Menu
Opuszczone miejsca / Złombol

Kyrkö Mosse – największy cmentarz samochodowy w Europie

Cmentarzysko samochodów w Grodzisku Mazowieckim

Jak przystało na ekipę Złombolową chcieliśmy zobaczyć również inne złomy, które nie przejadą już żadnego kilometra, których lata świetności już dawno minęły, a teraz pozostał powolny rozkład gdzieś na odludziu. Z tego względu udaliśmy się na południe Szwecji w okolice miasteczka Red, aby nacieszyć oko czymś przerażającym.

Pośrodku malowniczego lasu natknąć możemy się na największy cmentarz samochodowy w Europie Kyrkö Mosse. Momentalnie z pięknego miejsca wchodzimy w mroczny zakątek, gdzie ponad 1000 aut wrasta w ściółkę leśną. Spacerując leśnymi ścieżkami nawet przez myśl nam nie przejdzie, że tuż za rogiem rozgrywa się motoryzacyjna katastrofa. Horror na żywo.

DSC_9307 DSC_9306 DSC_9305 DSC_9304

Zacznijmy od początku…

W ubiegłym stuleciu, w połowie lat 30. Åke Danielsson zakupił działkę, gdzie zaczął wydobywać torf. Z czasem biznes przestał być opłacalny. Wydobywanie torfu na małą skalę nie przynosiło zadowalających zysków. Åke zdecydował się porzucić tą działalność i zająć się czymś innym – zaczął skupywać zużyte samochody. Po wojnie w Szwecji samochody były dostępne dosłownie dla każdego, także liczba aut zaczęła rosnąć w szybkim tempie. Niestety liczba złomowanych pojazdów również nie malała, ponieważ obywatele w często zmieniali środki transportu. Co ważne kolekcjoner bardzo dbał o normy ekologiczne – opróżniał auta z płynów, które wysyłał do utylizacji, części które nadawały się do użytku sprzedawał w małym domku, który sam zbudował. Szkielet aut pozostawiał w lesie, tam gdzie wydobywał torf. Niestety to wszystko nie było wystarczające…

DSC_9273 DSC_9272 DSC_9271 DSC_9270 DSC_9268 DSC_9265 DSC_9264

Wszystko było by w porządku, gdyby nie to, że media w latach 90. rozniosły wieści o istnieniu pokaźnej kolekcji. Od tej pory miejsce stało się atrakcją turystyczną o której wcześniej wiedzieli tylko tubylcy. Niestety urzędnicy gminni zadecydowali, że trzeba jak najszybciej posprzątać tę kupę złomu. Za wszystko musiał zapłacić oczywiście właściciel, który nie miał na to wystarczających środków. Wtedy już zamieszkiwał w domu spokojnej starości, a kolekcję zostawił na pastwę losu. Tak zostało do 2000 roku, kiedy Åke Danielsson zmarł.

DSC_9303 DSC_9302 DSC_9301 DSC_9300 DSC_9299

Sytuacja wydawała się beznadziejna, ale po stronie Åke stanęli mieszkańcy. Społeczeństwo przekonało gminę i lokalne muzeum, że kolekcja Åke nie jest zwykłą, kupą złomu tylko cennym miejscem kulturowym. Udało się – cmentarzysko samochodów przetrwało i funkcjonuje do dziś. Szacuje się, że dziennie porzucone auta podziwia średnio 200 osób. Będąc tam nie spodziewaliśmy się, że to miejsce jest, aż tak popularne.

DSC_9254

DSC_9252 DSC_9250 DSC_9249 DSC_9247 3 2 1

Przy leśnej ścieżce znajduje się mnóstwo wraków, które wyglądają przerażająco. Momentami mamy wrażenie, że pojazdy stały się częścią lasu, a natura z każdym dniem coraz bardziej pochłania stertę żelastwa porozrzucaną po całym terenie. Potknąć możemy się o takie auta jak Volvo, Opel, Ford…wszystkie pochodzą z lat 50. ubiegłego wieku. Zanim auta znalazły się na posesji Åke, należały do amerykańskich żołnierzy, którzy tuż po wojnie uciekli ze Starego Kontynentu. Obecnie kolekcja rozpada się z miesiąca na miesiąc. Budynek, gdzie znajdowała się maszyna do torfu grozi zawaleniem, ale cały czas robi wrażenie. Odwiedziliśmy to miejsce jakiś czas temu, wtedy jeszcze nie pałałam, aż taką sympatią do opuszczonych miejsc, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że jest to bardzo wartościowe miejsce, warte odwiedzenia. Z jednej strony patrząc na stertę samochodów mamy wrażenie, że nigdy nie trafiły w odpowiednie ręce i teraz ulegają samozniszczeniu, ale z drugiej strony nie możemy wyjść z podziwu, kiedy patrzymy na tę kolekcję. Na pewno każdy fotograf zrobi użytek z tego miejsca, fan motoryzacji może już nie koniecznie. Dla złomiarzy jest to raj na ziemi.

DSC_9298 DSC_9297 DSC_9295 DSC_9294 DSC_9293 DSC_9292 DSC_9290

Co na to wszystko ekolodzy?

Wbrew pozorom ekolodzy szukają powodów, aby kolekcja została nietknięta. Jednym z powodów jest to, że ptaki zaczęły wić sobie gniazda we wnętrzach auta. Mówi się, że te auta już są częścią natury, ponieważ drzewa przebijają się przez karoserię, rozrastają po całej powierzchni auta, a gałęzie dostają się do środka przez szyby. Można powiedzieć, że samochody umierają w objęciach natury. Jest jeszcze druga strona medalu. Wiadomo o co chodzi – o kasę. Zbiór warty jest nawet 500 tysięcy złotych. Z tego powodu społeczeństwo (ekolodzy również) nie chce, aby auta zostały im sprzątnięte sprzed nosa.

DSC_9288 DSC_9287 DSC_9286 DSC_9285 DSC_9283 DSC_9282 DSC_9281 DSC_9277 DSC_9275

Czy warto? Na pewno warto, choć bez własnego transportu ciężko jest tu dojechać. Dla fanów urbexu z pewnością będzie to jedno z najbardziej spektakularnych miejscówek.