Menu
Polska

Warszawa i okolice – pomysły na jednodniowe wyjazdy w pandemii

Pandemia koronawirusa pokrzyżowała nam wiele planów podróżniczych, ale z drugiej strony zmotywowała nas do poznania Warszawy i okolic. W tym wpisie zebrałam opisy miejsc, które odwiedziliśmy w ciągu ostatniego roku. Większość z nich idealnie sprawdzi się jednodniowe lub nawet półdniowe wyjazdy. Niektóre atrakcje są sezonowe, ale większość z nich można zobaczyć o każdej porze roku. Zapraszam!

Romantyczny Park w Arkadii

Romantyczny Park Arkadia to dobra opcja na jednodniowy wyjazd z Warszawy. Moim głównym celem było zobaczenie Akweduktu. Jest to najpopularniejsza budowla w parku, która była wzorowana na architekturze wodociągów rzymskich. Niestety została zburzona przez kolejnych właścicieli. Dopiero po latach została odbudowana, ponieważ zachowały się plany budowlane. Wysokie łuki idealnie wkomponowane są w krajobraz i ciekawie się prezentują, odbijając się w wodach rzeki. Na pewno warto jeszcze zobaczyć Grotę Sybilli, Domek Gotycki, Przybytek Arcykapłana, Dom Murgrabiego. Według mnie Arkadia przypomina trochę Zaczarowany Ogród 🙂

Arkadia to Ogród Romantyczny Heleny Radziwiłłowej, stworzony w stylu angielskim. Nie znajdziecie tutaj przyciętych od linijki krzaków, tylko swobodne kompozycje ogrodowe. Kobieta przez ponad 40 lat pracowała nad rozwojem i upiększaniem swojego ogrodu. Dlaczego Arkadia? Nazwa ma nawiązywać do idealizowanej przez poetów krainy wiecznego szczęścia, beztroski i raju na ziemi.

Wille w Konstancinie

Konstancin szybko stał się popularny dzięki kolejce wilanowskiej. W XIX wieku powstało tu sporo willi i rezydencji zaprojektowanych przez wybitnych projektantów. Obecnie wiele obiektów czeka na rewitalizację. Momentami można odnieść wrażenie, że spaceruje się po opuszczonym osiedlu. Mimo to nie brakuje tu ekskluzywnych willi, zamieszkałych przez zapewne zamożnych ludzi.

Pensjonat Maryla zdecydowanie najbardziej przypadł nam do gustu. Trochę wyróżnia się na tle pozostałych willi swoim eklektycznym wyglądem. Wille znajdziecie na ulicach: Mickiewicza, Sobieskiego, Matejki, Sienkiewicza, Żeromskiego, Jagiellońskiej.

Park Zdrojowy i Tężnia Solankowa

W Konstancinie polecam jeszcze zobaczyć Park Zdrojowy i Tężnie solankową. Korzysta ona z lokalnego ujęcia słonej wody. Spacer w jej oparach kapiących z gałązek tarniny korzystnie wpływa na zdrowie. Jeśli chodzi o sam park, to ja bardzo lubię to miejsce, ale latem w weekend jest tu bardzo tłoczno. Za to gofry z budki przed parkiem są godne polecenia 🙂

Ogród Światła w Wilanowie

Ogród Światła to przepiękna iluminacja, która rozświetla ogrody w pałacu w Wilanowie od jesieni do końca zimy. Zdecydowanie najładniej jest tu, kiedy ogród pokrywa biały puch. Na fasadach pałacu wyświetlane są mappingi, czyli animowane filmy. Pokazy odbywają się kilka razy dziennie i są wliczone w cenę biletu.

Rezerwat Przyrody Morysin

Rezerwat Przyrody Morysin, jak się okazało znajduje się około 20-minut na piechotę od naszego domu. Wreszcie znaleźliśmy miejsce, w którym można spacerować i biegać wśród drzew, a nie w otoczeniu betonowej dżungli.

W czasach świetności był romantycznym parkiem rodziny Potockich, a całość zaprojektowano w stylu angielskim. Dziś popada trochę w zapomnienie, a niektóre punkty na mapie bardziej przypominają opuszczone miejsca niż zabytki. Kiedyś rosły tu lasy łęgowe, w których znajdował się zwierzyniec. Po Wilanowie biegały sobie jelenie, sarny i inne jenoty. Obecnie park jest zarejestrowany jako zabytek i trochę niszczeje.

Na terenie parku znajduje się kilka ruin budowli, ale niektóre są w opłakanym stanie. Graffiti i zarośla sprawiają, że obiekty wyglądają kiepsko. Po rezerwacie można poruszać się tylko wyznaczonymi szlakami, których w śniegu i tak nie było widać. Jeżeli utknęliście w mieście i lubicie jednodniowe wypady lub nawet półdniowe to Morysin jest fajną opcją 🙂

Osiedle Przyjaźń na Bemowie

Wystarczy skręcić z ul. Powstańców Śląskich na warszawskim Bemowie w Osiedle Przyjaźń, aby przenieść się do świata drewnianych domków pomalowanych w różnych kolorach. Czuliśmy się trochę jak w Polsce, a trochę jak w Rosji i Finlandii. Z blokowisk weszliśmy w całkiem inny świat, przy okazji mijając Bieg Bemowa.

Na Osiedlu Przyjaźń początkowo mieszkali radzieccy pracownicy, którzy budowali Pałac Kultury i Nauki. Z kolei nazwa miała nawiązywać do przyjaźni polsko-radzieckiej. Po zakończeniu budowy PKiN osiedle przekształcono w miasteczko akademickie. Zamieszkali tam pracownicy naukowi i studenci. O tutejszych akademikach krążą legendy, ponoć miała tam miejsce wolność i swoboda 🙂 Do tego stopnia, że w latach 60. wyrzucono z kampusu kobiety, ponieważ dochodziło do nieobyczajnych scen. W latach 70. powróciły do akademików. To miejsce przywołuje na myśl buty męskie Jordan, konsole i wspólne spędzanie czasu na korytarzu.

Osiedle było samowystarczalnym organizmem, ponieważ na miejscu otwarto kina, restauracje, kluby, przychodnie, boiska, straż pożarną, a nawet kotłownię. Warto jeszcze zobaczyć Klub Karuzela i Klub Kolorado dla dzieci, w którym kiedyś znajdowało się kino. Budynki przypominają klimat PRL 😊

Obecnie teren dzierżawi Akademia Pedagogiki Specjalnej, ale w domkach mieszkają również studenci innych uczelni. No i cały czas dostępne są domy prywatne, których nie można wykupić na własność. Znajdziemy tam dwa rodzaje domów – wielorodzinne i parterowe zwane blokami. Nie ma też żadnych planów zagospodarowania ani inwestycji. Od lat 70. mówi się o tym, aby wyburzyć Osiedle Przyjaźń.

Bagno Całowanie

Bagno Całowanie to jedno z największych torfowisk w woj. mazowieckim. Przecina je drewniana kładka, która biegnie przez torfowiska i lasy. Czuliśmy się trochę jak na Podlasiu 😉 Wycieczkę zaplanowaliśmy, zanim spadł śnieg i przykrył wszystko, co jest warte zobaczenia. Na pewno wrócimy na wiosnę, aby zobaczyć bagno w całej okazałości, a nie tylko białej odsłonie.

Kiedy już porzuciliśmy samochód, udaliśmy się na ścieżkę edukacyjną „13 błota stóp”. Na każdej tabliczce widniały informacje o torfowisku, faunie, florze i zagrożeniach. Na pewno zapamiętam to, że motyle (modraszek telejus), a raczej larwy zanoszone są przez mrówki do mrowiska, gdzie zimują i przepoczwarzają się, a wiosną wyklute z poczwarek motyle opuszczają mrowisko. No i nie wiedziałam, że łoś potrafi nurkować i ma słaby wzrok.

Pierwszy fragment bagna przy wieży widokowej porośnięty jest trzciną i turzycą, czyli naturalną roślinnością torfowisk niskich. Po drugiej stronie kładki torfowisko jest bardziej zalesione, a z czasem drzewa ustępują miejsca łące.

Kładka wśród drzew wygląda dziko i malowniczo, ale zarastanie torfowisk przez drzewa sprawia, że obniża się poziom wód gruntowych, wysusza się teren, a torfowisko zaczyna upodabniać się do łąk.

Farma dyń w Powsinie

Jesień nie jest totalnie moją porą roku. Nie przekonuje mnie picie gorącej czekolady z piankami, puchate koce i wąchanie świeczek. Nic nie zastąpi wiosny, budzącej się do życia. Aby sobie umilić jesień, udaliśmy się z Wojtkiem na farmę dyń. Farma dyń najbardziej kojarzy mi się z USA, gdzie teraz nie mogę polecieć, więc chociaż na chwilę miałam namiastkę tej wymarzonej podróży. Polecam!

Farma niby jest głównie dla dzieci. Zdecydowanie zawyżyliśmy średnią wieku, ale z drugiej strony, gdzie jest powiedziane, że dorosłym nie wypada głaskać królików i skakać na trampolinie?

Powiem Wam, że nie ma nic milszego w dotyku niż fjutro królika. Można nawet wejść do zagrody królików i je sobie pogłaskać. Obowiązuje zakaz podnoszenia zwierzaków. Uważajcie na tego królika w kolorach Dalmatyńczyka – podrapał mi buty i dokuczał przez cały czas.

Warto również udać się do zagrody z alpakami, które w sumie myślą głównie o jedzeniu. Kury, kaczki i kozy to taki standard. Potem udaliśmy się w kierunku pola dyń, aby zobaczyć różne jej odmiany i przy okazji porobić trochę zdjęć. Super sprawą jest zjazd na tyrolce na polu kukurydzy. No i trampoliny. Dobrze, że nie było dużo ludzi, więc nie mieliśmy wyrzutów sumienia, że zajmujemy dzieciom atrakcje.

Farma dyń to taki miły akcent jesienią, więc bardzo polecam. Miejscówka czynna jest do końca października. Teren jest na tyle duży, że na spokojnie można trzymać dystans 🙂 Chcieliśmy głównie porobić zdjęcia, a tu się okazało, że jeszcze zakochaliśmy się w królikach (dlatego będzie więcej zdjęć królików niż dyń) i skorzystaliśmy z atrakcji z dzieciństwa.

Cosmos Muzeum w Warszawie

Muzeum Kosmosu odwiedziliśmy głównie w celu porobienia fajnych zdjęć. Już dawno nie skupiałam się tak na kadrach, jak w tym dziwacznym i pełnym iluzji miejscu. Wystarczyło się tylko rozejrzeć, a oryginalne ujęcia były na wyciągnięcie ręki.

Koniecznie zajrzyjcie do sali „Infinity Mirror Room” – to chyba jest najpopularniejsze miejsce w muzeum. Ściany pokryte są lustrami, co sprawia wrażenie niekończącej się przestrzeni. Pomieszczenie wypełnione jest tysiącami światełek, a całość sprawiała, że czuliśmy się jak w kosmosie albo na jakimś pokazie iluminacji. Takie błyszczące kolory ostatni raz widzieliśmy w kasynach w Las Vegas. Ze względu na pandemię wielu z nas nie było w stanie tego doświadczyć w ciągu ostatniego roku, najbliżej do Vegas były graczy na stronach kasyn online.

Potem trochę błądziliśmy w labiryncie z lustrami, a następnie szybciutko wskoczyliśmy do różowego pokoju z różowymi balonami. Tak niewiele trzeba, aby wydać z siebie okrzyk „wow”. Wystarczy tylko kilka różowych balonów rozrzucić po podłodze i już wiadomo, że zdjęcia będą super.

Pokój Amesa to chyba taki klasyk. Dzięki specyficznemu ułożeniu ścian powstaje złudzenie optyczne, czyli jedna osoba wydaje się wysoka, a druga malutka. Fajny był również pokój, gdzie siadaliśmy na krześle, patrzyliśmy się w lustro, a po chwili obraz naszej sylwetki znikał.

Działanie krzesła Beucheta odkryliśmy, dopiero kiedy przyjrzeliśmy się innym osobom. Te dziewczyny jakoś tak dziwnie pod kątem patrzyły, a potem okazało się, że tylko odpowiednia perspektywa sprawia, że krzesło będzie wyglądało jak krzesło – zobaczcie na zdjęciach. To muzeum to jednocześnie sztuka i nauka. Niektóre eksponaty wywoływały niepokój, inne zdziwienie, a inne efekt „wow”. Fani selfie również będą szczęśliwi 😀

Obserwacja samolotów na Górce Spotterskiej

W niedzielę udaliśmy się na lotnisko, ale tym razem nie po to, aby wsiąść w samolot i polecieć w siną dal. Weszliśmy na Górkę Spotterską, aby pooglądać sobie startujące samoloty. To miejsce jest o tyle fajne, że przelatują one nisko nad głową i widać każdy szczegół tej maszyny. Chyba mój lęk przed lataniem jest jeszcze mniejszy. Lubię być w okolicach lotniska, patrzeć na samoloty, szczególnie te długodystansowe. To jednak jest moje miejsce:)

Co jeszcze warto zobaczyć w Warszawie i okolicach?

Kimura Glamping, czyli nocleg w namiocie z wolnostojącą wanną. Do dyspozycji gości jest jeszcze balia, sauna, grill, huśtawki 🙂

Opuszczona truskawka i restauracja. Zdecydowanie wielka, truskawka porzucona gdzieś na polu była najciekawszym opuszczonym obiektem, który miałam okazję zobaczyć.

Lazurowe jezioro to takie polskie Malediwy, tylko zanieczyszczone. Warto być ostrożnym i nie zbliżać się do brzegu, ponieważ grunt jest grząski, a kąpiel w tym miejscu jest zabroniona.

Lot samolotem ultralekkim to świetna sprawa, szczególnie jeśli można przez chwilę zasiąść za sterem.

Lot motolotnią pod Warszawą już był bardziej stresującym doświadczeniem, więc nie wiem, czy polecam.

Lot motoparalotnią był moim pierwszym doświadczeniem, jeśli chodzi o loty takimi niewielkimi sprzętami. Już po oderwaniu się od ziemi czułam, że to był dobry wybór 😉

Muzeum Neonów w Warszawie to moje ulubione muzeum w stolicy. Polecam również spacer po mieście, aby odkryć neony, które jeszcze oświetlają ulice.

Nie wiem, czy teraz jest możliwość, aby wejść na teren Koloseum, ale jeśli tak, to bardzo polecam zobaczyć to miejsce przede wszystkim w trakcie „złotej godziny”.

Moja mapa miejsc do odwiedzenia w woj. mazowieckim cały czas się wydłuża. Opuszczone obiekty wiodą prym, ale nie brakuje również winiarni czy mniej typowych noclegów. A Wy co polecacie zobaczyć w Warszawie i okolicach? 🙂