Menu
Islandia / Polska

Zimowa galeria zdjęć

Od pewnego czasu gustuję w zimowych krajobrazach i chętniej wybieram kierunki, gdzie jest trochę zimniej. Zawsze decydowałam się jednak na miejsca, gdzie lato było w pełni. Ostatnio zdjęcia z głównym udziałem białego puchu są dla mnie ciekawsze. Poza tym chciałam spróbować nowej formy wpisu i wrzucić same zdjęcia ze szczątkową ilością opisów. Już pisząc ten wstęp okazało się, że nic z tego. Będą zimowe zdjęcia z różnych zakątków, ale krótkie opowieści również muszą być. Do wpisu wybrałam fotki z francuskiego wypadu na narty, mało zimowej Islandii, ulubionych Bieszczad i nie najgorszych Tatr. Zaczynamy:)

Jeden zimowy dzień na Islandii

Jako, że od kilku (kilkunastu?) lat zima w naszym kraju nie jest specjalnie godna uwagi (przynajmniej w Warszawie) postanowiliśmy spróbować szczęścia gdzieś indziej. Po przekopaniu internetu okazało się, że najlepszą opcją będzie Islandia. O tym dlaczego będzie w następnym wpisie.

DSC_6162 DSC_6159 DSC_6152 DSC_5395 DSC_6104 DSC_6095 DSC_6092

Czego jak czego, ale tony śniegu byłam pewna. Oczami wyobraźni widziałam te wszystkie białe krajobrazy, zaspy, pozamykane drogi i nas pośrodku niczego, przemarzniętych do szpiku kości. Cóż, te marzenia muszę odłożyć w czasie. Zima na Islandii trochę nas zawiodła. Wisienką na torcie było to, że w pewnym momencie było cieplej, niż we wrześniu. A śnieg? No był, tylko pierwszego dnia i ostatniego przez dwie godziny. Chyba nie będziecie zaskoczeni jak Wam powiem, że to najcieplejszy luty od lat? Tak czy inaczej udało mi się przywieźć stos ładnych, zimowych kadrów. Nie wiem czy to kwestia śniegu, ale ten dzień był najlepszy z całego wyjazdu. Następnym razem obieramy kurs na północ. Większa szansa, że tam będzie prawdziwa zawierucha, a nie wiosna połączona z jesienią:) Ten wyjazd tylko upewnił mnie w przekonaniu, że Islandia to kraj do którego można wracać i wracać.

DSC_6084 DSC_6082 DSC_6077 DSC_6075 DSC_6071 DSC_6066 DSC_6063 DSC_6037 DSC_5452 DSC_5385 DSC_5384 DSC_5343 DSC_5296 DSC_5292 DSC_5291 DSC_5289 DSC_5287 DSC_5284 DSC_5283 DSC_5279 DSC_5276 DSC_5272 DSC_5271 DSC_5264 DSC_5251 DSC_5214 DSC_5196 DSC_5189 DSC_5171 1

Płonące, ale zimowe historie

Les Sybelles było moją pierwszą (i póki co ostatnią) tak daleką destynacją narciarską. Pojechałam tam nie tylko w celach doskonalenie swoich, narciarskich umiejętności, ale także po ładne kadry i widoki. Już wtedy uwielbiałam widok zaśnieżonych gór, który był dla mnie zbawieniem. Jednak to nie wszystko. Poza nartami i zdjęciami na wyjeździe czekały na nas dwie przygody.

DSC_0272 DSC_0267 DSC_0248 DSC_0242 DSC_0214 DSC_0188 DSC_0363

Ostrzegali nas, że pod koniec marca słońce może być już ostre, a tego się nie czuje. Radzili, aby zainwestować w krem z filtrem. Wraz z Anią niespecjalnie przywiązałyśmy się do tych złotych rad. Wystawiliśmy twarz do słońca i cieszyliśmy się pierwszymi promykami ciepła. No i tym, że spędzimy tydzień w pięknym miejscu, codziennie śmigając na nartach. Wracając do tematu…Dzień później ledwo co otworzyłam oczy. Jeść też nie mogłam, ponieważ otwarcie ust wiązało się z bólem. Nasze twarze wyglądały okropnie. Sama wystraszyłam się siebie w lustrze. Wyglądałam jakbym zatrzasnęła się w solarium na kilka godzin. Tego dnia narty poszły w odstawkę, a celem naszej, pieszej wycieczki była apteka. Podobno warto uczyć się na błędach. Kilka lat później płynąc kajakiem stwierdziłam, że posmarujemy się po wygrzaniu się na słońcu. Efekt był jeszcze gorszy. Była to pierwsza, narciarska przygoda, która ciągnęła się jeszcze długo po powrocie do domu, ale na szczęście moja skóra doszła do ładu.

DSC_0177 DSC_0167 DSC_0145 DSC_0144 DSC_0100 DSC_0094

Będąc już w Polsce i całkiem blisko Warszawy okazało się, że jeszcze wszystko może się zdarzyć. Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk, że musimy uciekać, bo autokar płonie. Zdążyłam tylko zabrać ze sobą jednego buta. Ania z kolei wzięła mojego drugiego. Odbyliśmy szybki bieg w samych skarpetkach po śnieżnych ulicach. Autokar płonął jak żywa pochodnia. Kiedy wszyscy wybiegli, zaczęliśmy się zastanawiać jak tam nasze rzeczy. Na moich oczach płonęły najcenniejsze rzeczy materialne, jakie miałam. Zawsze, co by się nie działo spadam na cztery łapy, teraz też tak było. Ludzie wynosili zwęglone aparaty, resztki laptopów, a ja miałam w ręce swojego tylko lekko brudnego Nikona. Laptop też przeżył w całości, a wszystko dzięki temu, że siedziałyśmy z przodu, a zapalił się tył autokaru. Później wraz z Anią i jej tatą zrobiliśmy wycieczkę po opuszczonym autokarze z którego został tylko szkielet i mnóstwo zwęglonych rzeczy. Przeżyliśmy chwilę grozy, ale nikomu nic się nie stało. Ubezpieczyciel do tej pory nie wypłacił nam, ani złotówki.

DSC_0407

DSC_0075 DSC_0059 DSC_0055 DSC_0049 DSC_0036 DSC_0033 1

Tydzień w górach sprawił, że wróciłam do równowagi psychicznej i znowu zaczęłam widzieć świat w przyjaznych kolorach. Góry uspokajają i wyciągają ze mnie wielkie pokłady kreatywności. No i okazało się, że po wielu latach przerwy nadal lubię śmigać na nartach.

Białe połoniny

Z Bieszczadami tak jest, że zawsze lubię tam wracać, a odkąd zobaczyłam bieszczadzkie połoniny przykryte śniegiem chciałam jak najszybciej wrócić w porze zimowej. Udało się dopiero po kilku latach. Było tak zimno, że po kilkunastu minutach mój aparat zamarł już do końca wycieczki. Bałam się, że już zostanie w stanie agonalnym. Robiąc zdjęcia ratowałam się telefonem, który też w pewnym momencie odmówił współpracy. Dla mnie zdjęcia są ważne i poza samym podziwianiem lubię mieć najładniejsze widoki utrwalone, bo pamięć jest ulotna.

20170107_153221 20170107_140132 20170107_135041 20170107_135007 20170107_134542 20170107_131504 20170107_131501

Tego dnia było około -25, a szlaki wcale nie były puste. Nikogo nie wystraszyły komunikaty, że lepiej nie wybierać się w góry. Ja sama w ogóle nie dopuszczałam takiej myśli, bo od dawna marzyły mi się białe Bieszczady. Widziałam je już o każdej porze roku, ale te zimowe najbardziej przypadły mi do gustu. Jesienne kolory tęczy także są wyjątkowe, ale ta biel nabrała większego znaczenia.

Znudziły się górskie widoki latem. Poza tym, że są bardzo powszechne to sama oglądałam je dość często. Spacerowałam po szlakach rozpływając się  gorąca, a więc żadna przyjemność. Lejący się żar z nieba wolę zastąpić mrozem. Nawet w takich momentach, kiedy na szczycie zdjęłam rękawiczkę, aby zrobić zdjęcie telefonem (aparat już dawno wypadł z gry) i ten kadr dużo mnie kosztował. Dużo bólu. Nigdy nie czułam takiego mocnego bólu, nawet przy chorobie nerek, nawet przy wyrywaniu zęba – myślałam, że padnę lub się wścieknę z bólu. Poza wielkim mrozem wiało o wiele gorzej, niż na kieleckim dworcu. Już zapomniałam jak dużo jestem w stanie zrobić dla fotografii. A widok Chatki Puchatka otulonym mroźnym puchem był wart uwiecznienia tego zjawiska.

20170107_131419 20170107_130810 20170107_125021 20170107_124948 20170107_124645 20170107_123958 20170107_123803 20170107_123758 20170107_123647 20170107_123633

20170107_123447 20170107_123445 1 (103) 1 (102) 1 (93) 1 (80) 1 (68) 1 (31)

Tatry są jakieś obce

W Tatry prawie nie jeździliśmy, więc nie mam sentymentu do tych gór, ale też niewiele tam widziałam, w niewielu miejscach byłam. Jedynie, co to dobrze wspominam dzień na nartach na Kasprowym Wierchu. Mimo, że pierwsza część trasy była dla mnie dramatem i z prędkością światła wyrzucałam z siebie przekleństwa, przy okazji przewracając się przez chwilę to było warto. Było gdzie się rozpędzić:) Na koniec kilka kadrów już z pieszej wędrówki na Kasprowy.

DSC_1387 DSC_1378 DSC_1376 DSC_1357 DSC_1356 DSC_1346 DSC_1327 1

Aż sama jestem zdziwiona, ile ładnych miejsc udało mi się zatrzymać w kadrze! Teraz może przyjść już wiosna:)

A jak jest z Wami? Preferujecie wyjazdy w zimne zakątki?