Menu
Jordania

Jordania. Co zwiedzić w ciągu 8 dni?

Jordania to niewielki kraj, słynący z przepięknej natury, gościnności mieszkańców i starożytnych zabytków. W Jordanii najbardziej chciałam spędzić noc na pustyni w Wadi Rum, wykąpać się w Morzu Martwym, zobaczyć Petrę i zdecydowanie były to najlepsze doświadczenia. W ciągu 8 dni udało się odwiedzić wiele miejsc i myślę, że choć trochę udało nam się poczuć klimat tego kraju. Zapraszam na przewodnik po jordańskich zakątkach!

Co warto wiedzieć o podróży do Jordanii?

Najpopularniejszą formą płatności w Jordanii jest gotówka. W większości miejsc trudno jest zapłacić kartą – wyjątkiem są stacje benzynowe. W tym przypadku polecam płacić Revolutem. Część pieniędzy wymieniłyśmy w Polsce, a resztę wzięłyśmy w dolarach i wymieniłyśmy na miejscu. Arab Bank i Jordan Kuweit to banki, który nie pobierają prowizji za wypłatę pieniędzy z bankomatu. W innych placówkach prowizja wynosi 2-5 JOD.

Przed przyjazdem do Jordanii musimy wyrobić wizę. Najkorzystniej jest zakupić Jordan Pass – jest to połączenie wizy z biletami wstępu do licznych atrakcji turystycznych np. Petry, Jarash, Wadi Rum i innych. Wiza kosztuje 40 JOD, a Jordan Pass z wizą 70 JOD, 75 JOD lub 80 JOD w zależności od pakietu. Zakup się zwraca już przy odwiedzeniu np. Petry.

W Jordanii warto zakupić prepaid Orange lub Zain. Internet się przydał, kiedy chciałyśmy skorzystać z Mapy Google, z drogi zarezerwować hotele czy sprawdzić informacje dotyczące dalszej podróży. Nie pamiętam, ile zapłaciłyśmy za kartę, ale nie była to duża kwota.

Warto wziąć ze sobą adapter brytyjskich wtyczek. W niektórych hotelach były dostępne europejskie gniazdka, ale w większości miejsc adapter był niezbędny.

W Jordanii jest inna flora bakteryjna, więc leki na problemy żołądkowe i elektrolity mogą się przydać. Polecam 🙂

Na pewno w Jordanii trzeba pamiętać o odpowiednim stroju w miejscach publicznych tj. zakrywanie ciała przez kobiety, ściąganie butów przed wejściem i niewchodzenie do środka pomieszczenia w godzinach modlitwy.

Czy w Jordanii jest bezpiecznie?

W Jordanii byłyśmy we trójkę i przed wyjazdem miałyśmy obawy dotyczące bezpieczeństwa w tym kraju, ale nie miałyśmy żadnej szczególnie niebezpiecznej sytuacji. Na plaży w Akabie nie czułyśmy się w pełni komfortowo, a na pustyni Wadi Rum musiałyśmy raz wykłócać się o nocleg, ale poza tym czułyśmy się bezpiecznie. Jest to bardzo przyjazny kraj do samodzielnego podróżowania. Jak wszędzie, należy uważać na kieszonkowców, nie chodzić po zmroku w podejrzane miejsca i pilnować cennych rzeczy. No i nie można powiedzieć niczego złego o królu, który dla Jordańczyków jest jak ojciec.

Przejazd Drogą Królewską

Droga Królewska (nr 35) ciągnie się przez około 385 km od miasteczka Irid do Ae-Raif na południu Jordanii. Przejechaliśmy tylko część, ale na pewno mogę powiedzieć, że trasa jest różnorodna i malownicza. Pustynne krajobrazy z czasem zmieniają się w górskie widoki. Wiele atrakcji Jordanii ulokowana jest przy Drodze Królewskiej, więc siłą rzeczy traficie w te strony.

Wadi Rum – zwiedzanie jordańskiej pustyni

Po przylocie do Jordanii od razu wyruszyłyśmy na południe kraju, aby pierwszą noc spędzić na pustyni Wadi Rum. Pustynia jest pełna granitowych skał i piaskowców, za sprawą, których piasek przybiera czerwony odcień. Kolory pustyni zmieniają się w zależności od miejsca, czasami czerwień przeradza się w pomarańcz, a niekiedy dominuje żółć lub biel. Ta różnorodność sprawia, że Wadi Rum jest jedną z piękniejszych pustyń na świecie. W 2011 roku została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Początek pobytu na pustyni był taki, że wykłócałyśmy się w obskurnym i ciemnym pokoju z Beduinem, który zignorował naszą rezerwację i zaproponował inną ofertę za trzy razy więcej pieniędzy. Słyszałam, że Beduini są bardzo gościnni i uczciwi, więc byłam trochę zdziwiona sytuacją. Po nie tak długiej dyskusji wsiadłyśmy do jeepa i w szybkim tempie pognałyśmy w głąb pustyni. Ta prędkość, ciemność i absolutna cisza prócz silnika samochodu już wskazywała na dobrą przygodę.

Noc w beduińskich namiotach na pustyni

Spałyśmy w beduińskich namiotach na pustyni. W środku znajdowały się tylko łóżka i ciepłe koce. Do wykonania namiotów używa się kozich włosów i wielbłądzich włókien, dzięki którym namiot nie przecieka w trakcie deszczu. Na zewnątrz była dostępna murowana łazienka, a w namiocie bez problemu można było naładować telefon. W sumie standard i tak był zadowalający, jak na pustynne warunki.

Wieczorem na kolację serwowane jest mięso i warzywa z beduińskiego grilla. Jedzenie wkłada się do podziemnego pieca zasypanego węglem na dość pokaźnych, piętrowych tacach, przykrywa chyba kocami i zasypuje piachem. Po kilku godzinach jedzenie jest gotowe. Byłyśmy zdziwione, jak głęboki był ten piec 😉 Wszystko było bardzo dobre, włącznie z beduińską herbatą, którą podaje się z szałwią i dużą ilością cukru. Obecnie tylko 2% Beduinów prowadzi koczowniczy tryb życia. Pozostała część zamieszkała w jednym miejscu i żyje głównie z turystyki.

Wycieczka jeepem po pustyni

Nasza wycieczka jeepem trwała cały dzień. Od rana do zachodu słońca jeździłyśmy po pustyni, zatrzymując się przy czerwonych wydmach, skalnych mostach czy kanionach. Po drodze mijałyśmy wielbłądy i próbowałyśmy przetrwać ogromny wiatr, który w połączeniu z piaskiem dał nam popalić. Nawet zdarzyło mam się pchać jeepa, który postanowił zakopać się w piasku. W ciągu dnia nasz kierowca ugotował nam obiad na ognisku i mimo silnego wiatru był to fajny postój 😉

Sanboarding, z którego nic nie wyszło

Bardzo chciałyśmy spróbować sandboardingu, czyli zjeżdżania na desce po pustynnych wydmach. Plan był dobry, ale wykonanie już niekoniecznie. Dostałyśmy deskę, której nie dało się zapiąć, więc trudno było na niej wstać. Pozostało tylko wdrapać się na górę, usiąść na desce i zjechać z całkiem sporą prędkością w dół.

Ile kosztuje wycieczka na Wadi Rum?

Wycieczka kosztowała 65 JOD (ok. 400 zł). Całkiem dużo, ale w cenie była całodzienne wycieczka jeepem, 3 posiłki, nocleg w namiocie i nieudany sandboarding. Było warto 😉 Zdecydowanie polecam spędzić na pustyni cały dzień wraz z noclegiem. W ciągu dnia pustynia ma swój urok, ale po zmierzchu ta cisza, rozgwieżdżone niebo i brak zasięgu to całkiem inny rodzaj doświadczenia tego miejsca.

Akaba – kurort morski w Jordanii

Akaba to jedyny port morski w kraju i zarazem popularny kurort położony nad zatoką o tej samej nazwie. W tym miejscu można popływać w Morzu Czerwonym z widokiem na Arabię Saudyjską, Egipt i Izrael. Kobiety niekoniecznie będą czuły się komfortowo na plażach publicznych w Jordanii. W tygodniu plaże są mniej oblegane, ale raczej widok bikini lub strojów kąpielowych jednoczęściowych należy do rzadkości. Nie brakuje też widowni i komentarzy od lokalsów.

My znalazłyśmy skrawek plaży przy South Beach, ale można też skorzystać z plaż prywatnych np. Berenice Beach Club. Akaba to także mekka snorkelingu. Przy plażach nie brakuje lokalnych szkół czy wypożyczalni sprzętu. Na pewno przewodnicy wskażą najciekawsze spoty do snorkelingu.

Petra w jeden dzień

Petra to skalne miasto Nabatejczyków z ponad 2000-letnią historią. W tamtym czasie był to najważniejszy ośrodek handlowy i kulturowy. Najlepsze lata Petry przypadają na 300 lat przed i 300 lat po narodzinach Chrystusa. Później miasto przejęli Rzymianie i ich ślady też znajdziemy, spacerując po Petrze.

Jest to zabytek na skalę światową i żeby poczuć jego atmosferę warto tu spędzić przynajmniej cały dzień albo nawet dwa. Co sprawia, że Petra jest aż tak wyjątkowa? Najważniejsze budowle np. Skarbiec Faraona zostały wykute w skale i są bardzo dobrze zachowane. Do upadku miasta doprowadziły liczne trzęsienia ziemi. Przez wiele wieków Petra była schowana przed światem, a dopiero w 1812 roku odkrył ją szwajcarski podróżnik Johann Burckhardt.

Skarbiec Faraona

Ikoną Petry i jej najważniejszą budowlą jest Skarbiec Faraona, który wbrew swojej nazwie nie pełnił funkcji skarbca tylko grobowca.

Klasztor Ad-Deir – szlak do Monastyru

Klasztor Ad-Deir zdecydowanie bardziej mi się podobał niż Skarbiec Faraona. Aby tam się dostać trzeba przejść główny szlak (8 km), a potem czeka nas jeszcze spacer schodami i drogą, prowadzącą do góry. Trasa nie była aż tak trudna i po kilku kilometrach naszym oczom ukazał się Klasztor w malowniczym położeniu wśród gór.

Punkt widokowy na Skarbiec Faraona

Zdecydowanie moim numerem jeden jest punkt widokowy na Skarbiec Faraona. Przy grobowcu spotkacie się z licznymi propozycjami przewodników, którzy za opłatą będą chcieli Was zaprowadzić do miejsca, z którego można podziwiać Skarbiec Faraona. Polecam udać się szlakiem al-Khubtha trail do darmowego punktu widokowego. Po drodze miniecie zespół czterech grobowców królewskich, a później szlak przerodzi się w stromą górkę z licznymi schodami. Trasa nie była aż tak trudna, chociaż wysokie temperatury i pełne słońce nie ułatwiały wędrówki. Na końcu szlaku znajduje się bar z zimnymi napojami, które były zbawienne po dłuższym trekkingu. Na górze można usiąść w cieniu, na poduszkach i podziwiać widoki na Skarbiec Faraona.

Szlak Główny w Petrze

Główny Szlak rozpoczyna się w Visitor Center. Pierwsza część szlaku prowadzi przez wąwóz Siq, a po ok. 40 minutach dojdziemy do Skarbca Faraona. Kolejną atrakcją jest Amfiteatr – jest to ogromny teatr, który mógł pomieścić tysiące ludzi. Na końcu szlaku zobaczycie Qasr al-Bint, czyli starożytna świątynia.

Petra w nocy

W poniedziałki, środy i czwartki istnieje możliwość zwiedzania Petry nocą. Wycieczka rozpoczyna się o 20:30 przy Visitor Center i prowadzi przez wąwóz Siq, który jest oświetlony 1500 świecami. Główna atrakcja ma miejsce przy Skarbcu Faraona. Siadamy przy grobowcu przy świetle świeczek, aby posłuchać opowieści Beduina i gry na flecie. To był fajny punkt programu, ale oświetlenie fasady Skarbca Faraona zmieniającym się światłem w różnych kolorach trochę popsuło cały efekt.

Bilet „Petra by night” kosztuje 17 JOD. Czy warto? Trudno powiedzieć. Chyba spodziewałam się czegoś więcej.

Rezerwat Dana w Jordanii

Rezerwat Dana w Jordanii to miejsce, w którym można znaleźć różne strefy biogeograficzne z wieloma rzadko spotykanymi zwierzętami i roślinami. Biosfera Dana to dom dla 800 gatunków roślin i 450 zwierząt, z czego aż 25 jest zagrożonych. Dana rozciąga się na 300 kilometrów kwadratowych, czyli powierzchniowo podobna jest do Malty.

W rezerwacie można spędzić pół dnia, ale można też udać się na kilkudniowe trekkingi. My miałyśmy tylko jeden dzień w tych stronach i wybrałyśmy trasę Shaq ar-Reesh (Kanion Piór).

Trekking do Kanionu Piór

Całkowita długość szlaku wynosi 8 km i ma dwie zalety. Pierwsza to taka, że ta trasa jest na tyle krótka, że w ciągu jednego dnia jesteśmy w stanie pójść i wrócić na własnych nogach i nie trzeba korzystać z taksówki, która miałaby nas zabrać z końca szlaku na parking.

Plusem jest to, że niby Kanion Piór jest dobrze oznaczony na maps.me, więc mogłyśmy tam pójść same bez wynajmowania przewodnika. W praktyce okazało się, że mapa nie była aż tak dokładna, ale już rozumiem, dlaczego w rezerwacie Dana przewodnik jest mile widziany. Przy dłuższym szlaku łatwo jest się zgubić.

Kanion Piór to bardzo malownicza trasa. Myślałam, że wapienne skały będą pojawiać się tylko co jakiś czas, a okazało się, że były stałym elementem krajobrazu. Szlak nie jest bardzo trudny, ale czasami trzeba się wspinać po niewielkich głazach, czy przeciskać się przez wąskie przesmyki. W sumie całość przeszłyśmy w ciągu 3 godzin, ale nie jesteśmy pewne, czy doszłyśmy do końca, czy po drodze gdzieś skróciliśmy spacer.

Zamek krzyżowców w Al-Karak

Miasto Al-Karak położone jest wzdłuż Drogi Królewskiej. Warto się tu zatrzymać w drodze Wadi Rum, aby zobaczyć XII-wieczny zamek krzyżowców. Jest to jeden z największych zamków wybudowanych przez krzyżowców w Ziemi Świętej. Obiekt jest całkiem dobrze zachowany z licznymi korytarzami i przejściami.

Wadi Numeira – malowniczy kanion w Jordanii

Wadi oznacza wyschnięte koryto rzeki, które po silnych opadach deszczu wypełnia się wodą, kształtującą kanion. Charakterystycznym elementem Wadi są wysokie skalne ściany, które z dołu wyglądają na jeszcze potężniejsze. Długość kanionu w jedną stronę wynosi 3 km, a wrócić trzeba tą samą trasą. W sumie nie wiem, czy doszłyśmy do końca, ale na pewno pokonałyśmy spory fragment malowniczej ścieżki.

Szlak raczej jest łatwy. Jeden element był trudniejszy, kiedy trzeba było przy małym wodospadzie wspiąć się na skałę. Nie tak łatwo było z niej zejść, ale było to do zrobienia. Poziom wody w kanionie zależny jest od opadów, ale polecam zabrać ze sobą buty do wody. Nam zdecydowanie ułatwiły wędrówkę. Chodzenie bosymi stopami po kamieniach nie było wygodne. Im dalej, tym szlak jest ciekawszy za sprawą światła, która ładnie prezentuje się pomiędzy głazami. Wadi Numeira zdecydowanie przypomina amerykański Kanion Antylopy 😉

Jak dojechać do Wadi Numeira?

Wadi Numeira znajduje się w okolicach Morza Martwego, przy autostradzie Dead Sea Highway. Przy wjeździe do kanionu znajduje się fabryka Arab Potash Company. Jak zauważycie charakterystyczny łuk nad bramą wjazdową, musicie skręcić w szutrową drogę naprzeciwko fabryki. Po drodze miniecie namioty, a po ok. 300 metrach dojedziecie do prowizorycznego parkingu. Przy wejściu do kanionu znajduje się wielki głaz zawieszony pomiędzy dwiema skalnymi ścianami.

Morze Martwe

Trudno było wybrać najfajniejsze miejsce w Jordanii. Każdy punkt programu na swój sposób był wyjątkowy. Pod względem doświadczenia i ilości pozytywnych emocji zdecydowanie wygrywa Morze Martwe 🙂 Wiedziałam, że za sprawą sporego zasolenia wyporność wody jest duża, ale co innego było tego doświadczyć. Wystarczyło usiąść na tafli wody, a ona sama unosiła nas na powierzchni. Nie polecam kłaść się na brzuchu, ponieważ trudno jest się obrócić na plecy 😉

Morze Martwe to tak naprawdę baaaaardzo słone jezioro położone pomiędzy Jordanią, Izraelem i Palestyną. Jest to najniższy punkt na świecie, co sprawia, że jest najgłębszą depresją na kuli ziemskiej. Co roku kurczy się o 1 metr głębokości. Jordania i Izrael nawiązały nić porozumienia w sprawie ratowania Morza Martwego. Plan jest taki, żeby transportować wodę z Morza Czerwonego do Morza Martwego. Nie jest to takie łatwe ze względów ekologicznych, finansowych i logistycznych.

Obecnie ta sytuacja uległa zmianie. Jordania zrezygnowała ze współpracy z Izraelem. Amman stwierdził, że wedle ich źródeł Izrael nie ma prawdziwej motywacji do realizacji tego projektu. Jordania planuje skupić się na projekcie wewnętrznym, w ramach którego woda z Morza Czerwonego będzie pompowana i odsalana w zakładzie w Akabie.

Nie chciałyśmy korzystać z plaży płatnej, na której dodatkowo trzeba zapłacić za błoto z Morza Martwego 😃 Dzikie plaże mają większy urok i piękniejszy krajobraz niż te położone w resorcie. Błoto też się znalazło – wystarczyło włożyć rękę do jednej ze skał 🙂

A właśnie, o co chodzi z tym błotem? Położenie Morza Martwego, większa zawartość tlenu w powietrzu oraz występowanie bromków, soli mineralnych sprawiają, że błoto z Morza Martwego jest bardzo dobre na wszelkie problemy skórne. No i dodatkowo wygładza skórę 😉

Turkusowy kolor wody z bryłami soli na brzegu sprawiły, że to miejsce jest jedyne w swoim rodzaju 😉 Woda jest bardzo słona, a każda nawet najmniejsza rana na skórze bardzo piecze w kontakcie z wodą z Morza Martwego.

Weźcie ze sobą butelkę wody, żeby spłukać z ciała kryształki soli. Na dzikich plażach raczej nie ma dostępnych pryszniców. Z kolei buty do pływania są obowiązkowe. Bryły soli są naprawdę ostre i łatwo się skaleczyć. Same zatoczki są bezpieczne i mimo że szybko robi się głęboko, to 23% zasolenia (35 razy większe niż w Bałtyku) sprawia, że nawet osoby, które nie umieją pływać, będą czuły się komfortowo.

Współrzędne dzikiej plaży nad Morzem Martwym: 31.45535, 35.56909

Góra Nebo

Na Górę Nebo (835 m n.p.m.) dotarłyśmy praktycznie o zachodzie słońca. Z tego względu pozostało nam „tylko” podziwiać panoramę na okoliczne drogi, Dolinę Jordanu i wzniesienia znajdujące się gdzieś w oddali. Przy dobrej widoczności widać Morze Martwe, a nawet Jerozolimę. Sama trasa na szczyt też jest ciekawa, za sprawą wąskich i krętych dróg, a słoneczny dzień jeszcze bardziej podkreślał urok tego miejsca.

Mojżesz wyprowadził swój lud z niewoli egipskiej i przez 40 lat koczowali po pustyni. Jahwe obiecał mu, że przed śmiercią zobaczy cel wędrówki. Mojżesz z Góry Nebo zobaczył dolinę Jordanu, Morze Martwe, Palestynę i Ziemię Obiecaną. Niestety zgodnie z zapowiedzią nie wszedł do Ziemi Obiecanej – była to kara za wcześniejsze grzechy, czyli zwątpienie w Boga. Nebo to miejsce śmierci Mojżesza.

Na szczycie Góry Nebo znajduje się Sanktuarium Mojżesza z parkiem archeologicznym, ale niestety wieczorem było już zamknięte.

Co zobaczyć w stolicy Jordanii – Amman

Stolica Jordanii według mnie nie jest najciekawszym miastem, więc nie żałuję, że spędziłyśmy tam tylko jeden dzień. Trudno było nam w całym rozgardiaszu odnaleźć się, ale chyba taki jest klimat miast na Bliskim Wschodzie. Na pewno warto zobaczyć Teatr Rzymski. Powstał w II wieku n.e., a w środku znajdowało się ponad 6 tysięcy miejsc. Regularnie odbywały się tam zawody, wyścigi gladiatorów i inne atrakcje. Obecnie pozostały tylko ruiny.

Naszym numerem jeden była Rainbow Street. Tutaj było już bardziej europejsko – mniejszy zgiełk, cisza, ale ceny też były turystyczne. Tęczowa ulica to doskonałe miejsce, aby podziwiać sztukę uliczną, skosztować dań z każdej części świata i napić się piwa z widokiem na miasto.

Polecam zajrzeć do lokalnej restauracji Hashem, gdzie można skosztować street food. Nie znajdziecie tutaj obrusów. Zamiast tego kelner położy plastikową folią, a później zwinie ją z resztkami Waszego jedzenia, aby zrobić miejsce dla kolejnych gości. Sztućców raczej też nie podają. Jeśli chodzi o menu, to trzeba zapytać kelnera co dzisiaj serwują. Rachunek też nie jest podawany do stołu. Trzeba podejść do budki, a kelner poinformuje kasjera, ile musimy zapłacić. Jedzenie było super 🙂 Polecam też jednak nie korzystać z tutejszej łazienki.

W okolicy znajduje się także lokalny targ, na którym można kupić wszystko – jedzenie, ubrania, elektronikę, słodycze. Popularne są także automaty do gry online.

Największą perełką w Ammanie jest Cytadela. Warto wiedzieć, że stolica Jordanii znajduje się na siedmiu wzgórzach, a Cytadela położona jest na jednym z nich. Z tego miejsca rozpościera się piękny widok na Amman 😉 Największą atrakcją jest Świątynia Herkulesa, która kiedyś należała do Rzymian. Obecnie zostało z niej tylko kilka kolumn, a w czasach świetności jej wysokość sięgała 13 metrów.

Starożytne rzymskie miasto Jerash (Dżarasz)

Jerash to bardzo dobrze zachowane ruiny i pozostałości po mieście z czasów Aleksandra Wielkiego. W wielu miejscach brakuje tylko dachów i wystroju, a reszta jest niezniszczona. Do XIX wieku miasto było całkowicie zakopane z powodu trzęsienia ziemi. Na nowo odkrył je niemiecki podróżnik Ulrich Jasper Seetzen w 1806 roku. W całkiem dużym kompleksie możemy zobaczyć rzymski teatr, świątynie Zeusa i Artemid, forum i liczne kolumny.