Takiego miejsca jak Brijuni brakowało mi od jakiegoś czasu. Na mapie zerknęłam na miejscowość, gdzie miał się kończyć wyścig Auto Stop Race i zainteresowała mnie wysepka w okolicy. Po szybkim przeszukaniu Internetu okazało się, że jest parkiem narodowym, leży blisko Fazany (meta ASR) i można tam dopłynąć łodzią. Plan na zwiedzanie po dojechaniu do celu został ułożony. Zobaczcie Brijuni – najlepsze odkrycie tego lata. Oczywiście według nas;)
Wyspy Brijuni to w sumie 14 wysepek oddalonych od siebie o kilka kilometrów. Najlepszą bazą wypadową jest Pula lub Fazana. W 1983 roku wyspy zostały objęte ochroną i tym samym stworzyły park narodowy liczący sobie ponad 40 km. Na wysepce rośnie 680 gatunków roślin, w tym subtropikalnych – zażyczył sobie je Tito. Około 200 rodzajów ptaków znalazło sobie tu schronienie. Poza śpiewem ptaków możemy podziwiać sarny chodzące po uliczce lub w oddali między drzewami. I ogólnie przebywać w ciszy i spokoju, to jest największa zaleta Brijuni:)
W porcie oferowano nam tańszą i niby ciekawszą wycieczkę. Mieliśmy wsiąść w łódź i przepłynąć obok najbardziej spektakularnych wysepek np. tej w kształcie serca i ryby. Po to udajemy się na wyspę, aby na niej pobyć, nacieszyć się spokojem i zielenią, a nie spojrzeć na nią z perspektywy wody i z powrotem do portu. Odpuściliśmy tę ofertę i Wam też to polecam.
W cenie biletu na statek mamy przewodnika, który oprowadza po najważniejszych punktach wysepki. Potem można się ulotnić i swoimi ścieżkami obejść wyspę, a wcale taka mała nie jest, jeżeli chcemy zwiedzać ją na piechotę. A jeśli w ogóle nie chcecie podążać z grupą, możecie od razu się oddzielić. Wcześniej warto sprawdzić godziny promów. Biletów nie kupujecie na konkretne godziny, wyruszacie i wracacie kiedy chcecie.
Biała Willa
Jednym z pierwszych punktów była Biała Willa, gdzie podczas zimnej wojny czas umilali sobie największe szychy. Przykładowo Tito, który spędzał tutaj kilkanaście tygodni w roku i postawił sobie 3 wille. Obecnie w porze letniej prezydent Chorwacji spędza tutaj wakacje – na wyspie, nie w willi. W tej części możemy dowiedzieć się nieco o Tito i jego karierze politycznej. Obecnie na wyspę przyjeżdża sporo turystów, niekoniecznie arystokracja, ale po cenach noclegów i cenach w knajpach widać, że to miejsce nie należy do najtańszych.
Tuż obok, a raczej w tym samym budynku znajduje się muzeum wypchanych zwierząt, czy coś na kształt tego. Mimo świadomości, że wypychane były po śmierci naturalnej i nikt ich nie zabijał, aby zrobić sobie ozdobę, to trochę nie mogłam na to patrzeć. Zwierzęta, które teraz są eksponatami kiedyś były prezentami dla Tito od politycznych gości.
Park safari
Nastawiłam się głównie na safari i na zwierzęta żyjące niemal na wolności. Do tej części wyspy dojechaliśmy spalinową kolejką. Jak to bywa na wycieczkach zawsze jest za mało czasu i tutaj żałowałam, że dłużej nie mogę zostać w tym miejscu. Jeżeli chcielibyśmy tutaj wrócić, to najlepiej na rowerze, na piechotę zajęłoby to za dużo czasu.
Safari nie było, aż tak egzotyczne jak myślałam, a zwierzęta i tak przebywały w klatach czy zagrodach, jak w zoo. Dłużej zatrzymałam się przy słoniu i akurat trafiłam na karmienie i w sumie to był jeden z ciekawszych momentów w tej części wyspy.
Zdecydowanie w tym miejscu mogłabym zostać dłużej, ale trzeba było jechać dalej. Po drodze oglądaliśmy wille Tita i coraz bardziej zagłębialiśmy się we florę i faunę Brijuni. Alejki otoczone drzewami to było to. Po to właśnie przypłynęliśmy na wyspę – chcieliśmy zażyć trochę spokoju i natury. Wdrapaliśmy się nawet na taras widokowy zbity z desek, z którego drzewa zasłaniały wszystkie widoki. Jednym z lepszych momentów był spacer między fikuśnymi drzewami i sarny chodzące po uliczce jakby nigdy nic. Tego właśnie oczekiwałam od tego miejsca i chyba z 2-3 razy przekładaliśmy godzinę odjazdu.
Opuszczone zoo i rzymskie ruiny
Chodząc własnymi szlakami trafiliśmy na…opuszczone zoo. Spokojnie, zostały tylko puste zagrody czy pomieszczenia z byłym asortymentem. Nie było tego dużo, ale obeszłam wszystko doskonale. Wielką klatkę czy też małpi gaj zwiedziłam dokładnie. I to była taka perełka na trasie o której przewodnik nie mówi, a opuszczone miejsca zawsze są moim numerem jeden.
Najwięcej czasu poświęciliśmy na zobaczenie rzymskich ruin z z I w pn.e. Może z daleka pozostałości nie robią wrażenia, ale z bliska już tak. Obok znajduje się tablica informacyjna, dlatego też z łatwością możemy sobie wyobrazić które pomieszczenia, gdzie się znajdowały. To też doskonałe miejsce, aby z góry spojrzeć na zatokę.
Pozwólcie, że wszelakie kościoły pominę, ponieważ nie byłam nimi zainteresowana.
Brijuni to raj dla miłośników golfa, można było to zauważyć po licznych polach do uprawiania tego sportu. Lubicie nurkować? Krystalicznie czysta woda pozwoli Wam szybko i łatwo podejrzeć podwodne życie. Dla mających nieco więcej gotówki – rejs żaglówką po archipelagu brzmi interesująco.
Brijuni – najlepsze odkrycie tego lata
Spędziliśmy tutaj tylko jeden dzień. Wystarczy, aby obejść najmocniejsze punkty Brijuni, ale jeszcze jedna doba byłaby strzałem w dziesiątkę. Fajnie byłoby wynająć rower, objechać wyspę -tylko w tych zielonych miejscach, między drzewami rodem z Afryki i odpocząć od społeczeństwa. O Brijuni można powiedzieć, że jest oazą spokoju (przynajmniej w maju) w niewielkiej odległości od cywilizacji. Zdecydowanie jedno z lepszych odkryć w tym roku.
Na tej stronie znajdziecie informacje o wyspie, wycieczkach i cenach biletów, które są różne w zależności od miesiąca. My w maju zapłaciliśmy około 100 zł i były to doskonale wydane pieniądze mimo, że kwota początkowo może przerażać.