Podróżowanie zimą na swój urok. Mimo, że dni są krótsze, a miasta szare wyjazdy zimowe są niepowtarzalne. Powoli chcę trochę zmienić mój schemat podróżowania. Podczas zimniejszych miesięcy odpuścić city breaki, a skupić się bardziej na naturze i aktywności fizycznej. Podróżowanie zimą wymaga od nas nieco innego przygotowania. Ja zazwyczaj źle znoszę zimno, więc tym bardziej muszę przemyśleć listę rzeczy do spakowania. No to jedziemy!
Przegląd garderoby
Moją pierwszą i najważniejszą zasadą jest ubranie się na cebulkę. W pierwszej kolejności zakładam bieliznę termiczną, następnie gruby sweter, a na sam wierzch kurtkę przeciwdeszczową. W razie polepszenia się warunków pogodowych, można pozbyć się okrycia pod kurtką. Nie zapominam także o dwóch parach rękawiczek. Powody są trzy:
- Jeżeli jest zimno zakładam dwie pary rękawiczek.
- Jeżeli jedna para przemoknie, zawsze mam asa w rękawie.
- Zdjęcia. Jestem miłośniczką grubych rękawic, ale w nich ciężko ustawia się parametry w aparacie i naciska spust migawki. Zawsze mam w kieszeni cienkie rękawiczki, które umożliwiają mi robienie zdjęć i nie narażają mnie na zimo.
O czapce nie trzeba przypominać, choć teraz zwracam na to większą uwagę. Kolejną rzeczą bez której nie mogę się obyć w zimniejszych krajach i po części w górach są spodnie narciarskie. Zabieram je ze sobą nawet na wyjście w góry, nie tylko na stok. Na Islandii uratowały mnie kilka razy i obecnie ciężko mi się bez nich obyć. Ja i niskie temperatury nie lubimy się za bardzo, stąd ten wybór. Dla przeciętnego człowieka wycieczka w spodniach narciarskich może być swojego rodzaju sauną na szlaku. W tym przypadku lepszym rozwiązaniem będzie bielizna termiczna + spodnie trekkingowe.
Niezwykle ważne są także buty trekkingowe, które mają zapewnić nam komfort i bezpieczeństwo. Mówiąc krótko buty górskie:
- Powinny być oddychające z dobranymi skarpetami, dzięki którym unikniemy odparzeń.
- Posiadać twardą podeszwę, abyśmy nie czuli każdego kamienia, chociaż zimą może nie być tego problemu.
- A co najważniejsze – aby były za kostkę, co uchroni nas przed kontuzjami mechanicznymi.
Jeżeli już jesteśmy przy butach – dwie pary skarpetek nie zaszkodzą. Zimową porą nie ruszam się także bez trzeciego, zapasowego kompletu skarpet 🙂
Kiedy już jesteśmy ubrani adekwatnie do pogody warto pomyśleć o plecaku w którym będziemy nosili cały nasz dobytek. Nie ważne czy wybieracie się na krótki trekking czy kilkudniowy, plecak powinien być odpowiednio dopasowany. Warto zwrócić uwagę na to czy plecak posiada pas biodrowy, pokrowiec przeciwdeszczowy i kieszonki boczne. Reszta to już kwestia drugorzędna, według mnie;) Ewentualnie możemy użyć worków foliowych, które również ochronią nasze rzeczy przed przemoknięciem.
Niekiedy zimą promienie słoneczne mogą być równie uciążliwe, co latem. Z tego względu przyda się zestaw: okulary, pomadka i krem przeciwsłoneczny. Kiedyś na nartach nie posłuchałam rad bardziej doświadczonych. Następnego dnia zamiast śmigać na nartach szukałam apteki. Krem na poparzenia uratował moją skórę, ale problemy z otarciem ust miałam przez kolejne kilka dni.
Jeszcze więcej ciepła
A teraz przejdźmy do rzeczy, które ułatwią nam przetrwanie w górach, kiedy za oknem nie widzimy nic poza białym puchem.
Nie ważne czy jedziecie na narty czy wybieracie się na pieszą wędrówkę po górach, ogrzewacze chemiczne na dłonie i/lub stopy zawsze są mile widziane. Opakowanie nie zajmuje wiele miejsca, także warto je mieć w kieszeni mieć na czarną godzinę .
Ogrzać możemy się także od wewnątrz popijając co jakiś czas ciepłą herbatę z termosu. Na Islandii i w górach nie raz okazywała się niezbędnym elementem wycieczki. Poza tym to jeden z najszybszych sposób na rozgrzanie się.
Gadżety
Nie przepadam zabierać ze sobą dużo elektroniki, ale mam wrażenie, że wraz z postępem technologii i ja obrastam w rzeczy, które ułatwiają życie w podróży. Zimową porą dni są krótsze, a nasze tempo wolniejsze ze względu na śnieg na szlaku. Może tak się zdarzyć, że na trasie zastanie nas zmrok. W tej sytuacji warto awaryjnie zapakować czołówkę. Niskie temperatury sprawiają, że baterie szybciej się wyczerpują, więc koniecznie trzeba pomyśleć o zapasowym komplecie.
Oczywista rzecz, ale warto o niej wspomnieć – aparat. Nie zapomnijcie wziąć sprzętu, którym uwiecznicie swoje przygody. Kiedy temperatura jest bardzo niska, bateria jeszcze szybciej się wyczerpują. Z tego względu warto wziąć ze sobą zapasową, a nawet dwie. Niekiedy przydaje się powerbank – w górach zawsze warto mieć naładowany telefon. Niestety kiedyś sama się o tym przekonałam, kiedy musiałam wezwać GOPR.
Rok temu po kilku minutach mój aparat się wyłączył i już pozostał w takim stanie do końca wycieczki. -30 stopni C zrobiło swoje.
Dla bardziej zaawansowanych
Szaleństwo na stoku to na pewno jedna z ciekawszych form korzystania z uroków zimy, ale niektórym to nie wystarcza i chcą jeszcze bardziej poczuć mroźną atmosferę. Zdecydować możemy się na trudniejszy szlak, który będzie wymagał od nas lepszego przygotowania zarówno pod kątem sprzętu jak i kondycji fizycznej. Zapaleni miłośnicy zdobywania górskich szczytów w zimie nie powinni rozstawać się z rakami (ew. rakietami śnieżnymi), czekanem i kijkami.
Coraz bardziej dojrzewa we mnie myśl sprawdzenia się pod namiotem zimą. Nie raz wymarzłam się na campingu, ale dzięki temu wiem jakie są moje potrzeby i jak mam się przygotować na niekorzystnych warunki. Obecnie chciałabym zmierzyć się ze swoimi słabościami i doświadczyć czegoś nowego, czyli campingowania na białym puchu. Śpiwór na zimę już mam, bieliznę termiczną i ogrzewacze również. Teraz wystarczy tylko wypożyczyć porządny namiot turystyczny i ruszyć w drogę. Chętnie posłucham o Waszych doświadczeniach w tym temacie;)
Bezpieczeństwo
Moim zdaniem zimową porą jeszcze większą wagę powinniśmy przykładać do bezpieczeństwa. Dzień jest krótszy, a śniegu w górach nie brakuje. Łatwo o przemrożenia czy nawet lawiny w wyższych partiach gór. O tej porze roku staram się wyjść wcześniej na szlak, aby zejść przed zmrokiem, a nawet mieć zapas czasu. Mimo wszystko zapakowanie latarki nie jest takim złym pomysłem. Dużo nie waży, a może się przydać. Im później tym większe prawdopodobieństwo ochłodzenia, więc dodatkowe rękawiczki i ogrzewacze mam w kieszeni.
Często się o tym zapomina, ale moim zdaniem to ważna kwestia. Chodzi mi oczywiście o zapasy jedzenia. W górach świetnie sprawdzą się żelki, suszone owoce, czekolada i batony energetyczne. Wyjście w góry to jedne z nielicznych sytuacji, gdzie można zjadać słodycze bez wyrzutów sumienia:) Trekking niekiedy potrafi się przedłużyć, także warto mieć więcej prowiantu. W szczególności tego dostarczającego nam energię.
Mam nadzieję, że pomogłam Wam uporządkować wiedzę na temat pakowania się na zimowe wyprawy. O jakie rzeczy jeszcze warto rozszerzyć listę? Będę wdzięczna za wskazówki:)