Menu
Polska

Camp Spa – balia, sauna i ziołowe kąpiele w lesie

Camp Spa to mój numer jeden w Polsce. Jest to najprzyjemniejsze miejsce w naszym kraju, owiane relaksem, ciszą, spokojem i zapachem drewna. Wyobraźcie sobie, że pośrodku lasu chodzicie w szlafroku i odpoczywacie w ciepłej balii, sącząc wodę z pokrzywą lub cydr, a następnie relaksujcie się w saunie, aby cały pobyt zakończyć pachnącą, ziołową kąpielą. Raj na ziemi i to na polskiej ziemi. Chodźcie na Warmię, zapraszam do Camp Spa🙂

Nie, nie jest to wpis sponsorowany 🙂

Camp Spa – balia, sauna i ziołowe kąpiele w lesie

Z samego rana dojechaliśmy na miejsce i szukaliśmy drewnianych drzwi, które prowadziły prosto do leśnego spa. Wejście nie było do żadnego domu, tylko do lasu. Już po chwili, kiedy zobaczyłam hamaki, wskazówki na drewnianych tabliczkach, wiedziałam, że Camp Spa na żywo prezentuje się o wiele piękniej i ciekawiej niż na zdjęciach. Wszystkie zabiegi rozsiane są po lesie w pojedynczych domkach z drewna albo po prostu pod gołym niebem. Godziny usług są tak ułożone, aby każdy miał czas dla siebie bez pośpiechu, kolejek i presji, że czeka kolejna grupa i trzeba się zbierać. W lesie mijaliśmy wielu ludzi w szlafrokach, ale naprawdę mieliśmy poczucie, że jesteśmy tu sami.

Balia – jacuzzi pośród drzew

Zdecydowanie jest to mój ulubiony pomysł na biznes. Wystarczy tylko balie postawić w lesie, między drzewami, włączyć bąbelki w jacuzzi i mieszczuch czuje się jak w niebie. Żadne spa, nawet to w bardziej luksusowych warunkach nie pobije relaksu w jacuzzi pośród drzew, śpiewu ptaków i  odgłosu żab 🙂 Do tego popijaliśmy sobie wodę z pokrzywą i mogliśmy wsłuchać się w ciszę. Kontakt z naturą wypłukuje cały stres:)

Sauna w lesie

Wszystkie stanowiska wykonane są z drewna i szkła, aby jak najbardziej wpasować się w „wystrój” lasu. Do zabiegów wykorzystywane są także naturalne produkty prosto z lasu. Camp spa żyje w symbiozie z przyrodą i wykorzystuje całe bogactwo żywiołów i natury. W tym miejscu całe ciało, wraz z głową zaliczy pełen reset, a my jeszcze nacieszymy oko mnóstwem zieleni i pooddychamy świeżym powietrzem. Fanką sauny jestem dopiero od pół roku, a będąc w tym miejscu jeszcze bardziej się cieszę, że przekonałam się do tej formy relaksu.

Przeszklona i drewniana chatka była cała do naszej dyspozycji. Siedząc w saunie, mogliśmy dolewać wody z aromatem amolu do całej konstrukcji, a później relaksować się na słomianych leżakach wpatrując się w zielone otoczenie. Dodatkowo, Michał postanowił schłodzić się kubłem zimnej wody na zewnątrz 😉 Mimo że, czas płynął szybko, saunę mieliśmy do swojej dyspozycji na jakieś dwie godziny. Z żadnego zabiegu nie wyszłam z poczuciem, że trwał za krótko 😉

Ziołowe kąpiele

Na sam koniec udaliśmy się na ziołową kąpiel pośrodku lasu. Położyliśmy się w wielkich, starych wannach, w których pływały pędy sosny i  zioła. Wszystko tak ładnie pachniało 😉 Do tego obok był kranik i mogliśmy dolewać sobie ciepłej, ziołowej wody. Właściciel zachęcił nas do spróbowania kwiatu sosny (męskie pędy), które można było spożywać jeszcze przez kilka dni, zanim przekwitną. Takiego smakołyku w lesie jeszcze nie próbowałam, a był on świetny 😉 To tylko pokazuje, jak Camp Spa żyje w zgodzie z naturą🙂

Praktycznie:

Poza wymienionymi zabiegami dostępne są również masaże i kąpiele mineralne. Każdy gość do woli może korzystać z hamaków i kina w plenerze 😉 Camp Spa mieści się w Ględach w woj. warmińsko-mazurskim. Pewnie domyślacie się, że zabiegi, szczególnie te w weekend należy rezerwować jak najszybciej. Myślałam, że będę nadgorliwa i napisałam do Camp Spa w styczniu (prawie 4-miesięczne wyprzedzenie) i już sporo terminów było zajętych.

Warmia i pola rzepaku

Podobało mi się, że w tych stronach wszystkie lokalne biznesy, agroturystyki polecają się nawzajem. Camp Spa rekomenduje nocleg w sąsiedniej Glendorii, do kąpieli w balii można zamówić cydr z Kwaśnego Jabłka, a jeden z właścicieli polecił nam słynne Lody w Łukcie. Niestety nie było dane mi ich spróbować, ale Michał twierdzi, że na cztery smaki, tylko dwa urządziły mu ucztę dla podniebienia 🙂 Ja za to poszłam do sklepu obok zrobić sobie zapas warzyw 🙁

Lawendowe Pole odwiedziliśmy tylko przejazdem, ponieważ te kwiaty kwitną w czerwcu/lipcu. Delikatny fiolet już się pojawił, więc wyobrażam sobie, że za miesiąc będzie tam jak na francuskiej Prowansji. Mam dość obszerną listę miejsc i aktywności na Warmii i bardzo chciałabym tam wrócić. Naprawdę nie spodziewałam się, aż takiego sielskiego klimatu, artystycznych zakątków i mnóstwa lokalnych smakołyków. Do tego te pola rzepaku, które uwielbiam doskonale wkomponowały się w okoliczne wsie. Pogoda nie była jakaś wybitna, ale nawet przy szarym niebie i niskiej temperaturze Warmia zrobiła na mnie niesamowite wrażenie!