Menu
USA / Utah

Dzikie parki narodowe i malownicza Droga 12

W tym wpisie będzie wszystko, to co lubię najbardziej – malownicze drogi i dzikie parki narodowe. Na końcu wyleję gorzkie żale na temat miejsca, którego nie udało nam się odwiedzić. Jesteście gotowi na amerykańskie cuda natury?

Dziwna instalacja

Tej nocy spaliśmy w motelu w miejscowości widmo. Niewiele tam było, poza jednym sklepem, porzuconymi samochodami i zawalającymi się domami. W trasie napotkaliśmy taką oto instalację. W USA podobnych wizji artystycznych jest więcej, szczególnie przy Drodze 66. Szeryf powiedział nam, że ludzie w tym kraju są bardzo pomocni, ale jest też dużo wariatów. Zobaczcie przykład tego szaleństwa i kreatywności.

Park Narodowy Capitol Reef

Park znajduje się w stanie Utah i jest ukrytą perełką wśród innych atrakcji. Znajdziecie tutaj kaniony, urwiska, kopuły i czerwone skały, a to wszystko na 100 milach.

A skąd taka nazwa? W środku parku znajduje się wiele białych kopuł, które przypomniały pierwszym osadnikom budynek Kapitolu w Waszyngtonie.

Na informację o Parku Narodowym Capitol Reef trafiłam przypadkowo. Wcześniej za dużo informacji  nie mogłam znaleźć, więc po prostu odpuściłam. W tym przypadku kopalnią wiedzy była grupa na Facebooku. Czytałam, że ten park jest dziki, mało popularny, ale mimo wszystko piękny i każdy z uczestników deklarował, że musi tam wrócić. Capitol Reef nawet trafił do grona ulubionych parków w USA kilku osób. Co mi szkoda, dodałam na mapę.

Kiedy wracam myślami do trekkingu w Capitol Reef, ciepło mi się robi na sercu. Czerwonawe skały, roślinność, która kojarzy mi się z Islandią, cisza i malownicza panorama rozciągająca się po horyzont. Uwielbiam w Ameryce te duże przestrzenie.

Na naszej drodze spotkaliśmy tylko jedną parę turystów. Zdecydowanie jestem fanką dziczy i szlaków, gdzie mogę sama (lub z Michałem) pobyć z naturą. Tak, niektóre miejsca lubię mieć tylko dla siebie i wyjeżdżając do parków, nie mam ochoty na tłum ludzi.

Żałuję, że nie mieliśmy więcej czasu, aby zrobić kolejny trekking. Na pewno, kiedy tylko będziemy w okolicy wrócimy do Capitol Reef. Dajcie szansę mniejszym i mniej popularnym parkom. Nie tylko giganty i wypromowane miejsca mogą zachwycać. Takie perełki często są bardzo głęboko ukryte, więc warto szukać 🙂

Droga 12

Jedna z najbardziej widowiskowych autostrad w USA znajduje się w Utah i prowadzi przez najpiękniejsze regiony w tym stanie. Mamy do dyspozycji 128-milową trasę. Droga 12 (National Scenic Byway Utah Highway 12) jest bardzo różnorodna. Jechaliśmy przez las, gdzie leżał śnieg, a zimno mroziło krew z żyłach. Za chwilę przed nami ukazały się góry, a później kaniony. Nie brakowało także jesiennych drzew. Miałam wrażenie, że w ciągu tych kilku godzin przejechaliśmy przez wszystkie cztery pory roku. Po ferii kolorów wjechaliśmy na pustkowia, a potem na taras widokowy. W tym miejscu nasza malownicza autostrada wyglądała niczym wijący się wąż 😀 

Nie obyło się bez oburzenia, kiedy zobaczyłam na moje oko 16-letnią dziewczynkę ze strzelbą. Jakoś nie przekonuje mnie nauka polowania i pokazywanie, jak zabija się zwierzęta w tak młodym wieku, ale cóż. Przynajmniej popatrzyłam sobie na malownicze krajobrazy w pachnącym żywicą lesie.

Cały spektakl zaczyna się w miasteczku Panguitch i prowadzi do Red Canyon, a później do Bryce Canyon i National Monument Park Escalante. Na samym początku (lub na końcu, zależy od której strony jedziecie) polecam zajrzeć również do Capitol Reef.

Escalante National Monument

W USA jest takie magiczne miejsce, które bardzo mi się marzy. Mianowicie chodzi o The Wave. Niestety dostać się tam, wcale nie jest tak łatwo. Tylko 20 osób dziennie ma szanse podziwiać ten cud natury. Każdego dnia można wziąć udział w loterii – 10 osób wygrywa właśnie w tym konkursie, a kolejne 10 za pośrednictwem loterii w Internecie. Szczęśliwa 20 otrzymuje wejściówkę do The Wave.

Był to nasz pierwszy wyjazd do USA i każdy dzień był cenny. Szkoda nam było zmarnować czas, jeśli nie wygralibyśmy w loterii. Odpuściliśmy, teraz trochę żałuję. Ale znalazłam nam obiekt zastępczy. W ręce wpadł mi blog DC Adventures i artykuł o Escalante National Monument. Zobaczcie te zdjęcia! Absolutnie śliczne miejsce i bardzo przypomina The Wave. Naniosłam na mapę współrzędne parku i jeszcze dopisałam dwa wykrzykniki, aby nie zapomnieć, że jest to mój numer 2 do odwiedzenia (zaraz po Kanionie Antylopy).

Przyjechaliśmy na miejsce. Szybciutko udaliśmy się do Visitor Center po wskazówki. Wiedzieliśmy, że szlaki nie są dobrze oznakowane, a auto musimy porzucić gdzieś na parkingu.

Pewnie teraz myślicie, że moja ekscytacja będzie jeszcze większa, jak zacznę opisywać to magiczne miejsce i drogę do celu. Cóż, nie zawsze spadam na cztery łapy. Dzień wcześniej padał deszcz i szlaki były tak zalane, że nawet samochody 4×4 przegrywały z żywiołem. Nawet nie wiecie jak mi szkoda tego trekkingu. Byliśmy o krok (tzn. jakieś 10 km) od zobaczenia tych magicznych skał i się nie udało.

W zamian za to wybraliśmy inny szlak do wodospadu. Przyznaję, że to była najnudniejsza trasa na tym wyjeździe. Siedziałam w krzakach zamiast podziwiać najładniejszy kanion w USA.  Zmarnowaliśmy cały dzień na podziwianie byle jakich krajobrazów. Nie powiem, że nie polecam tego parku, ponieważ być może źle wybraliśmy szlak, a inne trasy zachwycają.

Nie przeszliśmy wymarzonej trasy Zebra Slot, ale patrząc na zdjęciach – pewnie warto. Koniecznie wejdźcie na ten wpis – artykuł podlinkowałam wyżej.

Było mi bardzo szkoda straconej możliwości i zmarnowanego dnia. Z drugiej strony jestem pogodzona, że nie wszystko w podróży zawsze idzie po mojej myśli. Pognaliśmy dalej w kierunku Kanionu Bryce, aby nacieszyć około kolejnym cudem natury w intensywnych barwach.