Długo marzyliśmy o wycieczce do Rzymu, aby na własne oczy zobaczyć Koloseum, poczuć klimat wąskich uliczek i doświadczyć tego, że Rzym nigdy nie zasypia. Pierwsza okazja odwiedzenia stolicy Włoch pojawiła się podczas AutoStop Race. Wpadliśmy na jeden dzień, który wystarczył nam na dość intensywny spacer po mieście. Wiedzieliśmy, że w trakcie Złombola musimy zawitać tutaj na dłuższą chwilę. Udało się. Na dzień dzisiejszy czujemy się, że Rzymu starczy nam na jakiś czas. Nie zobaczyliśmy miasta przez dziurkę od klucza, nie zaliczyliśmy żadnego street artu, ani nie zwiedziliśmy nic alternatywnego. Rzym miał tyle „typowych” i ciekawych atrakcji do zaoferowania, że skupiliśmy się tylko na tym.
Wpis jest okrojony, nie chcę opisywać wszystkich atrakcji, które zobaczyliśmy, ponieważ podobnych postów jest mnóstwo. Chcę się skupić na miejscach, które wyjątkowo bardzo mi się podobały i które polecałabym zobaczyć w pierwszej kolejności.
Od czego zaczniemy? Może Schody Hiszpańskie? Gdybyśmy nie wiedzieli, gdzie się dokładnie znajdują, zapewne przegapilibyśmy to słynne miejsce. Ciężko je dostrzec ze względu na tłumy ludzi, które je oblegają. Ponoć w Rzymie są takie miejsca, gdzie turyści są o każdej porze roku. Latem na Schodach Hiszpańskich odbywają się pokazy mody, a zimą ustawiają tutaj szopkę. Idąc w górę po schodach będziemy mieli ładny widok na plac i okolice. Idąc jeszcze wyżej do parku, który góruje nad schodami mamy jeszcze lepszy pogląd na miasto. Na placu w parku trafiliśmy na koncert bardzo początkujących muzyków, którzy zapewne preferują improwizację. Sam klimat był bardzo fajny – zachodzące słońce, złota godzina na zdjęcia i znane piosenki w tle.
Chwile wcześniej zatrzymaliśmy się przy Fontannie di Trevi, która również została opanowana przez tłumy. Ostatnio fontanna przeszła generalny remont i ponownie można ją podziwiać. Jeżeli chcecie ponownie wrócić do Rzymu, to właśnie tutaj możecie wrzucić monetę (rzut koniecznie przez ramię) do wody. Nie ważne czy Wy wrócicie tutaj czy nie, straż miejska i tak wyłowi drobniaki i przeznaczy je na konserwację zabytków i utrzymanie biednych. Niestety kąpiel w fontannie jest zabroniona. Za chwilę zabawy grożą wysokie mandaty.
Wielki, depresyjny, ale dobrze zachowany zabytek. Mowa oczywiście o Panteonie. Wzbudzał lekką grozę, ale również zachwycał. Panteon to świątynia wszystkich bogów. Została zbudowana w 118-125 r. p.n.e i do dziś Rzymianie dbają oto, aby budowla cały czas była w doskonałym stanie. W niedzielny poranek odprawiana jest tutaj msza.
Przejdźmy teraz do symbolu Rzymu, do miejsca z którym stolica Włoch jest kojarzona- czas na Koloseum. Za pierwszym razem podziwialiśmy tę wielką budowę tylko z zewnątrz, ale zaliczyliśmy widok w dzień i po zmroku. Kiedy jestem gdzieś tylko na chwilę to szkoda mi czasu, aby spędzić dzień, tylko w 1-2 miejscach. Zobaczenie Koloseum od środka zostawiliśmy sobie na drugą wizytę. Już wcześniej znaleźliśmy sposób jak nie stać w gigantycznych kolejkach. Bilet do Koloseum to także wejściówka do Forum Romanum i na Palatyn. Zamiast kupować ten pakiecik w kasie w Koloseum, o wiele lepiej jest przejść o dwa kroki i stanąć w kolejce do kasy przy Forum Romanum. Po 10-15 minutach mieliśmy nasze wejściówki i szybciutko wróciliśmy do Koloseum, aby tam zacząć zwiedzanie. Dzięki temu zyskaliśmy sporo czasu, który mogliśmy poświęcić na eksplorację miasta.
Jako, że moja choroba tego dnia była w momencie kulminacyjnym, to z miejsca walk gladiatorów pamiętam urywki, ale moją pamięć zarejestrowała, że warto wejść do środka. Koloseum można obejść dookoła podziwiając łuki, konstrukcje, a mając specjalny bilet czy wykupioną wycieczkę z przewodnikiem jest możliwość wejścia na trzecie piętro. Niestety nie było nam to dane. Momentami Koloseum wzbudza podziw, bo jak w I wieku można stworzyć coś tak genialnego? Niestety miejsce to było przede wszystkim areną przemocy, krwawych scen, morderstw, a co najgorsze przestrzenią do brutalnej rozrywki. Warto także wiedzieć, że na rozgrywkach kobiety zajmowały gorsze miejsce, niż niewolnicy. Szkielet budowli jest imponujący, ale wydarzenia w środku niekoniecznie (moim zdaniem).
No dobrze, zaraz po Koloseum przemknęliśmy się do Forum Romanum. Gdybym nie była tutaj z Michałem, ale sama, to wystarczyłoby mi szybkie spojrzenie z góry na te ekhm…pozostałości i tyle. Poszliśmy na kompromis i Forum Romanum obeszliśmy, ale nie zaglądaliśmy pod każdy kamień. Niech będzie, przyznam, że widok z boku to nie to samo, co oglądanie tego miejsca z bliska. Robi wrażenie. Mogę powiedzieć, że Forum Romanum zachwyca. A tutaj obszerne informacje o Forum Romanum. Klik.
Następnego dnia postanowiliśmy przekroczyć granicę Rzym-Watykan i ponownie sprawdzić, co najmniejsze państwo świata ma nam do zaoferowania.
Właśnie z tego miejsca pochodzą moje, najładniejsze kadry, a mianowicie zdjęcia zrobione z góry z Bazyliki św. Piotra – drugiego, co do wielkości kościoła na świecie. Jak wiadomo trzeba odstać swoje w kolejce. Kiedy z nieba lał się żar, my koczowaliśmy pod słynnym kościołem, aby już za chwilę zobaczyć, to czym zachwyca się cały świat. Podczas pierwszej wizyty spojrzeliśmy na bazylikę tylko z zewnątrz. Będąc tam warto wejść do środka, ponieważ same mury nie oddają piękna i wielkości kościoła. Będąc już w bazylice szybko udaliśmy się na wieżę widokową. Zdecydowaliśmy się wejść pieszo, a nie wjechać windą po połowy, a potem i tak wchodzić o własnych siłach. Dlaczego lepiej wejść samemu? Ponieważ same schody, ich ułożenie, różne rozmiary przejść robią wrażenie. Były momenty, kiedy moja klaustrofobia przypominała o sobie, a od czasu do czas nie mogłam wyjść z podziwu, że idąc do góry w sumie czuję jakbym szła bokiem. A na górze czekały na nas same piękne widoki z „lotu ptaka”, czyli takie jakie lubię najbardziej. Zobaczyliśmy największe zabytki miasta, a przede wszystkim wreszcie mogliśmy pojąć jego ogrom. Z góry widać także granicę Watykanu z Rzymem i Ogrody Watykańskie na które nie było już czasu. Co najważniejsze dostrzec możemy w Watykanie coś więcej, niż tylko Plac św. Piotra.
Nie zgodzę się z opinią większości – Plac św. Piotra nie jest, aż tak mały. Nie przybiera, aż takich rozmiarów jak się wydaje w telewizji, ale malutki również nie jest. Na pewno nagabywacze oferujący zwiedzanie bazyliki z przewodnikiem i sprzedawcy różańców za jedno euro odejmują kilka punktów temu miejscu. Aaa, jak zacznie padać deszcz, nagle pojawia się multum sprzedawców oferujących parasolki. Przygotowani na każdą okazję.
Nie starczyło czasu na zwiedzenie Muzeum Watykańskiego (podobno bardzo fajne), Ogrody Watykańskie i Kaplicę Sykstyńską. Z tego względu kiedyś, przy okazji musimy tutaj powrócić:) Niestety nie mieliśmy tyle szczęścia, co 2/7 ekipy, która była akurat w Watykanie w czasie specjalnej mszy, którą prowadził papież. Może następnym razem:)
Ostatniego dnia o poranku przypadkowo dowiedzieliśmy się, że na Campo di Fiori znajduje się targ uliczny. Poza punktami widokowymi i street artem targi zawsze znajdują się wysoko na mojej liście zwiedzania. Co prawda ostatnio spotykamy się tylko z chińszczyzną i kiczem np. market w Palermo, ale Rzym zdecydowanie jest w czołówce najlepszych straganów. Targ na Campo di Fiori tętni życiem, otaczają nas różnorodne smaki, kolory. Nie sposób oderwać się od gwaru i krzyków Włochów zachęcających nas do kupna swoich produktów.
Makarony były w wielu smakach – bazylia, oliwa, łosoś, owoce morza, grzyby. Kształty mieniły nam się przed oczami – było w czym wybierać. Zrobiliśmy zapasy dla siebie i dla rodziny i już wiedzieliśmy, że warto było tutaj zajrzeć. Skosztować można było różnych smaków oliwy. Niestety ceny nie zachęcały, czego nie można było powiedzieć o smaku. Nie zabrakło także Limoncello w fikuśnych butelkach i Aperolu w licznych odsłonach. Z każdej strony pojawiały się świeże owoce i warzywa, a nawet stoiska, gdzie można nabyć świeżo wyciskane soki (np. z granatu) czy sałatki owocowe.
Co do samego placu, zniknął gdzieś pośród ludzi i straganów. Przeciskając się między stoiskami możemy poczuć klimat jednego z najbarwniejszych miejsc w Rzymie. Od 150 lat mieszkańcy robią tu zakupy. Campo di Fiori swoją nazwę zawdzięcza oczywiście kwiatom, które do dziś można zakupić na placu. Campo di Fiori było nie tylko miejscem obsypanym kwiatami, ale także polem egzekucji. Właśnie tutaj został spalony Giordano Bruno z powodu wygłaszania swoich heretyckich poglądów. Obecnie ku jego pamięci na Polu Kwiatowym znajduje się pomnik. Zwróćcie uwagę, że Bruno zwrócony jest twarzą w stronę Watykanu.
Jaki jest Rzym?
Niestety w Rzymie opuściło nam kulinarne szczęście. Nie zjedliśmy niczego godnego polecenia. Kiedyś myśleliśmy, że kuchnia włoska jest dobra w każdym miejscu, ale jednak nie. Warto wcześniej poszukać czegoś sprawdzonego. Na szczęście pod kątem czystości Rzym nie przypomina Madrytu. Jak na stolicę i spore miasto jest czysto i przyjemnie. Przynajmniej z tego, co udało nam się zaobserwować. Łatwo zauważyć, że dzieci nie idą spać zaraz po dobranocce, tylko towarzyszą swoim rodzicom w spacerach czy spotkaniach. W Hiszpanii jest podobnie i bardzo to popieram. Rzym jest zachwycający i kiedyś tu wrócimy, aby zejść ze utartego szlaku i zobaczyć mniej znane zakątki.
Praktycznie:
Do Rzymu możecie polecieć za grosze, o ile wcześniej będziecie monitorować promocje.GoEuro podrzuca kilka, praktycznych wskazówek jak znaleźć tani bilet lotniczy. Jeżeli dostosujecie się do wskazówek to z pewnością upolujecie bilet do pięknego Rzymu za niewielką kwotę:)
Targ na Campo di Fiori działa codziennie (prócz niedzieli) od 7 do 14.
Wstęp do Panteonu jest darmowy.
Bilet na Koloseum, Forum Romanum i Palatyn kosztuje 12 euro, 7 euro ulgowy.
Wejście do Bazyliki św. Piotra jest bezpłatne. Aby wejść na kopułę musimy zapłacić 5 euro, jeżeli chcemy wchodzić pieszo, albo 7 euro jak marzy nam się wjazd windą, a potem na samą górę i tak na piechotę.
Jakie mniej znane miejsca możecie polecić w Rzymie?