Menu
Illinois / Śladami filmów / USA

Co zobaczyć w stanie Illinois w okolicach Chicago?

To właśnie w stanie Illinois, a dokładnie w Chicago, rozpoczyna się Droga 66. Mimo że kultowa droga już nie spełnia standardów, to wile osób podąża jej śladami. Illinois było pierwszym stanem w USA, który zniósł niewolnictwo. Na terenie Illinois zbudowali pierwszy McDonald’s w miejscowości Des Plaines. Chcieliśmy zobaczyć, jak teraz wygląda, ale niestety zrównali go z ziemią. Co jeszcze warto wiedzieć o stanie Illinois?

Hazard i kasyno na żywo zostało zalegalizowane w latach 20. XX wieku. Na początku legalne były wyścigi konne, a z czasem na łodziach można było prowadzić kasyno na żywo. Warunek był jeden – musiały się one znajdować na łodziach, pływających pozna jeziorem Michigan.

Prawie 80% Illinois to pola uprawne. Wydawało mi się, że najwięcej jest pól kukurydzy, ale okazało się, że przoduje produkcja dyni. Jest to piąty najbardziej zaludniony stan zaraz po Florydzie, Nowym Jorku, Teksasie i Kalifornii. W Illinois jest drugie co do wielkości skupisko Polaków. Wiem, że ludzie mają różne podejście do swoich rodaków za granicą, ale nam wszyscy bardzo pomogli.

Kevin sam w domu

Dom Kevina łatwo było rozpoznać. Jako jedyny w okolicy był ogrodzony. Podobnie było z domem Waltera i Skyler z „Breaking Bad”. Tam nawet postawili tabliczkę, aby nie robić zdjęć i ew. oglądać obiekt z drugiej strony ulicy.

 

Reżyser twierdzi, że łatwiej było znaleźć aktora, który miał się wcielić w rolę Kevina niż znaleźć idealny dom do swojej produkcji. Obiekt z jednej strony miał być luksusowy, a z drugiej miało bić od niego ciepło domowego ogniska. Z kolei w chwilach grozy miał budzić przerażenie. Rok temu można było posiadłość wynająć na jedną dobę za 25 $. Mogliby tę akcję powtórzyć w tym roku 😉

Bahaicka świątynia w Wilmette

Dom kultu Baha’i’ jest najstarszą istniejącą świątynią bahaicką. Stoi nad brzegiem jeziora Michigan w okolicach Chicago. Odzwierciedla różnorodność społeczeństwa w USA. Na filarach znajdują się symbole kilku religii – hinduizmu, judaizmu, chrześcijaństwa oraz wierzeń Indian, a budynek nawiązuje do islamu. To miejsce pokazuje, że różnorodność nie wyklucza podobieństw wielu religii.

W świątyni jest 9 wejść i 9 wersetów nad drzwiami i wnękami, 9 kopuł i 9 fontann. Ta dziewiątka pojawia się z tego względu, że jest najwyższą, pojedynczą liczbą. Wskazuje ona na jedność i doskonałość. Na szczycie każdego filaru znajduje się dziewięcioramienna gwiazda, symbolizująca wiarę bahaicką.

W wierze bahickiej nie ma duchownych, nie wygłasza się kazań ani przemówień. Fragmenty z pism świętych są wstępnie wybierane przez personel Domu Kultu i czytane na głos przez członków lokalnej społeczności. Wiara Baha’i uczy, że każdy może badać i poznawać prawdę religijną i duchową.

Starved Rock State Park

Pod koniec amerykańskich wakacji wybraliśmy się do parku stanowego Starved Rock. Ciekawe jest to, że obszar położony jest na zalesionych skałach, a natura wytworzyła w nich liczne kaniony.


Polecam tarasy widokowe nad przepaścią z fajnym widokiem na rzekę Illinois. Mieliśmy szczęście i tego dnia orły zaszczyciły nas swoją obecnością. Kolejnym łatwym szlakiem jest French Canyon. W ciągu 15 minut doszliśmy do wodospadu, który niestety latem jest wyschnięty. Z kolei zimą zamarznięte wodospady robią wrażenie – niestety widziałam je tylko na zdjęciu 😉 LaSalle Canyon to trochę dłuższy szlak, ale im dalej w las, tym mniej ludzi, tylko las, jezioro i święty spokój 😉

Farma dyń w Barrington

W okresie Halloween można wybrać się na farmę dyń. Impreza mocno jest nastawiona na dzieci, ale panuje tutaj fajny, jesienny klimat. My wybraliśmy się na farmę Gobbert’s w miejscowości Barrington, gdzie uczestniczyliśmy m.in. w wyścigu świń, karmieniu zwierząt, przejażdżce traktorem wśród halloweenowych dekoracji. Mnie najbardziej podobał się labirynt kukurydzy i piaskownica, która tym razem nie miała piasku, a ziarenka kukurydzy. A niby to wszystko jest dla dzieci 🙂 Szczegółowy opis wycieczki oraz wpis o Halloween w USA znajdziecie tutaj.

Cukierek czy psikus? Halloween w USA-2

Cukierek czy psikus? Halloween w USA-2

Dzika plaża – Zion Illinois Beach State Park

Aby uciec od zgiełku i licznych plażowiczów warto wybrać się na dziką plażę. Jako że familia urzęduje w Chicago od dłuższego czasu, takie miejscówki nie są im obce. Plaża na początku przywitała nas dużą mgłą, praktycznie w ogóle nie było widać jeziora. Po godzinie nie było śladu po białej plamie, przez które przebiło się słońce i pełna widoczność. Nawet i woda z lodowatej zrobiła się po prostu zimna. Jak to mówi Michał, dziwnie jest się kąpać w słodkiej wodzie, z której nie widać drugiego brzegu. Nie jestem fanką plażowania, ale zawsze lubię posiedzieć w krzakach, na piasku, bez tłumów;)

Spring Valley Nature Center & Heritage Farm w Schaumburgu

Bardzo przyjemne miejsce na krótszy lub dłuższy spacer. Myślę, że trekking to byłoby zbyt duże słowo 😉 Niestety w sezonie może być ciężko o święty spokój, ale wystarczy, że trochę się ochłodzi i ta cała, zielona przestrzeń może być do naszej dyspozycji. Poza ścieżkami pieszymi możemy wybrać się na farmę zwierząt lub na plac zabaw z dziećmi. Żałuję, że za moich czasów nie było takich wypasionych placów:)

Hinduska świątynia – BAPS Madir w Bartlett

BAPS jest największym na świecie obiektem tego rodzaju znajdującym się poza Indiami. Nie wiem czemu, ale nie jest to specjalnie rozreklamowane miejsce.

Na zewnątrz znajdują się marmurowe fontanny i brama przypominająca Łuk Triumfalny. Po zmierzchu świątynia jest ładnie oświetlona i przybiera niebieskawy odcień.

Do środka wejdziecie przez sąsiedni budynek – Haweli (dom kupiecki). W środku musicie zostawić buty oraz zostaniecie poinformowani, że nie można robić zdjęć, ani palić papierosów. Jak w każdej świątyni obowiązuje odpowiedni strój. W razie czego zwiedzający otrzymają czystą odzież na czas zwiedzania. Za pierwszym razem trafiłam na hinduskie święto, więc i ta sala była przystrojona. To był dopiero przedsmak tego, co zobaczyłam dalej.

Zanim wejdziecie do świątyni, będziecie musieli przejść przez korytarz. Na ścianach rozwieszone są tablice, które przybliżą Wam nieco hinduizm i nurt BAPS. Za drzwiami kryje się mandir (budynek z białego i szarego marmuru), czyli hinduska świątynia. Jest to miejsce modlitw i odprawiania obrzędów, podczas którego składa się bóstwu ofiary z kwiatów i owoców. Bardzo żałowałam, że nie można było robić zdjęć. Świątynia w środku jest pięknie zdobiona, a w szczególności warta uwagi jest komnata z rzeźbionymi sufitami, filarami oraz wizerunkami bóstw. Całość wykonana jest bardzo precyzyjnie i po części poczujecie się, że znajdujecie się w innym świecie. Serio, tego nie da się opisać, trzeba zobaczyć 🙂

Wydmy w stanie Indiana

Indiana Dunes to całkiem nowy park narodowy w USA położony niecałą godzinę od Chicago. Ochroną objęte jest 15-milowe wybrzeże jeziora Michigan wraz z wydmami (głównie dla nich tu przyjechaliśmy) i mokradłami rodem z Florydy. Dawno nie widziałam tak czystych i zadbanych plaż. Najważniejsze, że nie było parawanów 😉 Z pozoru czyściutki, bielutki piasek okazał się nieco brudniejszy. Indiana Dunes przypomina trochę nasz Słowiński Park Narodowy.

Wybraliśmy 3,5-milowy szlak Paul H. Douglas. Trasa prowadzi przez las, mokradła pełne dzikiej przyrody, a potem łączy się z piaszczystym szlakiem Miller Woods. Wycieczka kończy się na plaży nad jeziorem Michigan. Całość zajęła nam ok. 2 godzin. Trasa była łatwa, a jej największą zaletą jest różnorodność. Trochę lasu, trochę mokradeł, dzikie ptaki, a potem przyjemny piasek i ogromne jezioro Michigan 😉 Po zdjęciach może nie widać tych bogatych krajobrazów, ale naprawdę jest to fajne miejsce 🙂

Hibachi Grill & Supreme Buffet

Jeżeli miałabym wybrać jedną knajpę w USA, do której mogłabym wracać niemal codziennie byłoby to Hibachi. Tak, nie Denny’s z moim ulubionym ciastem lawowym czy restauracja, gdzie pierwszy raz zjadłam steka. Postawiłabym na zwykły bufet, gdzie płacisz 10$ (w porze lunchu 7$) i jesz, ile chcesz.

Zapewne takie bary kojarzą Wam się z żywnością niskiej jakości, której w dodatku nie da się przełknąć. Z pierwszym punktem trudno się nie zgodzić. Jeżeli chodzi o smak, to przepadniecie. Dla mnie nie ma lepszego dania niż sushi, a tutaj mogłabym opychać się nim do oporu. Wiadomo, nie jest to jakość rodem z luksusowych restauracji, ale jak na barowe sushi to naprawdę trzyma poziom.

Ok., nie samą rybą człowiek żyje. Możecie najeść się wszelakich japońskich specjałów, pierogów, warzyw smażonych na woku, makaronów i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Na deser polecam galaretkę i pudding czekoladowy z owocami. Lody także dają radę. Polecam skosztować wszystkiego po trochu 😉

Lody z Oberweis

Duże porcje pysznych lodów, ale niestety nie są tanie. Poza lodami serwują również shake i sprzedają własne mleko. Tego smaku na pewno nie zapomnicie 🙂

Stan Illinois wbrew pozorom jest różnorodny. Można spędzić kilka dni w wielkim i głośnym Chicago. Polecam nocny spacer i bary przy Riverwalk. Wieżowce o tej porze dnia wyglądają niesamowicie. Nie brakuje też tematycznych wycieczek np. śladem prohibicji czy spacer po cukierniach z donutsami. Można też wybrać się do kasyna na żywo lub poznać Jackowo, które kiedyś było mekką Polaków. Jeśli zatłoczone Chicago (tutaj nawet o 22:00 mogą być korki) Wam się znudzi, to można uciec do parków narodowych i stanowych. Z kolei jesienią warto wstąpić na Farmę Dyń, a latem na pole słoneczników. Pobyt można zakończyć w Six Flags, czyli w parku rozrywki.