Zapewne większość z Was kilkanaście lat temu z niecierpliwością czekała na kolejną książkę, a potem film z Harrym Potterem. Świat oszalał na punkcie przygód trójki przyjaciół. Kto śledzący z zaciekawieniem losy bohaterów nie chciałby zobaczyć Peronu 9 i 3/4, przejść się Ulicą Pokątną czy zajrzeć do Chatki Hagrida? Producenci ze studia Warner Bros stwierdzili, że chcą jeszcze więcej zarobić na tej produkcji i udostępnili miejsce kręcenia filmu dla najbardziej wytrwałych fanów. Dla wielu było to spełnienie marzeń. Zobaczenie na żywo miejsc, które wcześniej widziało się tylko na ekranie telewizora. Kto wcześniej myślał, że będzie miał szansę na żywo zobaczyć wszystkie miejsca z filmu, które tylko jest w stanie sobie przypomnieć?
Całą serię książek przeczytałam tylko raz, a filmy widziałam po max. 2 razy. Jednak jak za każdym razem wchodzę w ten świat z zaangażowaniem i niecierpliwością, co zaraz się wydarzy. Sentyment zwyciężył i kiedy tylko dowiedziałam się o „muzeum” Harrego Pottera wiedziałam, że muszę zobaczyć jak powstawał ten film „od kuchni”,
Ceny biletów, dojazd do studia na końcu posta.
Odkrywamy tajemnice Hogwartu
Trafiły się tanie bilety do Londynu, a Kinga i Olek także chcieli zobaczyć jak wyglądała produkcja Harrego Pottera od podszewki, więc w marcową sobotę tajemnice Hogwartu stanęły przed nami otworem.
Namiastkę tego, co zobaczymy w samym studio mamy już w holu. Po lewej stronie możemy zobaczyć odcisku dłoni trzech, głównych bohaterów. Nad salą górują zdjęcia postaci i scen z filmów. Nie sposób nie objąć wzrokiem samochodu, którym Ron przyleciał po Harrego i którym później gnali do Hogwartu. Kolejny egzemplarz stał na zewnątrz, także zapewne mają ich kilka.
Po godzinie 15:00 wreszcie nadszedł czas na eksplorację miejsc, gdzie kręcono wszystkie filmy o Harrym Potterze. Spędziliśmy 3 godziny na długo wyczekiwanej wizycie w Hogwarcie. Czekając w kolejce na wejście do świata magii możemy podziwiać pierwszy eksponat – komórkę pod schodami w której nocował Harry, kiedy jeszcze mieszkał u znienawidzonego wujostwa.
Pierwsza sala jest najmniej zadziwiająca, ale nadal ciekawa. Na ekranie wyświetlają się wypowiedzi osób związanych z tym filmem. Opowiadają o tym dlaczego postanowili zekranizować przygody młodego czarodzieja, co ich zachwyciło w książce itp. Oczywiście zdjęć tam nie będziemy mogli zrobić. Z każdą kolejną salą robi się coraz magiczniej i ciekawiej…
W drugiej sali siadamy w wygodnych, kinowych fotelach. Na ekranie pojawiają się Harry, Ron, Hermiona. Filmik na formę krótkiego spotu reklamowego. Bohaterowie także wspominają czas spędzony na planie. Cała trójka stoi na tle wielkich, drewnianych drzwi. Po kilku minutach żegnają się z nami i znikają zza słynnymi drzwiami. Po chwili podnosi się ekran i naszym oczom ukazują się te same drzwi, czyli drzwi prowadzące do Hogwartu. Przewodnik otwiera bramę i zaprasza nas do świata magii i czarodziejstwa. Świetny efekt:)
Na dzień dobry wchodzimy do Sali Głównej w Hogwarcie. Na ekranie wydawała się nieco większa. Wszystkie detale, starannie dopracowane robią wrażenie. Sala jest bardzo klimatyczna, mrocznie oświetlona, a pochodnie na ścianach dodają jeszcze więcej uroku. Zwróćcie uwagę na dzbany zakończone pyszczkiem świni 🙂 Na podeście, gdzie Dumbledore wygłaszał przemówienia ulokowane są postaci wszystkich nauczycieli. Pewnie wszyscy są zdziwieni postacią Hagrida, który w filmie nie wydawał się, aż tak ogromny. Potem możemy się dowiedzieć, że aktor grał na specjalnych platformach, a głowa bohatera została specjalnie zrobiona na potrzeby filmu. Kiedy Hagrid uśmiechał sę lub przewracał oczami to wiedzcie, że to wszystko było zdalnie sterowane 🙂 Po więcej spoilerów zapraszam na priv.
Dziwne uczucie, pojawić się w miejscu, które w dzieciństwie było nierealnym marzeniem.
Kolejna sala jest potężna. Na samym początku możemy dostrzec bramę do Hogwartu. Następnie nasz wzrok przyciąga plansza z wystrojem zamku podczas balu. A tuż obok smakowicie prezentują się fikuśne słodycze, które wielokrotnie pojawiały się na ekranie.
Idąc dalej trafimy na sypialne chłopców z Grryfindoru. Patrzymy i mamy wrażenie, że jest o wiele mniejsza, niż nam się wydawało. Tylko jeden, mały wycinek. Mimo wszystko zrobiona jest perfekcyjnie, z każdymi detalami i oczami wyobraźni widzimy sceny z filmu, które tu miały miejsce. Zajrzeć możemy także do salonu Griffindoru. Chatka Hagrida robi wrażenie, chociaż najbardziej magiczne jest biuro Dumbledora.
Mojej uwadze nie umknęła także kuchnia Weasley’ów i zaczarowane rekwizyty. Po naciśnięciu odpowiedniego przycisku druty same dziergają sweterek, gąbka sama myje naczynia…
Zobaczyć możemy także różowy i cukierkowaty gabinet Umbridge. Ze względu na ilość różu i kotków z pewnością nikt nie przejdzie obok tego miejsca obojętnie. Tak jak już pisałam – wszystkie pomieszczenia wydają się mniejsze.
Najwięcej czasu poświęciłam na efekty specjalne, które były robione na greenboxie. Pokazywali jak kręcili sceny na miotle, zdradzali pomysły na scenę z peleryną niewidoką oraz wycieczki na gigantycznych i wymyślonych przez autorkę zwierzętach. Wszystko robiło duże wrażenie! Kreatywność producentów nie zna granic. Z jednej strony niektóre sceny straciły swój urok, ale z drugiej strony fajnie zobaczyć jak to powstawało.
Poszłam także za tłumem i zielonym tłem, gdzie można było przelecieć się na miotle nad Londynem za miliony monet. W trakcie „lotu” nagrywany był filmik. Kolejka do tego miejsca chyba się nie kończyła. Czy wyglądało to jakoś nieziemsko? Nie sądzę:) ale dla dzieci idealna rozrywka. Krok dalej można było nauczyć się wymachiwać różdżką. Tym razem za darmo. Nie skupiałam się za bardzo na komercyjnych ofertach, tylko poszłam dalej.
Sala z eliksirami była mroczna, tajemnicza z elementami magii. Mikstura w kociołku sama się mieszała i tylko brakowało całej otoczki i bohaterów.
Na środku była sterta różnorodnych rekwizytów – książki, kryształowe czary, puchary…
W połowie zwiedzania czeka na nas bar, który oferuje m.in kremowe piwo, które pili bohaterowie w Hogsmeade. Nie próbowaliśmy, ale podobno po wypiciu takiego małego kubeczka czeka nas śpiączka cukrzycowa. Ale idźmy dalej, na zewnątrz. Ciepło nie było więc szybciutko zrobiliśmy zdjęcie Błędnego Rycerza, Wrzeszczącej Chaty, domu Dursley’ów, który wyglądał super i udaliśmy się na Peron 9 i 3/4.
Przed wejściem na peron ujrzeliśmy salę, która była pełna goblinów, potworów, masek. Ukazały nam się głowy Dementorów, Bazyliszka, wilkołaków i innych. Rzuciliśmy okiem na gryzącą książkę (jak naciśniemy specjalny przycisk to zacznie kłapać zębami) i krzyczącą Mandragorę. Wyglądała prawie jak żywa 🙂
Jednym z ciekawszych miejsc był Peron 9 i 3/4 skąd odjeżdżał Hogwart Express. W tym miejscu po raz kolejny można być zdumionym z jaką precyzją i dokładnością było wszystko odtworzone. Słynna ściana przez którą na King Cross bohaterowie przechodzili do świata magii, walizki, a przede wszystkim sam pociąg. Można było wybrać się na spacer po słynnym wagonie, a nawet udać się na wirtualną przejażdżkę do Hogwartu. Możecie się domyślać, że to kosztowało nie mało. Cała magia polegała na tym, że siedzimy w przedziale, a za oknem zmieniają się krajobrazy na greenboxie.
Pod koniec wycieczki wkroczyliśmy na teren ulicy Pokątnej. Wyglądała jak prawdziwa! Cała ulica była ładnie oświetlona oddająca klimat filmu i magicznych towarów, które można było tu zakupić. Rozglądając się po witrynach sklepów można dostrzec księgarnie „Esy i Floresy”, sklep z różdżkami Olivandera, sklep z śmiesznymi słodkościami braci Weasley’ów i wiele innych. Mega, jedno z lepszych miejsc.
Powoli zbliżaliśmy się do końca, a czekały na nas jeszcze dwie sale. Powoli zaczynałam się zastanawiać czy w końcu zobaczę makietę zamku czy jednak nie. Kolejna sala odsłoniła przed nami tajemnicę projektowania obiektów, które występowały w filmie. Na samym początku szkicowali obiekty – Chatkę Hagrida, Hogwart, magiczną wierzbę i inne, a później robiono wersję z kartonu. Przy tych konstrukcjach pracowało ponad 7 tysięcy ludźmi! Także mam nadzieję, że się domyślacie, że to nie były zwykłe domki z tektury:)
W ostatniej sali w całej okazałości prezentuje nam się Hogwart. Zamek, który tak naprawdę nie istnieje, ale makieta ustawiona na wzgórzu robiła wrażenie choćby samym rozmiarem. Wieże były większe od człowieka. Wszystko wyglądało jakby istniało w rzeczywistości. Niestety nie można było podejść za blisko, a tym bardziej dotknąć eksponatu (wiem, że nigdy nie można), ale można było obejść dookoła zamek. Po drodze mijaliśmy ekrany na, których pokazywali jak w 40 dni zbudowali Hogwart.
I na tym skończyła się nasza wycieczka po zakątkach Hogwartu. Nie sposób opisać wszystkich miejsc czy rekwizytów, które tam widzieliśmy. Czy było warto? Jak najbardziej! Odkrywanie tych filmowych miejsc było warte każdego centa i każdej minuty spędzonej na dojeździe. Magia filmu trochę się ulotniła, kiedy wiecie jak to wszystko składali, robili, jak naprawdę wyglądały pomieszczenia, ale na każdego miłośnika Harrego jest to doświadczenie na miarę złota. Jeżeli macie sentyment do tego filmu, a w dzieciństwie nie mogliście się doczekać kolejnych części to będziecie zachwyceni:)
Tradycyjnie wyjście było przez sklep z pamiątkami. Mimo, że ceny były powalające (np. 45 funtów za plastikową miotłę) to mało kto wychodził z pustymi rękami. Jakość niektórych rzeczy pozostawiała wiele do życzenia, ale było widać, że niektóre artykuły były porządnie wykonane. Kupić można było różdżki, peleryny, swetry, tiarę przydziału, fasolki Bertiego Botta (tak, były też te o smaku wymiocin), pluszowe trójgłowe psy czy Zgredki. Jeżeli ktoś chciałby poczuć się jak dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa to może zakupić szaty Dumbledora za…500 funtów. Wystrój sklepu także robił wrażenie i przesiąkł magią. Czuć było także zapach pieniędzy.
Praktycznie:
Studio Warner Bross jest jednym z największych studiów filmowych w całej Europie. Liczy sobie ponad 23 tys. metrów kwadratowych! Budżet całej serii filmów Harrego Pottera wynosił 161 mln dolarów!
Bilet do muzeum nie należy do najtańszych atrakcji – 35 funtów dla dorosłych i dla dzieci 27 funtów. Niestety na tym nie kończy się wydawanie cennych funtów. Muzeum znajduje się pod Londynem w miejscowości – Watford. Ze stacji Euston odjeżdża pociąg do Watford. Tam niestety po raz kolejny musimy się przesiąść. Tym razem w dwupiętrowy autobus obklejony scenami z filmu, który zawiezie nas już do samego studio. Koszt biletu w dwie strony to 2,50 funta. Z kolei za bilet do Watford z kartą Oyster zapłacimy 5 funtów. W innym wypadku będziemy musieli zapłacić o całe 7 funtów więcej. Aaa i najważniejsze. Na miejscu nie możemy zakupić biletów do studia. Wszystko musimy załatwić przez internet i na miejscu na szczęście, w automacie wydrukować bilety.
Więcej info znajdziecie na oficjalnej stronie. Klik.
Z powodu problemów z komentowaniem tutaj, zapraszam do dyskusji na fb. Klik.