Menu
Czechy / Litwa

Świąteczne jarmarki bożonarodzeniowe – Wilno i Praga

Obecnie jestem w szarej Warszawie, a jeszcze niedawno byłam w zimowym Wilnie i ciepłej Pradze, gdzie na Placu Katedralnym jarmark przypominał nam, że już niedługo święta. Uwielbiam klimat zbliżającego się Bożego Narodzenia – wielkie i kolorowe choinki, zapach ciasteczek cynamonowych, grzane wino i świąteczna muzyka w tle. Tak najprościej można opisać kiermasz bożonarodzeniowy w Wilnie. Nie było to wielkie wydarzenie, ale bardzo klimatyczne i wesołe:) Mimo, że co roku na każdym jarmarku sprzedają to samo – ciepłe skarpety, aniołki, wyroby z filcu czy swetry, a ja nic z tego nie kupuję to lubię takie miejsca i chętnie je odwiedzam. Wszystkiemu winien jest klimat i trochę kolorów w szarą pogodę i codzienność. Tym razem skupiłam się na zdjęciach, aby wyłapać jak najwięcej ciekawych kadrów, a także na jedzeniu. Postanowiliśmy na małe pączki i holenderskie wafle z karmelem.

Jeżeli lubicie jarmarki świąteczne to koniecznie sprawdźcie opisany przez RoadTripBus Jarmark Bożonarodzeniowy we Lwowie.

1 dsc_4298-2 dsc_4308 dsc_4317 dsc_4319 dsc_4321 dsc_4325 dsc_4336 dsc_4338 dsc_4339 dsc_4342 dsc_4345 dsc_4347 dsc_4349 dsc_4359 dsc_4370

Chodziliśmy od stoiska do stoiska, patrzyliśmy na ludzi kupujących prezenty czy kosztujących zimowe i świąteczne smakołyki. Mimo, że nie było ciepło i sam jarmark nie był duży to miał w sobie wiele energii i świątecznej atmosfery. Wynurzając się z jarmarku nie sposób nie zauważyć świątecznej ciuchci kierowanej przez elfy. Najmłodsi mogą się przejechać magiczną kolejką, aż do Placu Ratuszowego. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że to najlepszy targ bożonarodzeniowy jaki odwiedziliśmy 🙂 Było nam mało, więc zaplanowaliśmy już kolejne, świąteczne atrakcje podczas tego wyjazdu.

Dzień później wzięliśmy udział w charytatywnym targu świątecznym, który wyglądał bardziej jak prestiżowe wydarzenie. Na miejscu czekały na nas stoiska z różnych stron świata. Ambasada prawie każdego kraju prezentowała swoje lokalne wyroby i inne produkty. Szybko tam weszliśmy,  a jeszcze szybciej wyszliśmy. Ilość osób na metrze kwadratowym nie pozwoliła w spokoju zajrzeć do większości miejsc. Zdecydowaliśmy, że w szybkim tempie wychodzimy na zewnątrz, aby zobaczyć co mają do zaoferowania stoiska z jedzeniem:)

dsc_4379 dsc_4515 dsc_4518 dsc_4523

Uboga, ale iluminacja

3 grudnia w Ogrodzie Bernardyńskim miała rozbłysnąć iluminacja świąteczna, którą chciałam koniecznie zobaczyć. Cóż, dobrze jest nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań, bo jak wiadomo różnie bywa. Mówiąc krótko na całą iluminację składały się trzy renifery, mała choineczka i sanie. No i niewielka świecąca fontanna, która z już daleka nie zachęcała, aby zobaczyć ją z bliska. Jak się okazało dla dzieci specjalnie postawiono karuzelę. Byliśmy trochę zawiedzeni tym wydarzeniem, ale sam park przykryty białym puchem prezentował się rewelacyjnie. Tak sobie myślę, że śnieg w taką pogodę sprawia, że lepiej odbieramy miasto i jest po prostu przyjemne.

dsc_4615 dsc_4608 dsc_4456

W Wilnie nie było to duże wydarzenie, ale dało się uniknąć to czego nie lubię – tłumów. No, ale przejdźmy dalej. Kilka dni później już z Michałem udaliśmy się do Pragi. Mieliśmy być w innym terminie, ale jadąc w połowie grudnia przy okazji załapaliśmy się na jarmarki…

Jedziemy do Pragi!

Pierwszy targ zaliczyliśmy już po przyjeździe. Nie trzeba mieć żadnej mapki z jarmarkami. Chodząc po mieście i tak traficie na kilka. Na dzień dobry wypiliśmy grzane wino, porobiliśmy trochę zdjęć i zastanawialiśmy się czy lokalne, czekoladowe wyroby są warte inwestycji. Po raz pierwszy widziałam, aby na targach świątecznych zapach cynamonu mieszał się z zapachem hot-dogów. No niestety.

4 dsc_4747 dsc_4750 dsc_4751 dsc_4757 dsc_4761 dsc_4767 dsc_4762

Idąc dalej doszliśmy w końcu na Plac Ratuszowy. Kolejka na wieżę mnie zniechęciła, przepychanki w tłumie również. Tym razem musiałam się pogodzić, że okolice będę podziwiała ze swojego punktu widzenia, a nie z wieży widokowej. Sam ratusz i kościół rodem z Harrego Pottera zachwycają. Zazwyczaj widok kościoła mnie nie rusza, ale ten naprawdę był wyjątkowy. Przy ratuszu odbywała się główna, jarmarkowa impreza. W sercu placu stała wielka choinka otoczona drewnianymi budkami oraz niewielkim mostem pozwalającym spojrzeć na całą imprezę z wyższego punktu. Doczekałam się chociaż tutaj:) Możecie się domyślać, że tutaj zgromadziła się największa część społeczeństwa. Tłumy mnie męczą, więc chciałam jak najszybciej stamtąd uciec dalej. Porobiłam kilka zdjęć, rzuciłam okiem na zespół folkowy, który wybrzmiewał z głównej sceny i poszliśmy w stronę dzielnicy żydowskiej. Tego samego dnia, albo dzień później trafiliśmy na kolejny. Michał postanowił, że będzie próbował nowych rzeczy i zamiast wziąć sprawdzone grzane wino postawił na grog – napój z rumem i cytryną. Ze dwa razy wrócił do stoiska po kolejną dawkę cytryny, aby zabić smak rumu z wodą. Ja z rumem już od dawna się nie lubimy, Michał teraz też.

3 dsc_4783 dsc_4785 dsc_4793 dsc_4796 dsc_4802 dsc_4805 dsc_4809 dsc_4818 dsc_4819 dsc_4826 dsc_4836 dsc_4849

Na każdym kroku kusił zapach tredelnika. Sprzedawano go praktycznie wszędzie. Postanowiłam ulec, aby zagłuszyć żołądek po ciężkim jedzeniu. A więc czym jest trdelnik? Wypiek pochodzi ze Słowacji, wykonany z walcowatego ciasta, owijanego wokół kija, a na sam koniec grillowany i posypywane cukrem, cynamonem i orzechami. Sprzedawcy prześcigają się z pomysłami dodatków. Jedni oferują trdelnik z nutellą, inni chcą być lepsi i dorzucają jeszcze lody, a kolejni pokuszą się jeszcze na bitą śmietanę. Warto spróbować mimo śpiączki cukrzycowej, która grozi po zjedzeniu.

dsc_4745

Targ (nie) świąteczny

Targi, uliczne markety zawsze znajdują się wysoko na mojej liście miejsc do zwiedzania. Mimo, że tym razem nastawiliśmy się na świąteczne jarmarki to najbardziej przypadł nam do gustu targ u podnóży Hradczan nad brzegiem Wetławy. Z tego co zauważyłam jest wpisany na stałe w krajobraz. Drewniane, przyozdobione budki zastąpione były przez zwykłe stragany z plandeką. Tutaj czuć było w powietrzu, że targ nie jest zrobiony typowo pod turystów. Może tylko trochę. Tylko tutaj upolowaliśmy grzańca za 30 koron. Przemykaliśmy między stoiskami z kwiatami, owocami i jedzeniem. Naszą uwagę przykuł raclet, ale ceny i kolejki nas odstraszyły. Stwierdziliśmy, że po prostu na Wigilię zrobimy raclet:) Właśnie tutaj po raz pierwszy kupiłam prezent na targu, a Michał zachwycał się lokalnymi specjałami np. papryką wypchaną kapustą. Wszystko ładnie pachniało, zachęcało do kupna, że nie wiedzieliśmy, gdzie patrzeć. A co najważniejsze tłumy zostały na rynku, tutaj można była swobodnie oddychać i oglądać lokalne różności. Można powiedzieć, że to był najlepszy targ w Pradze;)

dsc_5045 dsc_5043 dsc_5042 dsc_5038 dsc_5036

Jarmarki w Wilnie można polubić za kameralną atmosferę, ale te w Pradze były zrobione na dużą skalę i na każdym kroku miasto przypominało, że zbliżają się święta. Co prawda na te chwilę mam dość jarmarków na co najmniej dwa lata, ale pewnie za rok znowu będę wyczekiwała świątecznych targów z niezapomnianym klimatem.