Menu
Hiszpania / Praktyczne porady / Refleksje

Wyjazd na Teneryfę w czasach koronawirusa

Teneryfa marzyła mi się od dłuższego czasu i w końcu udało się spełnić to podróżnicze pragnienie. Bilety kupiłam kilka dni po tym, jak Polska (i Hiszpania) otworzyła granice. Poniższy tekst to moje refleksje i spostrzeżenia z prawie 2-tygodniowego pobytu na Teneryfie. Piszę jako turysta do innego turysty, który planuje lub chciałby udać się na Wyspy Kanaryjskie w te wakacje w czasach pandemii. Podkreślam, że to jest mój punkt widzenia i na pewno mieszkańcy „nową rzeczywistość” mogą odbierać inaczej. Zdaję sobie sprawę, że sytuacje jest na tyle dynamiczna, że za kilka tygodni ten wpis może być całkowicie nieaktualny.

P.S Myślałam, że będzie krótko, ale czeka Was spora dawka informacji 🙂

[Aktualizacja 18 sierpnia 2020]

Od 17 sierpnia 2020 w lokalach gastronomicznych przy stoliku może siedzieć maksymalnie 10 osób, przy zachowaniu odległości 1,5 metra między stolikami. Zajętych może być 75% miejsc.

Godziny otwarcia lokali zostały skrócone do 1 w nocy. Ostatni goście mogą wejść do środka o północy. Zamknięte zostają dyskoteki, a także zakazana jest organizacja tzw. botellones (imprezy na ulicy).

Zakaz zgromadzeń prywatnych i oficjalnych powyżej 10 osób w miejscach publicznych.

Zakaz palenia w miejscach publicznych i na świeżym powietrzu, jeśli nie można utrzymać dystansu 2 metrów.

Lot na Teneryfę

Od czasu otwarcia granic cały czas śledziłam poczynania Wizzaira – zmieniali loty, redukowali rozkład jazdy, a także na ostatnią chwilę odwoływali rejsy. Czekałam tylko na maila z informacją, że znowu coś jest nie tak. To był też ten czas, kiedy 1 lipca ogłosili, że już wszystkie miejsca w samolocie mogą być zajęte i to środkowe wcale nie musi być wolne. Bilety potaniały trzykrotnie, a ja przepłaciłam i to sporo.

Gdzie na grupie facebookowej nie spojrzałam, czytałam o ciągłych zmianach po zakupie biletów. Wiadomość i do nas przyszła, ale linia lotnicza poinformowała, że lot powrotny odbędzie się 10 minut wcześniej. Ploteczki mówią, że skoro raz zaakceptowaliśmy zmianę, to kolejne modyfikacje w rozkładzie Wizzair zatwierdza automatycznie. Ktoś ma jakieś sprawdzone info?

Przykładowo, jednemu kolesiowi odwołali lot do Maroka, ale w zamian zaproponowali wycieczkę na Cypr i powrót z Wlk. Brytanii. Jak się okazuje, wszystko się jeszcze może zdarzyć. Codziennie sprawdzałam, czy Wizzair nie zmienił zdania w kwestii naszych wakacji. Słyszałam, że zdarzały się akcje, że po wylocie pojawiała się propozycja, aby jednak wrócić 2 dni później.

Równocześnie zastanawiałam się, czy nagle nie zamkną świata dla Polaków. Co z tego, że otworzyli granicę, skoro mogą stwierdzić, że u nas nadal jest dużo zachorowań, więc dla Polski to wstęp jest wzbroniony. Może się tak zdarzyć, że znowu liczba zachorowań wzrośnie i wprowadzą kwarantannę, czy izolację. Te wątpliwości i niepewność jest teraz wpisana w podróże poza granice kraju.

Dzień przed wylotem Wizzair wysyła wiadomości, żeby na bieżąco sprawdzać e-maila, ponieważ sytuacja jest napięta niczym plandeka na Żuku i w razie czego nawet godzinę przed wylotem mogą odwołać kurs.

Ten tekst pisałam przez kilka ostatnich dni, a wczoraj pojawiły się nowe informacje. Rząd rozważa ponowne wprowadzenie kwarantanny 12-dniowej lub dwutygodniowej dla obywateli, którzy wrócą do kraju z niektórych państw. Na razie analizują przykład Hiszpanii.

Formularz sanitarny

Przed wylotem musieliśmy wypełnić formularz sanitarny i wygenerować QR code, aby mogli nas sprawdzić na miejscu. Jest to obowiązkowy dokument, który należy mieć przy sobie po wylądowaniu w Hiszpanii. Formularz podlinkowałam, ale linia lotnicza i tak Wam go wyśle kilka dni przed odlotem. Krótko mówiąc, musicie powiedzieć, czy nie macie objawów Covid-19, ani czy nie mieliście kontaktu z osobą zakażoną. Do tego trzeba podać informacje o ostatnich podróżach i adres, pod którym będzie się przebywać w Hiszpanii.

Na lotnisku w Polsce i Hiszpanii zmierzyli nam temperaturę kamerą termowizyjną. Na początku myślałam, że to zwykła kamera i jakiś reportaż będzie grany 😀 Potem przyszedł czas na mierzenie temperatury zwykłym termometrem i „wizualną ocenę zdrowia”. Jeśli ktoś wyglądał na chorego lub temperatura była wyższa niż 37,5 stopni C, trzeba było udać się do lekarki, która czatowała tuż za rogiem. Chwilę wcześniej trzeba było zeskanować ten dokument, który wypełniliście online. Jeśli ktoś pominął ten krok, to CHYBA może na miejscu wypełnić formularz.

Powrót do Polski

Dzień przed wylotem Wizzair ponownie wysłał nam wiadomość, że na tę chwilę lot odbędzie się zgodnie z planem, ale trzeba sprawdzać e-maila, ponieważ sytuacja na świecie cały czas jest dynamiczna. Kilka dni przed wylotem wysyła także Kartę Lokalizacji Pasażera, którą trzeba wypełnić i oddać w samolocie. Jeśli nie wydrukujecie jej przed lotem, nic się nie stanie. Stewardessy i tak na miejscu rozdają te dokumenty do wypełnienia. Jeśli okaże się, że ktoś na pokładzie jest zakażony, linia lotnicza będzie miała numery kontaktowe do pozostałych podróżnych i będzie mogła ich o tym powiadomić.

A co jeśli odmówicie wypełnienia świstka ze względu na RODO? U nas na pokładzie miała miejsce taka sytuacja. Tuż po wylądowaniu do samolotu weszło dwóch członków służby zdrowia i zapytali nadgorliwego pana czy chce iść na kwarantannę, a jak nie to proszę wypełnić dokument. Moim zdaniem, jeśli ktoś decyduje się na podróżowanie w obecnych czasach, to po prostu musi się dopasować do wymogów sanitarnych i tyle.

W samolocie cały czas trzeba mieć założoną maseczkę. Czasami stewardessy upominały, jeśli ktoś siedział bez. Nie można się też gromadzić w korytarzu. Co zrobili pasażerowie po osiągnięciu wysokości przelotowej? Wstali i wszyscy na raz zaczęli wyciągać coś z bagażu i ustawili się w kolejce do toalety. Wizzair zapewnia, że na pokładzie zapewnione są chusteczki dezynfekujące. Mówiąc precyzyjnie, jest to jedna szmatka o wielkości ok. 5 x 5 cm 😀

Jak wygląda sytuacja na Teneryfie?

Po przylocie mieliśmy wrażenie, że na wyspie raczej jest pusto. Jest to turystyczne miejsce, a do tego są wakacje, więc wyobrażam sobie, że gdyby nie pandemia byłyby tu tłumy. Na płycie lotniska były może ze dwa samoloty.

Siłą rzeczy porównywałam sytuację na Teneryfie do tej w Polsce. Niestety moim zdaniem wypadamy słabo. Na Teneryfie nie podejdziecie nawet do budki z lodami bez maseczki. Kiedy jej zapomniałam i chciałam zakupić loda, sprzedawca odsunął się i powiedział, że bez maseczki nie będzie słodyczy.

Sklepy

Dużo sklepów było otwartych – mam na myśli przede wszystkim duże markety i lokalne sklepiki. Na pewno inaczej było w miejscowości Tamaimo – czynne były dwie knajpy i dwa supermarkety. Inne obiekty były zamknięte na cztery spusty. W okolicach Los Giagantes też sporo sklepów było zamkniętych, ale w samym centrum nie było problemu, aby znaleźć otwarty sklep czy bar. Ogólnie widać, że wiele obiektów jest zamkniętych, ale też sporo funkcjonuje i nigdy nie mieliśmy problemów ze zrobieniem zakupów.

Aby wejść do sklepu, należy mieć maseczkę, zdezynfekować ręce, a w Mercadonie nawet ubrać rękawiczki. Wszystkie akcesoria do dezynfekcji są dostępne na miejscu. W jednym markecie zmierzyli nam nawet temperaturę przed wejściem. W sklepie nie widziałam ani jednej osoby bez maseczki. Nie ma opcji, aby wejść do środka bez zasłonięcia ust i nosa. Niestety w Polsce jest to powszechne. Nie wspomnę już o tym, że u nas wszyscy się przepychają i gdzieś mają dystans. W Hiszpanii mieszkańcy i turyści bardzo trzymają się restrykcji.

Restauracje i bary

W okolicach Playa de las Americas mieliśmy wrażenie, że wszystko było pozamykane i nigdzie tu nie zjemy. Bliżej plaży i promenady już więcej barów było otwartych. W miejscowości Orotava nie spotkaliśmy żywego ducha i może ze dwie restauracje były otwarte. Widać było, że wiele barów jeszcze nie działa. Niektóre z nich miały tabliczkę, że zamknięte do odwołania z powodu koronawirusa. Mimo to nie mieliśmy problemów, aby znaleźć czynną restaurację. Po prostu trzeba na to poświęcić więcej czasu niż normalnie 😉

Mam wrażenie, że ceny są minimalnie wyższe. Za rybę z ziemniakami i surówką płaciliśmy około 15 euro, ale spokojnie można było zjeść obiad za 8-10 euro. Za litr sangrii zazwyczaj płaciliśmy 8 euro/2 osoby. W Mercadonie za 7 euro robiliśmy zakupy na śniadanie i kolację dla dwóch osób. Kupowaliśmy owoce, szynkę, bagietkę i inne rarytasy, więc jak na moje oko Mercadona nadal jest tania.

Często szukaliśmy Guachinche, czyli barów z tradycyjnym kanaryjskim jedzeniem. Tam zazwyczaj było dużo taniej, a w większości miejsc klimat był niesamowity. Podsumowując, sporo restauracji i barów jest zamkniętych, ale bez problemu uda się znaleźć te czynne. Nie zraźcie się jak na pierwszy rzut oka miasto będzie wyglądało na opuszczone 🙂

Hotele

Na Teneryfie co 1-3 dni zmienialiśmy zakwaterowanie. Noclegów szukałam na Bookingu i Airbnb. Nie wiem, ile obiektów wcześniej było dostępnych, ale obecnie wcale nie było ich mało do wyboru. Najczęściej płaciliśmy 60-100 zł za osobę za noc. Przy czym 100 zł to już była górna granica i musiało to być coś specjalnego. Spaliśmy w hostelach, wielkich molochach hotelowych, apartamentach i stylowym namiocie, więc przekrój był bardzo duży. Tańsze noclegi na Bookingu i Airbnb również można było znaleźć, ale te ceny były niewiele niższe niż 50 zł/osoba/noc. Wszystko zależy od oczekiwań. Luksusowe hotele za kilka stów za noc również były dostępne, więc dla każdego coś się znajdzie, nawet w czasach pandemii.

Moim zdaniem te ceny nie były jakoś drastycznie wysokie i nie mieliśmy problemu ze znalezieniem zakwaterowania. Obawiałam się, że ceny nagle pójdą ostro w górę, ponieważ właściciele będą chcieli się odkuć, ale było znośnie.

Na Bookingu można wybrać opcję filtrowania, aby pokazywało tylko obiekty, które wprowadziły środki bezpieczeństwa i ochrony zdrowia. Jak portal to weryfikuje? Tego niestety nie wiem. Niektóre z nich opisują, że pokoje są dezynfekowane między pobytami i używają środków czystości, które skutecznie zapobiegają rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Więc jeśli ktoś ma obawy, to zawsze może wybrać noclegi z zapewnieniem, że dezynfekcja jest. W każdym hostelu/hotelu były dostępne środki do dezynfekcji, ale tylko jeden właściciel przyjął nas w maseczce.

info z bookinga

Lista przykładowych polecanych noclegów

Free Canari w górach Anaga – spaliśmy w klimatycznym namiocie, a rano witały nas świnie, koza, psy, koty i świnki morskie, zdecydowanie jeden z lepszych noclegów na trasie.

Casa Antonia w Icod de los Vinos – kolejne świetne miejsce z klimatem, do dyspozycji gości jest kuchnia, duży taras, patio, ogród i jeszcze można zrobić pranie.

Los Amigos Hostel w La Mareta – spędziliśmy tutaj trzy noce i na początku zastanawialiśmy się, jak wytrwamy w nocy bez wiatraka, ale dało rade. Fajny i klimatyczny hostel, do tego było czysto i pełna dezynfekcja na miejscu. Czuć surfingowy klimat 😉

Casa La laguna w La Laguna – po zobaczeniu zdjęć nie byliśmy przekonani do tego apartamentu, ale na żywo okazał się bardzo ładny, do tego czysty i w końcu mogliśmy cieszyć się łazienką w pokoju.

Brisas del Mar w Los Abrigos – to był jeden z dwóch miejsc noclegowych totalnie bez duszy, ale przynajmniej było tanio, dzień później wyjeżdżaliśmy, więc było nam wszystko jedno.

Apartamentos Pez Azul w Puerto de la Cruz – wielki moloch bez duszy, ale znowu to samo – tanio i może być na jedną noc. Ja się cieszyłam, że w środku było chłodno po całym dniu siedzeniu w upale.

Plaże

Nie jestem fanką plażowania i aż mnie odrzuca od takich miejsc, ale siłą rzeczy trochę czasu nam spędziliśmy. Jakoś trzeba było „zapolować” na te żółwie 🙂 W popularniejszych miejscach jak np. plaża w okolicach Los Gigantes, Playa de las Teresitas czy naturalne baseny w Garachico stały osoby, które kontrolowali całą sytuację. Wpuszczali określoną liczbę osób, a na niektórych plażach były wydzielone strefy na ręczniki. Za to w oceanie nie było już żadnych restrykcji, więc ludzie i tak się mieszali 🙂 Na plaży nikt nie siedział w maseczce. Nie wiem, czy jest wymagana na wejściu.

Na mniejszych plażach nikt niczego nie sprawdzał, ale plażowicze i tak trzymali dystans. Nie było to trudne, ponieważ mam wrażenie, że tłumów nie było – prócz Playa de las Teresitas. Jeśli ktoś lubi poleżeć na czarnym lub złocistym piasku i popatrzeć na kolorowe ryby w oceanie – istnieje taka możliwość na Teneryfie, nawet w czasach pandemii 😉

Zamknięte obiekty

Niestety dużo miejsc cały czas jest zamkniętych. Schronisko Altavista na Teide jest zamknięte do odwołania i ten fakt niestety pokrzyżował nam plany. Kolejkę linową na Teidę otworzyli 27 lipca. Bardzo chciałam zobaczyć wąwóz Barranco del Infierno, ale niestety zamknięte. W miejscowości La Orotava nieczynne jest Muzeum Dywanów i Casa de los Balcones. W Puerto de la Cruz chcieliśmy wypić kawę w Starbucksie, który jest ulokowany w jednym z najstarszych budynków w mieście, ale też koronawirus nam to uniemożliwił.

Nie popieram atrakcji typu Loro Park, ale wiem, że turyści chętnie tam zaglądają, więc wspomnę, że ten obiekt jest zamknięty do odwołania. Podobnie sytuacja wygląda z Siam Park. Na pewno tych miejsc jest więcej. Warto na bieżąco sprawdzać oficjalne strony internetowe atrakcji, aby dowiedzieć się, jak aktualnie wygląda sytuacja.

Warto czy nie warto?

Uważam, że mimo tej całej pandemii warto polecieć na Teneryfę. Jeśli lubicie trekkingi, mniej znane miejscówki i chcecie pobyć na łonie natury, nie będziecie zawiedzeni. W miastach wiele muzeów jest zamkniętych, ale i tak sporo można zobaczyć i odkryć. Nie ma problemu z rezerwacją noclegów, znalezieniem czynnych restauracji, a ceny wcale nie są kosmiczne. Spędziliśmy 12 bardzo intensywnych dni na Teneryfie i moglibyśmy przez kolejne dwa tygodnie podróżować i na spokojnie byśmy znaleźli sobie zajęcie. Obecnie na Teneryfę można polecieć m.in. z ITAKĄ w bardzo atrakcyjnych cenach.