Menu
Polska

Off Road, czyli mikroprzygoda po godzinach

Jedno jest pewne i niezmienne – zwiedzanie świata z perspektywy samochodu, to coś, co lubię najbardziej. Nie żaden szybki samolot, wygodny pociąg, tylko samochód. Lubię żyć w aucie, podoba mi się niezależność, którą daje samochód i szansę na dotarcie do miejsc, które się tylko wymarzy.

Wszystko zaczęło się od podróżowania Żukiem, który na 2-3 tygodnie stawał się naszym domem na kółkach. Mimo że nie jest demonem szybkości i raz na jakiś czas płata figle, jest najlepszym środkiem transportu na świecie. Po tylu latach ciężko nie mieć sentymentu do pojazdu, który wiąże się z tak licznymi wspomnieniami i przygodami 😉

Nie wyobrażam sobie zwiedzania USA inaczej niż samochodem. Już nie mogę się doczekać, kiedy wsiądziemy w nasze auto i będziemy zasuwać po bezdrożach. Jeszcze bardziej niż rok temu cieszę się na myśl, że to będzie nasz mobilny dom na kolejny miesiąc. Jeszcze kilkanaście lat temu nie podejrzewałabym siebie o podróże samochodowe;)

Na Żukach i wynajętych autach świat się nie kończy, w głowie kiełkuje nam nowy pomysł, który związany jest z dzisiejszym wpisem. Pewnie moi znajomi, jak i ja zastanawiamy się, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na prawo jazdy 🙂

Off Road, czyli mikroprzygoda po godzinach

Nie trzeba daleko wyjeżdżać, aby doświadczyć czegoś fajnego i spróbować nowych rzeczy. My wyjechaliśmy raptem kilka kilometrów za Warszawę, aby przetestować jazdę offroadem. To wszystko w ciągu tygodnia, po 8 godzinach pracy – przygoda czai się na każdym kroku 😉

Off Road, czyli mikroprzygoda po godzinach

Namiastkę naszych planów czy marzeń mieliśmy wczoraj, kiedy przez pół godziny sunęliśmy po torze samochodem terenowym. Jedynie, czego żałuję to tego, że dzień wcześniej nie padało i nie mieliśmy szansy przejechać się po błocie czy po wodzie. Oczami wyobraźni widzę te niesamowite kadry 🙂 Niestety, nie wszystko można mieć od razu, ale i tak bawiliśmy się świetnie.

Z każdą przeszkodą czuliśmy wewnętrzną euforię poplątaną z adrenaliną. Strome podjazdy, zjazdy, wjazdy na kontenery czy inne wysokie górki, to całkiem nowe dla nas doświadczenie. Z perspektywy tylnej kanapy niekiedy odczuwałam strach – szczególnie przy zjazdach, kiedy tył samochodu znajdował się wysoko, a przez przednią szybę widziałam tylko kurz i żwir. Myślę, że za kierownicą wrażenia są jeszcze mocniejsze. Był to także przedsmak przygody, która być może kiedyś nas czeka. Na pewno po przejechaniu całego toru wyszliśmy bogaci o nową mikoprzygodę, a także towarzyszyło nam poczucie, że chcemy więcej.

Jazda terenowa, pokonywanie dróg, których być może jeszcze nikt nie przyjechał, a przede wszystkim przygoda, to coś, co warto choć raz w życiu spróbować. Na pewno nie każdy jest zaprawionym podróżnikiem czy miłośnikiem „brudnych sportów”, ale myślę, że takich doświadczeń się nie zapomina. Tym bardziej że wiążą się z silnymi emocjami 😉

Żeby trochę poszaleć w terenie, nie trzeba od razu kupować samochodu czy zapisywać się na specjalistyczne kursy – wystarczy pójść na tor, aby w ogóle przekonać się, czy to jest dla nas i czy damy radę. Patrząc na te wszystkie strome podjazdy, prowadzenie auta w terenie wydaje się dużo trudniejsze, niż wcześniej sobie wyobrażałam. Podobnie, zastanawiam się jak człowiek czuje się po kilku godzinach, kiedy wytrzęsie go na całego, a cała energia pójdzie na manewrowanie pojazdem.

Przejażdżka samochodem terenowym była możliwa dzięki I etapowi konkursu „Chcę to przeżyć”, do której zakwalifikowało się 600 testerów marzeń, w tym ja:)

Praktycznie:

Skorzystaliśmy z Toru Janki, ul Graniczna 15 (okolice Warszawy)
Warto pojawić się około 10-15 minut przed startem.
Pamiętajcie, aby włożyć wygodne buty i naładować aparat fotograficzny. Odległość od lotniska jest na tyle duża, że spokojnie można wystartować dronem.

Podzielcie się swoimi offroadowymi doświadczeniami:)