po drugie o Bieszczadach mówi się dużo. To góry, które w Polsce obok Tatr mają najsilniejszą markę (po polsku – brand) i są ponoć magiczne, spokojne odludne i takie nieturystyczne. Ponieważ wiem, że Giewont nie leży w Bieszczadach, spakowałem zamiast szpilek i sandałów buty trekkingowe i pojechałem porównać swoje wyobrażenia z bieszczadzką rzeczywistością.
Wyobrażenie nr 1 – W Bieszczadach ludzie mieszkają w drewnianych domach
Babcia Kasi nie 🙂 W miejscowości o bardzo wdzięcznej nazwie Rzepedź, są domy jednorodzinne, bloki bloczki. My w ten weekend (a babcia na co dzień) mieszkaliśmy w na osiedlu szeregowców zbudowanych za komuny.
Wyobrażenie nr 2 – W Bieszczadach mieszkają sami drwale, ludzie prowadzący schroniska i pisarze szukający inspiracji z dala o d wielkich miast.
Cóż – są tam różne wsie, miasta i miasteczka ale nie wydaje się, żeby ludzie zajmowali się czymś innym niż w innych regionach Polski. No może jest tu mniej agencji reklamowych niż w Warszawie i mniejsze porty niż w Trójmieście.
Wyobrażenie nr 3 – Bieszczady są dzikie i odludne
To wyobrażenie pozostawiłem na parkingu szukając wolnego miejsca. W czasie kiedy tam byliśmy (wrzesień) ludzi na szlakach i przy wejściu na nie było naprawdę dużo. Jest tez infrastruktura w postaci budek z biletami i szybkim jedzeniem. W jednej z nich zjedliśmy tradycyjne bieszczadzkie frytki. Zauroczył mnie tamtejszy system „wczesnego ostrzegania”. W budce nikogo nie było. Za to przy budce stał słup, na słupie wisiał przycisk, do przycisku był połączony kabel, a do kabla dom, w domu pani ekspedientka. Przyszła chwilkę po zadzwonieniu – przecież nie ma sensu kwitnąć w budce przez cały dzień.
Wyobrażenie nr 4 – Bieszczady są niskie, więc łatwe, więc nudne
Ok, wejście nie jest trudne – szlak łagodny, nie chce spowodować zawału ani skręcić kostki, ale odpowiednio dobrana długość trasy zmęczy nawet wytrawnych turystów górskich. Nie można też powiedzieć, że wyżej = ładniej. Widoki w drodze na połoninę jaką są naprawdę wspaniałe. No i przez długi czas szliśmy po grani – dla mnie najbardziej malowniczej i fotogenicznej formacji górskiej. Można się poczuć wolnym i malutkim „tylko ja i moja przestrzeń” jak to śpiewał poeta Doniu. Zostając przy muzyce – na szczycie ciągle w głowie rozbrzmiewało mi KSU z pobliskich Ustrzyk. Ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa, więc wspomogę się piosenką. Tutaj link.
Może coś w tym chodzeniu po górach jest…
Wyobrażenie nr 5 – W Sanoku nic nie ma
Otóż nie w Sanoku coś jest. Ja opiszę dwa dla mnie ważne i duże „cosie”
1. Fabryka Autosan
Fabryka jest w stanie upadłości i władze szukają nowego właściciela. Niestety bezskutecznie – być może związane z niekorzystną lokalizacją i kiepską infrastrukturą komunikacyjną samej fabryki jak i regionu? Nie wiem, ale ostatnia cena za którą próbowano sprzedać fabrykę (37 mln zł) wydaję się dla laika śmiesznie mała. Dlaczego o tym piszę na blogu o turystyce? Bo widzę w tym potencjalną atrakcję:
– albo fabrykę ktoś kupi zacznie coś w niej produkować – być może będą wtedy wycieczki umożliwiające zobaczenie linii produkcyjnej (jak np. w browarze w Żywcu)
– albo fabrykę ktoś kupi i ją na coś przerobi i będzie to coś można zobaczyć
– albo fabryka będzie popadała w ruinę będąc celem turystów i fotografów lubiących opuszczone miejsca.
Ciężko wyrokować co się stanie, ale trzymam kciuki za pierwszą opcję. Na razie jedyną (ale ciekawą) atrakcją były dwa zabytkowe autobusy znajdujące się na rynku Sanoka, przypominające o czasach świetności fabryki.
2. Galeria Zdzisława Beksińskiego
I to jest duże coś, które można zobaczyć już teraz. Zdzisław Beksiński urodził się w Sanoku i tu spędził połowę swojego życia. W testamencie oddał swoje prywatne zbiory muzeum w Sanoku a środki finansowe przekazał na utrzymanie tej kolekcji. Dlaczego warto tam pojechać? Bo Beksiński to Bieszczady współczesnego malarstwa – jest przystępny dla każdego i na każdym zrobi wrażenie. Nie znam nikogo kto obok jego twórczości obojętnie, a wśród tych osób bardzo niewiele zna się na sztuce i się nią interesuje. Oprócz tego, że jego twórczość jest bardzo wyrazista i bardzo „jakaś”, sama wystawa jest ciekawie zorganizowana. W ogarnięciu sztuki artysty pomagają filmy stanowiącym miękkie lądowisko na twardym i kamienistym gruncie historii i teorii sztuki 🙂 W galerii znajduje się również warszawska pracownia malarza odtworzona z oryginalnych mebli i rzeczy osobistych. Nabiera ona jeszcze głębszego wymiaru, kiedy dowiadujemy się, że właśnie w tym mieszkaniu Beksiński został zamordowany. Wrażenie potęguje film puszczany tuż obok pokazujący bardzo osobisty wywiad z malarzem. Nie jestem ekspertem w dziedzinie sztuki, ale chętnie chodzę na wystawy podczas podróży i mogę powiedzieć że to najlepsza autorska galeria jaką widziałem. Jest niezwykła ponieważ to nie tylko miejsce, w którym poznamy twórczość artysty ale również jego samego.
Co myślicie o Bieszczadach? A może ktoś był w Sanoku?