Obok sztuki ulicznej nikt nie przechodzi obojętnie. Jedni się nią zachwycają, nie mogą oderwać oczu od kolorowych murali, a inni uważają, że to wandalizm, a nie żadna ciekawa twórczość. Z kolei według policji street art to przestępstwo. Nie powiem, że się na tym jakoś bardzo znam, bo nie, ale zazwyczaj stałym punktem programu zwiedzania są murale. O ile są dostępne w miejscu w którym się znajdujemy. W Londynie jak wiadomo sztuki ulicznej nie może zabraknąć. Z tej okazji udaliśmy się na wschodnią część Londynu, a tuż przy stacji metra Aldgate East znajduje się długa uliczka Brick Lane.
Kiedyś ta ulica słynęła z przestępczości, biedy czy slumsów. Podobno właśnie tutaj Kuba Rozpruwacz czyhał na swoje ofiary. Ale to już przeszłość, przynajmniej w dużej mierze. Obecnie jest to miejsce spotkań artystów wszelakiej maści. Tutaj swoje schadzki urządzają filmowcy, malarze, pisarze i inna, artystyczna masa. Dzielnica ta ma także żydowskie korzenie, także do tej pory na ulicy możemy mijać żydów i sklepy z koszerną żywnością. Dostać możemy także słynne, żydowskie bajgle. Ogólnie miałam poczucie, że nie do końca można czuć się tam bezpiecznie. Okolica mimo wszystko była trochę szemrana, ale w końcu przyjechaliśmy tylko na chwilę, aby napatrzeć się na murale:) No i od razu poczuliśmy, że jesteśmy w całkiem innej części Londynu.
Zaczęliśmy wypatrywać kolorowych i ozdobionych ścian, ale niestety nie było łatwo. W pewnym momencie pomyślałam, że to nie tu, albo sprawa jest już nieaktualna jakimś cudem. Ale na szczęście w pewnym momencie wyłoniły się murale i to nie byle jakie. Większość była na prawdę wysokich lotów. Na każdym kroku można było zobaczyć coś wyjątkowego, wystarczyło się tylko rozejrzeć. Okazało się, że głównie na Hanbury Street jest ich najwięcej. Mieliśmy także okazję podziwiać jak powstaje nowe dzieło sztuki. Lubię obserwować jak powstają nowe murale i z jakim zaangażowaniem i sprytem artyści popełniają nowe arcydzieła. Tutaj chyba każdy artysta może malować na ścianach, witrynach sklepowych bez ograniczeń i konsekwencji. Dzielnica jest na prawdę kolorowa i z każdej strony dopadają nas różnorodne wizje artystyczne. Jedne bardziej zrozumiałe, drugie w ogóle. Sztuka dla sztuki?
Zaletą street artu jest to, że jest dostępna dla każdego o każdej porze dnia i nocy. Jedynie co musimy zainwestować w jej poznanie to tylko czas, ponieważ jest darmowa dla wszystkich. Większość twórców sztuki ulicznej to buntownicy. Sprzeciwiają się przemocy, nietolerancji czy próbują walczyć z systemem. Dość wyraźnie i konkretnie wypowiadają się o wojnie czy wyzyskowi w pracy. Ogólnie wypełniają przestrzeń miejską sprzeciwem. Używają różnorodnych technik przekazu, aby mieć większą siłę przebicia i wyróżnić się na tle innych artystów. To właśnie Londyn jest uznawany za stolicę sztuki ulicznej. Poza Bristolem to właśnie tutaj możemy odnaleźć wiele prac Banksy’ego. Postać ta jest anonimowa, a z drugiej strony bardzo rozpoznawalna ze względu na swoje wyraźne i kontrowersyjne dzieła. Nam niestety nie udało się zobaczyć nic z twórczości Banksy’ego, albo nie byłam świadoma, że to jego sprawka.
Ciężko jest stworzyć przewodnik z najlepszym street artem. Sztuka ta jest dość ulotna. Powstaje zazwyczaj w nocy, w bardzo szybkim tempie i później również szybko znika. Zakładam, że część malunków jakie widzieliśmy teraz zostały zastąpione innymi muralami. Można powiedzieć, że artyści wychodzą na ulice ze swoimi poglądami, przemyśleniami i przelewają je na mury. Często te kontrowersyjne malunki szybko zostają zniszczone, ale większość nie daje za wygraną, tylko szuka coraz to lepszych miejsc, aby wyrazić siebie.
W Londynie grupa Street Art London organizuje wycieczki śladami murali, graffiti. Zawsze są na bieżąco i wiedzą, gdzie i kiedy tworzy się nowa sztuka. Skupiają się głównie na arcydziełach Banksy’ego. Swoją drogą jakiś czas temu narodził się pomysł, aby udać się do Bristolu (skąd pochodzi Banksy) i tam ułożyć plan zwiedzania pod kątem street artu.
Brick Lane to nie tyko murale, ale także słynny targ. Dzielnica ożywia się w każdą niedzielę. Zjeść możemy potrawy z każdego zakątka świata, spotkać różnorodnych ludzi czy zakupić niecodziennie i codzienne przedmioty. Można rzec, że panuje różnorodność na każdym kroku, swoboda i nieporównywalna atmosfera z żadnym, innym miejscem. Tak mówią. My na targ nie trafiliśmy, ponieważ zawitaliśmy tam w tygodniu, a nie w weekend. Podobno warto i mówi się, że jest to jeden z lepszych targów w Londynie. Słyszałam opinie, że w porównaniu do Camden Town nie jest komercyjna. Ktoś miał okazję to sprawdzić? :>
Kiedyś w przyszłości na pewno lepiej zgłębię temat londyńskiej sztuki ulicznej, ale Brick Lane polecam każdemu kogo fascynuje taki rodzaj wyrażania siebie. Cała, kolorowa ulica, pełna różnorodnych poglądów zadowoli każdego miłośnika street artu:)
Jeżeli znacie miejsca, dzielnice w Londynie gdzie można zobaczyć arcydzieła uliczne to piszcie w komentarzach:)