Prypeć zasłużyło sobie na nazwę „miasto widmo”. Obecnie prócz zwiedzających nie ma tutaj żywej duszy. Po 30 latach przyroda przyszła po swoje. Pochłania z miesiąca na miesiąc coraz więcej obiektów. Wiele miejsc, które zobaczyliśmy już nie przypomina tego czym było przed wybuchem. Z idealnego miasteczka została ruina, którą pojechaliśmy zwiedzić..
Czarnobylska Strefa Zamknięta cz. I
Basen „Lazurowy”
Jednym z ciekawszych miejsc, które mieliśmy okazję odwiedzić był Basen „Lazurowy”. Mimo, że życia w nim brak to zachowała się skocznia i szkielet basenu. Na ścianie znajduje się zegar pokazujący za każdym razem inną godzinę. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie to, że mechanizm już nie działa. Po zamknięciu basenu zegar ustawiono na godzinę wybuchu. Obecnie turyści przestawiają wskazówki zegara według uznania. Piętro wyżej znajdują się sale do ćwiczeń. W jednej z nich gnije osamotniony kozioł do skakania. W drugiej rozpada się podłoga, ale na ścianie wisi jeszcze kosz do gry. Niestety już nie można z niego skorzystać. W czasach swojej świetności basen był dużą atrakcją. Poza pełnieniem funkcji rekreacyjnej służył jako miejsce, gdzie organizowano zawody, a także zajęcia wf dla dzieci z pobliskich szkół. Basen nie odszedł w zapomnienie tuż po katastrofie. Jeszcze przez wiele lat był używany przez pracowników zakładu „Jupiter” czy strażaków. Niestety znaleźli się i tacy, którzy oszpecili basen graffiti.
(nie) Wesołe Miasteczko
Diabelski Młyn – symbol Prypeci i główna atrakcja wesołego miasteczka. Jeden z piękniejszych obiektów, który nigdy nie został użyty. Mimo wszystko nadal jest prawie nienaruszony i króluje nad wymarłym miasteczkiem. Wesołe Miasteczko ulokowane w centrum parku miało zostać otwarte 1 maja 1986 roku w Święto Pracy. Dla mniej spragnionych wrażeń utworzono tor samochodzikowy, który powoli znika z powierzchni ziemi. Dzieci nie mogły doczekać się nowej atrakcji w mieście. Niestety awaria w Czarnobylu spowodowała, że wesołe miasteczko nigdy nie zostało dopuszczone do użytku. Nikt nigdy się tu nie bawił. Radioaktywny pył dostał się tutaj w dużych ilościach. Nawet dziś przy samochodzikach odnotowuję się promieniowanie przekraczające normę.
Wesołe miasteczko zawsze kojarzyło się z radością, uśmiechem, ale niestety w przypadku wesołego miasteczka w Prypeci nic nie jest już takie jak powinno. Mimo wszystko jest to uwielbiane miejsce przez zwiedzających. Nie ma w nim już życia, nigdy nie było, ale na pewno nigdy nie będzie zapomniane.
Czerwony Las
Koniecznie chcieliśmy zobaczyć tzw. Czerwony Las. Nazwa pochodzi od rudawego koloru sosen, który otrzymały po wchłonięciu dużej dawki promieniowania. Podczas akcji oczyszczania Czerwony las został wycięty, a drzewa zakopano w specjalnym miejscu tzw. cmentarzysku odpadów promieniotwórczych. Okolice Czerwonego Lasu są jednym z najbardziej skażonych terenów na świecie. Liczniki Geigera w jego okolicach szaleją.
Rowy, gdzie zakopano skażone drzewa zasypano grubą warstwą piasku, a na ich miejscu zasadzono nowe. Nie wiadomo ile jest w tym prawdy, ale rośliny w Czerwonym Lesie zaczęły przybierać gigantyczną formę. Niektóre drzewa przejawiały większy rozmiar, niż średnia gatunku. Anomalie można było zaobserwować w najbardziej radioaktywnych częściach strefy. Niestety 50% radioaktywnego skażenia skoncentrowane jest właśnie w glebie. Mówi się, że występowały także deformacje zwierząt, ale nic nie udowodniono poza częściowym albinizmem u jaskółek. Wychodzi na to, że fauna i flora przetrwała, a nawet rozkwitła po katastrofie. Powodem jest zapewne to, że po ewakuacji ludzie nie ingerowali w „życie lasu”, a rośliny i zwierzęta mogły rozwijać się swobodnie. . Z nieznanego mi powodu natura jest mniej podatna na promieniowanie, niż ludzie.
Stadion „Avanhard”
Przemieszczając się lasem nawet przez chwilę nie pomyślałam, że chodzę właśnie po byłej murawie. Po chwili wyłoniły się trybuny, a my znajdowaliśmy się w sercu boiska, który obecnie przypomina polanę w lesie. Stadion miejski został zbudowany da 15 tysięcy widzów. Niektóre żelbetonowe konstrukcje przetrwały do dziś. Ławki są już spróchniałe, ale jeszcze spełniają swoją funkcję. Z kolei barierki musiały zostać demontowane ze względu na duże skażenie. Dostrzec możemy resztki rusztowań oświetlenia. Z całego kompleksu została tylko jedna trybuna. Na przeciwko miała powstać jeszcze jedna, ale wybuch pokrzyżował plany budowlane. Później już tylko pobierano piasek z terenu stadionu do gaszenia reaktora i na tym skończyła się jego rola.
Hotel „Polesie”
Budynek powstał w latach 70. W hotelu zatrzymywała się delegacja oraz goście odwiedzający elektrownię w Czarnobylu.Po ewakuacji miasta zakwaterowano tutaj specjalistów, wojskowych, którzy walczyli ze skutkami katastrofy. Przebywanie w hotelu było ryzykowne ze względu na duże promieniowanie, ale pracownicy nie byli tego świadomi. Hotel zrobił spore wrażenie na twórcach Call of Duty i wykorzystali jego wizerunek do 4 części gry.
To właśnie w tym miejscu, na samej górze mieści się słynny taras widokowy. Z dachu hotelu możemy podziwiać Prypeć w całej okazałości. Niestety nie było nam dane tam zajrzeć, ale po zdjęciach, które widziałam to warto:)
Tuż obok hotelu znajduje się Siedziba Partii. Tutaj były podejmowane wszystkie ważne informacje w sprawie miasta, także ta o ewakuacji Prypeci 27 kwietnia 1986 roku.
Dom Kultury „Energetyk”
W samym sercu miasta przy głównym placu znajduje się Dom Kultury „Energetyk”. To właśnie tutaj tętniło życie kulturalne, artystyczne i sportowe. Mieszkańcy mieli do dyspozycji halę widowiskową, halę sportową, a nawet centrum bokserskie. Takie rarytasy w tamtych czasach było rzadkością, a Prypeć było prawie wszystko. Przed budynkiem znajdował się pomnik Lenina, który nie przetrwał do dziś.
Supermarket
Lepsze wyposażenie posiadał tylko market w Moskwie. W Prypeckim supermarkecie mogliśmy dostać produkty o których tylko mogła pomarzyć reszta kraju. Obecnie po ogromnym supermarkecie zostały tylko mury, kilka wózków i szyld. Reszta przykryta jest pod gruzem. Jeszcze kilka lat temu można było zobaczyć nieco więcej wyposażenia w markecie, dziś tylko poszczególne elementy pokazują nam co to było za miejsce.
Szkoła muzyczna
W Prypeci nie zabrakło również szkoły muzycznej. Największe wrażenie robi sala z fortepianem, który jeszcze wydaje dźwięki. Widownia jest już zrujnowana, tylko poszczególne siedziska jeszcze straszą swoim, zmasakrowanym widokiem. Sala była bardzo dobrze wyposażona jak na tamte czasy.
Oko Moskwy
Kolejne miejsce, które bardzo chciałam zobaczyć na żywo. Wiedziałam, że obiekt jest duży, ale ostatecznie wielkość przerosła moje wyobrażenia. Oko Moskwy jest ogromne, przytłaczające, a co najlepsze można się po nim bezpiecznie wspiąć. Co najgorsze nasz przewodnik nie wyraził na to zgody. Czym jest Oko Moskwy? Radar pozahoryzontalny tworzący system Duga działał wykorzystując fakt odbijania się jonosfery od powierzchni ziemi fal radiowych. Dzięki temu był w stanie zlokalizować obiekty w bardzo dużym oddaleniu od linii horyzontu.
Obecnie jedna z ciekawszych radzieckich konstrukcji popadła w ruinę. Wszystko co związane z gigantyczną anteną było tajne. Szybko zaczęto tworzyć legendy na temat tajemniczej konstrukcji. Ludzie opowiadali np. o tym, że Rosjanie testują tutaj tajemniczą broń, która ma za zadanie testować ludzką psychikę z odległości kilku tysięcy kilometrów. Jeszcze inni wierzyli, że Oko Moskwy służy do kontroli pogody, a za ich pomocą można wywoływać huragany czy tornada. Prawda była o wiele prostsza i mniej ciekawa – konstrukcja miała służyć po to, aby wykryć atak nuklearny na ZSRR i szybko na niego odpowiedzieć. Niestety wszystko przepadło wraz z wybuchem w elektrowni. Radar wyłączono po katastrofie, aby nie został uszkodzony. Niestety nie został już ponownie włączony. Ostatecznie w sierpniu 1988 roku zamknięto Oko Moskwy, ponieważ z powodu napromieniowania obiekt przestał działać. Szkoda, że taki ogromny kompleks anten w który włożono bardzo dużo pieniędzy nie jest już w stanie spełniać swojej roli. Stoi na terenie zamkniętym i rdzewieje. Mimo wszystko robi niesamowite wrażenie. Jego ogrom przytłacza.
Do miasteczka Prypeć poza kilkoma osobami nikt już nie powrócił. Obejrzeliśmy kilka miejsc, które wzbudzały większe lub mniejsze emocje. Żałuję tylko, że nie zajrzeliśmy do słynnego szpitala, którego piwnica obecnie jest najbardziej skażonym miejscem na ziemi. W piwnicy znajdują się ciuchy likwidatorów i maski gazowe. Tak samo chciałabym jeszcze kiedyś stanąć na dachu na jednym z prypeckich bloków oraz zajrzeć do szkoły, gdzie nadal stoją ławki w klasie. Jeżeli miałabym tam wracać to już na własną rękę. Nie jest to szybka i łatwa procedura, ale świadomość, że można zajrzeć tam gdzie się chce jest kusząca. Na pewno tak wielkie miasto nie odkryło przed nami wszystkich swoich tajemnic…