Menu
Niemcy / Opuszczone miejsca / Złombol

Teufelsberg – opuszczone centrum podsłuchowe w Berlinie

Przyszedł czas na szpiegowskie klimaty, opuszczone miejsce i kopalnię dobrego street artu, a to wszystko u naszych sąsiadów. Byłe centrum podsłuchowe to miejsce na swój sposób z niepewną przyszłością i niepokojącą przeszłością. Teufelsberg ukryte jest w gęstym, liściastym lesie na skraju cywilizacji. Częściowo jest rozebrane przez złodziei, a każda dostępna powierzchnia pokryta jest graffiti. Post-apokalipsa to najlepsze określenie na niemiecką Górę Diabła. Im dalej w głąb wchodzimy, tym jest ciekawiej. To było idealne zakończenie Złombola.

fot. Łukasz Marzec

Co zrobić z gruzem po wojnie?

Teufelsberg to Góra Diabła usypana z gruzów powojennego Berlina. Po wojnie miasto zostało odbudowane na nowo. A co zrobić z pozostałościami, które zajmują tyle miejsca? Wywieźć do lasu Grunewald. Wyobraźcie sobie, że 800 ciężarówek jeździło codziennie z miasta do lasu z hałdami gruzu. Szacuje się, że wywieźli ponad dziesięć milionów metrów sześciennych szkieletów budynków. Mówi się, że znajduje się tam 1/3 gruzu berlińskiego (około 400 000 budynków). W Niemczech w wielu miasta znajdują się takie wysypiska – coś trzeba było zrobić z hałdami resztek po wojnie.

 

Teufelsberg i szpiegowanie

Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) podsłuchiwała z tego miejsca dużą część Bloku Wschodniego. 800 pracowników w systemie zmianowym analizowało transmisje radiowe. Zapisywali wszystkie rozmowy – nie ważne, w jakim języku były prowadzone. Po wnikliwych analizach dalej przekazywali tylko istotne informacje. Było to ogromne centrum szpiegowskie. Z czasem projekt upadł, a zabudowania uległy dewastacji. Po wojnie alianci za pomocą materiałów wybuchowych chcieli zniszczyć budynki, ale były tak solidne, że się nie udało.

 

Wyobrażacie sobie, że wtedy ta powojenna 80-metrowa góra gruzów była najwyższym punktem w Berlinie. Wcześniej było tam centrum narciarskie, a obecnie jest to popularne miejsce dla artystówi grafficiarzy. Nad budynkami góruje 5 radonów, czyli białych, złowieszczych kopuł. Warto wiedzieć, że radomy są odporne na warunki pogodowe i zostały zbudowane w celu ochrony amerykańskich radarów. Obdrapane i postrzępione kopuły, a dokładnie jedna z nich Jambalaya była dostępna dla turystów. Teraz jest tam remont i wejście na górę nie jest możliwe. Wielka szkoda. Słyszałam od znajomych i widziałam zdjęcia z tego miejsca – widok na Berlin jest niesamowity. Sam spacer po dziurawych kopułach pewnie też.

Opuszczone hale i murale

Uwielbiam opuszczone miejsca i street art. Teufelsberg to połączenie tych dwóch rzeczy. Kolorowe murale znajdują się praktycznie wszędzie. Zdecydowanie moim ulubionym dziełem sztuki jest namalowana na ścianie wyuzdana Smerfetka. Ta różnorodność i duża ilość malunków na ścianie spowodowała, że nie wiedziałam, na co mam już patrzeć. Największa street artowa galeria Berlina? Zdecydowanie Teufelsberg!

Zwiedzaliśmy też jedno pomieszczenie. Jest to wielka hala, gdzie znajduje się kilka zniszczonych mebli, szafki z książkami, jakaś kanapa i tyle. Z ogromnych okien mamy widok na zapuszczony las. Jeszcze dalej mijamy hale z graffiti, zaułki w lesie z artystycznymi gadżetami. W jednym miejscu bodajże raz dziennie odbywa się koncert/występ. Zdecydowanie moim ulubionym obiektem był intensywnie różowy budynek. Idealny do zdjęć! Prawie na samym końcu znaleźliśmy się na placu z muralami, gdzie na środku znajdowała się stara i zardzewiała koparka. Po drodze mijaliśmy także inne, porzucone sprzęty i pojazdy np. mały rowerek.

Praktycznie:

Wstęp kosztuje 5 euro. Za 15 euro możemy wybrać się na historyczną wycieczkę z przewodnikiem. Słyszałam, że niektórzy po prostu przechodzą przez dziurę w płocie, żeby nie płacić. Ja uważam, że warto wydać te 5 euro, ponieważ ta kasa przeznaczona jest na utrzymanie tej miejscówki. Jest ona na tyle genialna, że fajnie by było, gdyby nie zapadła się pod ziemię.

Zapraszam jeszcze do wpisu o innych atrakcjach w Berlinie.